Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Damian Wleklak: Marzyłem o trenerskiej współpracy z Danielem Waszkiewiczem

Paweł Stankiewicz
Rozmowa z Damianem Wleklakiem, członkiem zarządu piłkarzy ręcznych Spójni-Wybrzeża Gdańsk.

- Specjalista ds. marketingu sportowego i organizacji imprez sportowych w Ergo Arenie, asystent trenera w reprezentacji Polski, członek zarządu Spójni-Wybrzeża, a od nowego sezonu szkoleniowiec gdańskiego zespołu. Można to wszystko pogodzić?

- Można. Jest ciężko, ale takie są warunki organizacyjno-finansowe. Musiałem tyle wziąć na siebie. Praca w klubie to na razie nasze hobby. Jeszcze nie wziąłem ze Spójni-Wybrzeża ani złotówki, ale trenerem byłbym już na innych zasadach.

- Nie obawia się Pan, że po prostu w tym wszystkim się pogubi?

- Nie. Jestem bardzo dobrze zorganizowany. Takie są uwarunkowania. Pewnie, że wolałbym pracować tylko w klubie i w kadrze, ale finanse na to nie pozwalają. Muszę z czegoś żyć. Może za rok będzie to możliwe, że zajmę się tylko piłką ręczną, jeśli w klubie wszystko zbudujemy tak, jak chcemy. W tym roku wykonaliśmy superpracę. Takie duże firmy jak Euro Style, Zakład Utylizacji czy Grupa Lotos chcą z nami związać się na dłużej. Są też mniejsze firmy. Oczekuję, że zbudujemy dobrą markę na mocnych podstawach. Przez trzy miesiące wypracowaliśmy zaufanie.

- Przy tylu obowiązkach łatwo któregoś nie wykonać dobrze...

- Dawałem sobie do tej pory radę, a przecież budowaliśmy klub od podstaw. Był bardzo zaniedbany. Nie brakowało zobowiązań, które nie były regulowane. Udało nam się to jakoś ogarnąć. Nie będę sam, jeśli chodzi o zespół, a w kadrze też jest przecież cały sztab. Najbardziej się staram, żeby nie zaniedbać nic w Ergo Arenie, bo w piłce ręcznej sobie poradzę. Mam doświadczenie i to nie jest dla mnie coś nowego.

- Jak wygląda kwestia dopinania budżetu w Spójni-Wybrzeżu na grę w I lidze?

- Mamy około 50 procent. Do końca czerwca chcemy mieć zapewnione 70-80 procent budżetu. Rozmowy cały czas trwają. Ludzie muszą mieć zaufanie, żeby przekazać środki na taką działalność jak nasza. Niektórzy boją się pokazać, że się dorobili. Inaczej niż w Niemczech, gdzie jak komuś coś wyszło w życiu, to chce sponsorować i pokazać, że sobie poradził w życiu.

- Głównym sponsorem jest Grupa Lotos. W ilu procentach zapewnia wam budżet?

- Jeszcze rozmawiamy. To są spore środki, a w lipcu będziemy mądrzejsi, czy większe czy nieco mniejsze. Chcemy też pokazać, że jednocześnie staramy się o innych mocodawców. Rozmawiamy też z miastem, któremu zależy na piłce ręcznej i bardzo nam pomaga. A wracając do Lotosu, to jedna umowa już była, a teraz negocjowana jest na nowy sezon. Nie została jeszcze podpisana, ale są dobre intencje.

- Tak ciężko o pozostałe środki?

- Jest ciężko, bo dopiero awansowaliśmy. Nie jesteśmy marką znaną w Trójmieście. Szukamy pieniędzy na pierwszy zespół, ale mocno myślimy o całym systemie, jeśli chodzi o dzieci i młodzież. Jednak, aby zaiskrzyło, to inspiracją musi być pierwszy zespół. Tak, żeby każdy młody chłopak podejmujący treningi miał perspektywę gry w pierwszej drużynie seniorów w Gdańsku.

- Skąd pomysł, że to właśnie Pan i Daniel Waszkiewicz zastąpicie Marka Mońkę na stanowisku trenera Spójni-Wybrzeża w I lidze?

- Pomysł ten już dawno powstał. Gdy wracałem do Polski, miałem trzy propozycje z innych klubów ekstraklasy. Za namową władz miasta zostałem, żeby budować piłkę ręczną w Gdańsku. Marek Mońko miał bardzo dobre wyniki i pracował do końca minionego sezonu. Nie wyobrażałem sobie, abym pracował z kimś innym niż Daniel Waszkiewicz. To wielki autorytet i marzyłem o takiej współpracy. Jest doskonałym pedagogiem i ma świetny warsztat szkoleniowy. Daniel też miał propozycje z ekstraklasy, ale po wstępnych rozmowach zdecydowaliśmy, że razem poprowadzimy zespół Spójni-Wybrzeża. Nie mamy jeszcze kontraktów. Jesteśmy po rozmowach i oficjalnie wszystko powinno być jasne w przyszłym tygodniu.

- Kto będzie pierwszym trenerem?

- To jest bez różnicy. Jeśli będzie podział, to będzie to Daniel. Na pewno nie ja. Myślę jednak, że będziemy razem pełnić funkcję pierwszego trenera. Pracy jest tak dużo, że spokojnie się nią podzielimy.

- Jak wyglądać będzie kadra pierwszego zespołu?

- Chcemy mieć 20-osobową kadrę. Rozmawiamy z zawodnikami i w 80 procentach mamy już zapewnienie, że będą z nami. Nie mamy jeszcze podpisanych umów, więc żadnych nazwisk nie ujawnię. Przedstawiłem warunki, a zawodnicy na nie przystali. Będą to sami młodzi chłopcy, którzy tu wcześniej nie grali. Rozmawiałem też i z takimi szczypiornistami, którzy grali już w Gdańsku, ale bardziej pod kątem przyszłego sezonu. Zobaczymy, jak się rozwinie sytuacja organizacyjna. Przed nami sezon nauki dla nas pod względem sportowym i organizacyjnym. W kadrze będzie około dziesięciu nowych zawodników i 8-10 z zespołu, który wywalczył awans. Rozmawiamy wciąż z Bartkiem Walaskiem, a Marcin Głębocki na dzień dzisiejszy zostaje u nas.

- Celem będzie awans do Superligi już w najbliższym sezonie?

- Będziemy walczyć o jak najwyższe miejsce. Chcemy się głównie uczyć, czego nam brakuje, a co można zmienić pod względem sportowym i organizacyjnym.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki