Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego sondaże wyborcze tak znacząco się różnią między sobą?

rozm. Tomasz Rozwadowski
Mikołaj Cześnik
Mikołaj Cześnik SWPS
Z dr. Mikołajem Cześnikiem, socjologiem z SWPS, rozmawia Tomasz Rozwadowski.

W ubiegłym tygodniu ukazały się wyniki dwóch sondaży opinii publicznej badających preferencje wyborcze Polaków, których wyniki różniły się dość drastycznie. Czy takie wyniki można w ogóle traktować poważnie?

Zależy, o jakich sondażach mówimy. Gdyby oba badania były dokładnie takie same pod względem założeń oraz sposobu przeprowadzenia, rzeczywiście byłby pewien problem. Jedno z nich musiałoby być błędne, zrealizowane wadliwie albo zmanipulowane. Jeśli jednak w ich przygotowaniu i przeprowadzeniu były różnice, wyniki mogą się od siebie znacznie różnić.

Co więc jest powodem różnic w wynikach badań opinii publicznej?

Wyniki zależą od tego, jaki jest tryb badania, termin jego przeprowadzenia, jaki jest dobór prób (kwotowa lub losowa) itd. Po przeprowadzeniu badań i opracowaniu wyników prezentujące je raporty idą w świat i podlegają interpretacji przez polityków, dziennikarzy i komentatorów. Oni pewnie sprawy uwypuklają, inne chowają w tle, albo wręcz przemilczają, stąd też bierze się wrażenie drastycznych różnic.

Dlaczego więc ufamy sondażom?

Nie znamy lepszych sposobów dowiedzenia się tego, co ludzie myślą na dany temat. Sondaże, jeśli są przeczytane i zinterpretowane prawidłowo, mogą być cennym źródłem wiedzy o społeczeństwie.

Co w takim razie było badane w dwóch wspomnianych sondażach?

Określił pan przedmiot tamtych badań jako preferencje wyborcze i rzeczywiście są to preferencje. Preferencje tych, którzy mają jakiekolwiek preferencje. O tym, na kogo - być może - będą głosować w wyborach powiedzieli ci, którzy deklarują, że do wyborów pójdą. A to przecież nie są wszyscy obywatele Polski, nie są to także wszyscy obywatele polscy uprawnieni do głosowania. To ci, którzy mają zamiar głosować w wyborach.

Czyli pewnie mniej niż połowa uprawnionych.

W 2005 r., kiedy PiS wygrało wybory parlamentarne, na tę partię głosowało 26,99 proc. biorących udział w wyborach. Do urn poszło wtedy nieco ponad 40 proc. uprawnionych do głosowania, czyli zdecydowanie mniej niż połowa wszystkich uprawnionych. Wyborców PiS było nieco ponad 3 mln, spośród ponad 30 mln uprawnionych do głosowania Polaków, więc stanowili zdecydowaną mniejszość. To zjawisko dotyczy oczywiście zwycięzców wszystkich wyborów parlamentarnych w Polsce. W 2011 roku wyborców PO było około 5,5 mln, więc też stanowili zdecydowaną mniejszość polskiego elektoratu. Prawdopodobnie w zbliżających się wyborach stosunek głosujących do niegłosujących będzie na porównywalnym poziomie. Więc mówienie dziś, że w nadchodzących wyborach "na PiS zagłosuje prawie połowa Polaków" jest nadużyciem. Z badań - należycie interpretowanych - to przecież wcale nie wynika.

Jaki w takim razie pożytek informacyjny z badań opinii publicznej ma przeciętny konsument mediów?

Nie należy się przywiązywać do ich wyników jako do wiedzy magicznej. Badanie opinii publicznej nie jest niczym innym jak fotografią rzeczywistości. Zdjęcie, czyli sondaż, jest robione pewnemu przedmiotowi, w tym przypadku próbie, w pewnych warunkach i przy użyciu określonego sprzętu, w tym przypadku metodologii. Jeśli zmienimy którykolwiek z tych czynników, automatycznie zmienia się obraz. A politycy najchętniej mówią o tych obrazach czy ich fragmentach, o których mówienie jest im najbardziej na rękę. Odnosząc się do obecnej sytuacji ewidentne dla mnie jest to, że poparcie dla PiS rośnie, ale skala tego wzrostu nie jest ani tak duża, ani tak gwałtowna, jak by to wynikało ze słów niektórych polityków czy komentatorów.

Nie ma więc wątpliwości co do rzetelności badań z ubiegłego tygodnia?

Nie mam żadnych powodów sądzić, że wśród osób badających opinię publiczną są ludzie nieuczciwi. Wielu z nich świetnie znam, obserwuję w pracy i cenię jako specjalistów. Argumentem broniącym te firmy i tych konkretnych ludzi jest fakt, że te same firmy, które badają opinię publiczną, przeprowadzają także badania rynkowe. Wydaje się mało prawdopodobne, by manipulacji dokonywali ludzie, którzy jednocześnie realizują kontrakty dla wielkich, międzynarodowych firm. Gdyby nie byli profesjonalni, tych zleceń od wielkiego biznesu, wydającego pieniądze w bardzo przemyślany sposób, po prostu by nie było.

Więc to politycy manipulują nami?

Nie zamawia się wyników badań. Badania są przeprowadzane fachowo i rzetelnie, manipulacja może kryć się w narracji. Politycy, uwypuklając jedno, przemilczając drugie, sugerują nam, że rzeczywistość wygląda tak, nie inaczej. Mają do tego prawo, my jednak musimy słuchać ich z uwagą i krytycznie.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki