Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czesław Michniewicz trener Pogoni Szczecin: Mam zasady, które wpajam swoim piłkarzom [ROZMOWA]

Paweł Stankiewicz
Czesław Michniewicz
Czesław Michniewicz Andrzej Banaś/Polska Press
Czesław Michniewicz, trener Pogoni Szczecin, opowiada o sobotnim meczu z Lechią Gdańsk i o tym, jak blisko był pracy z biało-zielonymi.

Pochwaliłeś się typami na Twitterze, to gratuluję trafionego wyniku meczu Juventus - Real.

To już taka tradycja, że w gronie trenerów typujemy wyniki. Ostatnio byłem już blisko, ale teraz trafiłem idealnie. Od każdego z trenerów biorących udział w zabawie jestem 10 złotych do przodu.

To kto awansuje do finału?

Juventus i Barcelona.

Skoro tak dobrze idzie ci typowanie, to jakim wynikiem zakończy się sobotni mecz Pogoni z Lechią?

Tu nie pokuszę się o wskazanie wyniku. Wiem, jaki bym chciał i łatwo się domyślić, ale Lechia to bardzo dobra drużyna i każdy wynik jest możliwy.

Grałeś w Bałtyku Gdynia, w Polonii Gdańsk, pracowałeś jako trener w Arce Gdynia. Dla człowieka silnie związanego z Trójmiastem mecz z Lechią jest wyjątkowy?

Nie. Jest tak, jak przed każdym meczem. To nie tak, że kogoś lubię, a kogoś nie. Na mecze Lechii też jeździłem. Nie mam uprzedzeń i nie przeżywam, kiedy gram przeciwko byłej drużynie. Jestem zawodowcem i podchodzę do tego bez emocji.

Jako piłkarz na pewno pamiętasz czasy, kiedy grałeś w Polonii, byliście na zapleczu ekstraklasy, a w Gdańsku i tak ciągle mówiło się o Lechii?

Awansowaliśmy wówczas do II ligi [obecna I liga - przyp. red.]. Najwięcej kibiców mieliśmy na sparingu z Lechią/Olimpią. Lechia to tradycja, a Polonia nie miała fanów.

Wymieniałeś opinie przed najbliższym meczem ze swoim kolegą z boiska Mariuszem Piekarskim, który współpracuje z Lechią?

Z Mariuszem się przyjaźnimy i często rozmawiamy. Teraz jeszcze do mnie nie dzwonił. Rozmawialiśmy niedawno i mówił, że przyjedzie na mecz do Szczecina. Marzyliśmy, żeby tak się stało i oba kluby osiągnęły minimum w postaci czołowej "8". W spokojnej atmosferze, bez obaw o degradację, można budować coś na przyszłość. Nie jest jednak tak, że gramy o nic. Podział punktów, choć niesprawiedliwy, sprawia, że każdy ma o co walczyć.

Będziesz chciał coś udowodnić kibicom Lechii? Bodajże trzy razy byłeś przymierzany do pracy w Gdańsku i za każdym razem torpedowali to fani biało-zielonych, podkreślając na każdym kroku twoje związki z Arką.

Chyba nawet cztery. To trochę dziwna sytuacja. Patrząc na moją karierę piłkarską i trenerską, to w Arce byłem najkrócej. Dłużej byłem w innych klubach, bo siedem lat w Bałtyku i cztery w Polonii. Znam wielu kibiców Lechii, którzy chcieli, żebym pracował w tym klubie. Mała grupa ma jednak dużo do powiedzenia i oni zdecydowali. Nie mam nic do kibiców Lechii i jak się spotkamy, to normalnie rozmawiamy. Wczoraj nawet rozmawiałem z kibicem Lechii, który prosił, żebym załatwił mu bilet na mecz z Pogonią. Oczywiście, pomogę. Każdy, kto ma kasę, może mnie zatrudnić, a ja będę pracował najlepiej jak potrafię.

Co zrobiłeś w Szczecinie, że z mdłej i niemrawej drużyny Pogoni, bo taką ją zapamiętałem z marcowego meczu z Lechią, niemal z dnia na dzień stworzyłeś zespół groźny dla wszystkich?

