Czy w gdańskim schronisku Promyk znęcano się nad zwierzętami? Sąd przesłuchiwał świadków

Sprawa dotyczy lat 2011-2012 i prowadzona jest z subsydiarnego aktu oskarżenia, złożonego w imieniu trzech fundacji: Irasiad Zagubionym, Dobrych Zwierząt oraz Pies i Kot. Fundacje zarzucają pracownikom schroniska znęcanie się nad zwierzętami.

Na profilu społecznościowym jednej z fundacji czytamy o „zabijaniu zwierząt poprzez zamykanie ich w beczkach, komorach eutanazyjnych wypełnionych chloroformem”.

W sprawę zaangażowała się Fundacja Łączy Nas Polska.

- Dziś (12 września - przyp. red.) byłam w sądzie karnym na przesłuchaniu świadków w sprawie znęcania się nad zwierzętami w gdańskim schronisku Promyk. Ciężko się tego słuchało. W mieście z taką promocją i PR za grube pieniądze z kieszeni mieszkańców dzieją się rzeczy, które kojarzą się z trzecim światem. Mam ogromny szacunek do wolontariuszy. Oni są bohaterami. Zdecydowali się poświęcać swój czas i pieniądze (nierzadko też zdrowie), by pomagać bezdomnym istotom. Spotkali się nie tylko z krzywdą zwierząt, ale i niskimi instynktami ludzi, którzy powinni (za to dostawali pensje) im pomagać – napisała Natalia Nitek-Płażyńska, prezes Fundacji Łączy Nas Polska, na stronie organizacji.

Fundacja wystosowała też list do przewodniczącej Parlamentarnego Zespołu Przyjaciół Zwierząt z wnioskiem o zaangażowanie parlamentarzystów w celu zwiększenia transparentności działań wokół schroniska. Fundacja złożyła też wniosek o przystąpienie do sprawy jako organizacja społeczna oraz – jak czytamy na jej stronie - "skierowała apel do prezydent Gdańska o wywiązywanie się z obowiązków nadzorczych miasta nad schroniskiem, wyciągnięcie należytych konsekwencji oraz informację, jakie środki zostały przedsięwzięte.”

Fundacja w maju zwróciła się też do prezesa Sądu Rejonowego o priorytetowe podejście do sprawy, aby nie zakończyła się przedawnieniem (a to jest możliwe z końcem tego roku).

Przypomnijmy, wcześniej w 2012 r., sprawa trafiła do prokuratury. Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa dotyczyło ówczesnego kierownika schroniska i dwóch lekarek weterynarii. Prokuratura umorzyła to postępowanie. W 2016 r. sprawa jednak trafiła na wokandę. Przed sądem zeznawali m.in. urzędnicy i lekarze weterynarii, którzy przekonywali, że kierowane pod adresem władz schroniska zarzuty nie mają podstaw. W 2020 r. gdański sąd wydał wyrok uniewinniający. Sąd nie uwzględnił opinii biegłego, który twierdził m.in., że zabiegi eutanazyjne były wykonywane nieprawidłowo. Według sędziego, opinia była niepełna. Nie uwzględniono też zeznań wolontariuszy. A przedstawiali oni wstrząsające relacje m.in. o szczeniaku, który – jak mówił jeden z wolontariuszy - miał być spłukany do odpływu. Zwierzę miało konać w męczarniach.

Gdański Ogród Zoologiczny pełni nadzór nad schroniskiem. Dyrektor zoo Michał Targowski zdecydowanie odrzucał wszystkie zarzuty i tłumaczył, że schronisko ma nadzór weterynaryjny i ewentualne nieprawidłowości nie mogłyby być niezauważone przez weterynarzy. Tymczasem nie sygnalizowali oni, że dochodziło tam do jakiegokolwiek niewłaściwego działania.

Sprawa trafiła do sądu apelacyjnego, gdzie wyrok został uchylony.