Nie zawsze robiąc zakupy sprawdzamy termin ważności. Najczęściej sprawa wychodzi na jaw dopiero w domu. Denerwujemy się, ale często odpuszczamy. Nie chce nam się wrócić do sklepu i powalczyć o swoje. Szkoda nam czasu i pieniędzy, bo przecież znów trzeba jakoś dotrzeć do sklepu - najczęściej samochodem. Nie wątpię jednak, że nawet jeśli odpuścimy, to w naszej świadomości pozostanie niesmak do danego miejsca. Oczywiście, niektórzy powiedzą, że sprzedaż towaru po terminie to niekoniecznie celowe działanie, może zwykłe przeoczenie, pośpiech, nadmiar obowiązków, powodów może być całe mnóstwo. Czy taki sklep po jednej wpadce ma trafić na naszą czarną listę? Wiadomo, że potknięcia zdarzają się każdemu, nawet najlepszym i najuczciwszym. Może warto jednak dać drugą szansę?
Co innego, jeśli sytuacja ciągle się powtarza. Wówczas sprawę trzeba zgłosić, a sklep omijać szerokim łukiem. Nikt nie chce być oszukiwany, ale - niestety - „jedni są uczciwi, a drudzy mają alibi na każdy uczynek” (Władysław Piekarski).