Nie przypisuję sobie zasług. Byłem już w szatniach, w których był problem i coś się nie kleiło. Mam doświadczenie i zasady, które wpajam piłkarzom. Wiem, co chcę zrobić. Pracowałem w trudnych warunkach i zawodnicy o tym wiedzą. Łatwiej się pracuje, kiedy trener zdobył Kilimandżaro, a nie mówi, że może to zrobić. Odmroziłem sobie ręce już w tej pracy, nabierając jednocześnie doświadczenia. A zasady są dla wszystkich, choć człowiek przeklnie pod nosem, da upust emocjom. Na Pogoni wszyscy jesteśmy razem, trenuję mnóstwo dzieci i nie chcę, żeby ktoś się wydzierał. Oni są przecież idolami dla tych młodych chłopców. Nie chcę nikogo uczyć, że idąc do toalety, trzeba wodę spuścić. To wynosi się z domu. Jak cię widzą, tak cię piszą. Jak idzie piękna dama, to od razu to widać, a jak mówi, że jest damą, to pojawiają się wątpliwości.

Znasz statystyki meczów Lechii z Pogonią?

Nie znam. To nie ma znaczenia.

To nie wiesz, że Lechia w czterech ostatnich meczach w Szczecinie trzy razy wygrała i raz pechowo zremisowała?

To ciekawe. Historię trzeba znać, ale nie można nią żyć. Nie grałem tamtych meczów. Moja historia zaczyna się w sobotę. Zawodnicy przywiązują wagę do szczęśliwych drużyn i stadionów, ja nie.

Za to inne są statystyki meczów w Gdańsku. Tu Lechia nie wygrywała z Pogonią. Nie wolałbyś grać na PGE Arenie?

Nie, choć lubię grać na PGE Arenie. Tam jeszcze nie dostałem w ucho. Jak przyjechałem z Podbeskidziem, to w 90 minucie uratowaliśmy remis. Wygrywa się umiejętnościami i trzeba mieć też trochę szczęścia.

Pogoń i Lechia przystępują do gry w grupie mistrzowskiej z ostatnich dwóch miejsc. To będzie mecz o zachowanie szans na europejskie puchary?

Najpierw musimy zdobyć punkty. Przed rokiem Pogoń nie wygrała meczu w grupie mistrzowskiej. Nie patrzę na to, ile punktów tracimy do pucharów. Jest siedem meczów do wygrania, a ten pierwszy jest najważniejszy. Lechia potrafi grać w piłkę, ma fajnych piłkarzy, duży potencjał i tak podchodzimy do najbliższego rywala.

Remis nie zadowoli nikogo?

Być może. Jak mówi Michał Probierz, przy remisie dwa punkty idą do PZPN. Nie chciałbym, żeby tak było w sobotę. Przed meczem nigdy nie będę zadowolony z remisu, ale przebieg spotkania może to zmienić.

Lechia przegrała trzy ostatnie mecze wyjazdowe i w każdym z nich traciła trzy gole. To jakiś znak?

Mogę mówić to samo, co o historii. To już jest odległe. Lechia osiągnęła cel, a Jurek Brzęczek wykonuje fantastyczną robotę. Kiedy przychodził, Lechia była w dole tabeli, a wywalczył grupę mistrzowską i szacunek mu się należy. Okres jego pracy jest dobry, bo Jurek jest trenerem, który ma w głowie poukładane.

Za kartki nie zagrają Maksymilian Rogalski i Michał Janota. To dla Ciebie duży problem?

Każde osłabienie to problem. Nie panikuję. Umarł król, niech żyje król. Nie gra jeden, to szansę dostanie drugi. Co do 10 piłkarzy na Lechię mam już pewność, ale nad ostatnim się zastanawiam. Mamy kłopot, żeby zastąpić Rogalskiego, bo nie mam w kadrze zmiennika dla niego.

Jaka jest tajemnica nagłej skuteczności człowieka w masce, czyli Łukasza Zwolińskiego?

Umie grać, umie strzelać i ciężko pracuje na treningach. To fajny chłopak, który wykorzystał szansę. Czasami to pomaga, że zawodnik czuje się pewnie, i wtedy więcej daje drużynie na boisku. Jeśli głowa wytrzyma, a raczej wytrzyma, to Łukasz ma możliwość grać w dużych klubach. Najpierw pogra jeszcze dwa lata dla mnie w Szczecinie.

W Lechii wraca Antonio Colak, a pauzuje Kevin Friesenbichler. To dobrze dla Pogoni?

Nie ma to znaczenia. Znam obu i widziałem ich w lepszych i gorszych meczach. Patrzę na całą Lechię, a nie jednego zawodnika. A w Gdańsku jest wielu dobrych piłkarzy. Lechia to dobry zespół, z balansem na linii obrona-atak.

Jakiego meczu spodziewasz się w sobotę?

Zaciętego. Lechia wysoko zawiesi nam poprzeczkę. Derby Pomorza to gratka dla kibiców, choć Szczecin nie leży nad morzem. Fajnie, że przyjadą fani z Gdańska, bo to większa mobilizacja dla naszych kibiców.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki