Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Daniel Zalewski: Bobslej nadaje się na złom. Bez pieniędzy nie ma sukcesu [ROZMOWA]

Paweł Stankiewicz
Daniel Zalewski
Daniel Zalewski archiwum prywatne
22-letni Daniel Zalewski z Pruszcza Gdańskiego trenuje bobsleje. Z drużyną wystąpił na igrzyskach olimpijskich w Soczi.

- Jak to się stało, że chłopak z Pruszcza Gdańskiego zainteresował się bobslejami, dyscypliną sportu, której praktycznie nikt nie uprawia na Pomorzu?

- Cztery lata temu był jeszcze jeden zawodnik z Tczewa, gdzie zresztą się urodziłem. Startował na igrzyskach w Vancouver. Jeśli chodzi o mnie, to byłem na testach na AWFiS w Gdańsku i podszedł do mnie jeden z trenerów. Widział jak biegałem i zapytał czy nie chciałbym spróbować swoich sił w bobslejach. Zgodziłem się i zadzwonił po jakimś czasie, żebym pojechał na obóz. Były jeszcze dwie osoby z Gdańska. Sprawdzili mnie i trafiłem do kadry juniorów, a potem seniorów.

- Co Ciebie przyciągnęło do tego sportu?

- Tak naprawdę to nie wiedziałem wcześniej dokładnie co to są bobsleje. Znałem ze słyszenia. Może wciągnęła mnie ta prędkość, może lekka adrenalina.

- Najpierw było judo. Dlaczego zrezygnowałeś?

- Judo trenowałem 10 lat, ale nie szło mi zbyt dobrze. Wyniki miałem przeciętne. Potem przez dwa lata był rzut oszczepem. I z roku na rok było coraz lepiej. Gdybym dalej trenował to mógłbym mieć dziś niezłe wyniki.

- To 27 miejsce w Soczi jest dla Was wynikiem rozczarowującym?

- Oczywiście, że tak. Mieliśmy szóste miejsce w Pucharze Europy i dzięki temu wywalczyliśmy kwalifikację olimpijską. Bobslej, na którym jeździmy, to bobslej z poprzednich igrzysk. Jeździli na nim Niemcy i nie jest za dobry. Wszystkie skipy mają nowe i jeżdżą szybciej. Rosjanie testowali naszego bobsleja i mówili, że aerodynamika jest zła. Trener z innego kraju powiedział, że nasz przejazd był idealny, ale nie wie, dlaczego nie chce jechać. Czy jest jakieś w nim pęknięcie czy zniszczenie? Niewiadomo. Niestety, to jak maluch ścigać miałby się z audi lub bmw. Tak jak w Formule 1, tak i w bobslejach trzeba wymieniać części. To nie jest tylko kwestia rozpędzenia, pchania i jedziemy. Bez pieniędzy i dobrego sprzętu nie będzie wyników. Jest wiele mechanizmów, które muszą nachodzić na siebie.

- Czyli cierpicie na niedofinansowanie?

- Zdecydowanie tak. Są drużyny, które na igrzyskach w Soczi miały gorsze starty od nas, a w zawodach nas pogrążyli tak, że to jakaś masakra. Słowak miał pieniądze od sponsora na lepszy sprzęt i choć miał gorszy czas startu to wygrał z nami zdecydowanie. Przegrywaliśmy o 1,20 sekundy, a to przepaść.

- Gdzie trenujecie, bo Zbigniew Bródka po zdobyciu złotego medalu mówił, że miejsca do ćwiczeń szuka w całej Europie?

- My też. Chcieliśmy trenować w Niemczech, ale oni się nie zgadzają. Dla nas to zbyt kosztowne. Latamy na 7-10 dni do Norwegii na około 50, 60 ślizgów. To nas przygotowuje do sezonu. Inne drużyny wykonują w tym czasie około 150 ślizgów.

- Jest nadzieja na jakąś poprawę w tym względzie?

- Nadzieja zawsze jest. Ludzie z Polskiego Komitetu Olimpijskiego zapewniają, że chcą igrzysk w Polsce w 2022 roku i wtedy wszystko ma się poprawić. Nie wiem czy można ufać tym zapewnieniom. Tak samo było cztery lata temu i nic się nie zmieniło.

- Szansą są tylko igrzyska w 2022 roku?

- Jeśli miałyby się odbyć w Polsce, to na pewno trzeba byłoby dużo zainwestować. Jeśli będzie inwestycja w bobsleje, na nowy sprzęt i więcej ślizgów, to możemy być w "15". Jeśli tak się nie stanie, to w ogóle nie ma o czym mówić. Z tym bobslejem nie da się nic zrobić.

- Dopiero zacząłeś wiek seniora. Możesz powiedzieć, że bobsleje to jest sport, w którym będziesz się realizował?

- Jeżeli znajdą się pieniądze i zostanie pilot Dawid Kupczyk to chciałbym dalej trenować bobsleje. Jednak z tego co widzę, to trzeba będzie skończyć i przerzucić się na coś innego. Bez pieniędzy to nie ma sensu. Nie mamy stypendiów, a na zgrupowania nie raz jeździmy za własne pieniądze.

- Jesteś raczej pesymistą?

- Takie są realia. Nasz związek podzielił się na związek saneczkowy i bobslejowy. I są głosy, że pieniądze będą na skeleton, w którym nie mieliśmy zawodnika. W tym roku dopiero się pojawił, ale nie dzięki pieniądzom ze związku, ale za sprawą indywidualnego sponsora. Nie wiem jak będzie dalej, ale ja naszą przyszłość i bobslejów w Polsce widzę w czarnych barwach. Szkoda, bo przy sponsorze można zrobić dobry wynik, jakiego dawno nie było w tej dyscyplinie sportu. Potrzebny jest dobry sprzęt.

- Zastanawiałeś się nad tym w jakim innym sporcie możesz widzieć swoją przyszłość?

- Nie wiem. Dawid Kupczyk chce dalej to ciągnąć i wierzy, że nas ktoś zasponsoruje. On był na pięciu igrzyskach i marzą mu się szóste. To jest bardzo drogi sport, ale jeśli będą możliwości, to będziemy dalej trenować. Ludzie mogą narzekać, że płacą podatki, a my osiągamy słabe wyniki i że nie powinno nas być w Soczi. Prawda jest taka, że na tym bobsleju nigdy nie będzie żadnych wyników. Może uda się znaleźć sponsora na własną rękę?

Szukasz więcej sportowych emocji?


POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki