Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co u Pani słychać? Jarosława Jóźwiakowska - pamięć o medalu nadal jest żywa

Paweł Kowalski
Jarosława Jóźwiakowska
Jarosława Jóźwiakowska Fot. Karolina Misztal/Polskapresse
Jarosława Jóźwiakowska przed laty wpisała się do annałów polskiego sportu jako sprawczyni dużej niespodzianki olimpijskiej.

Decyzja o jej wyjeździe na igrzyska olimpijskie 1960 roku w Rzymie zapadła w ostatniej chwili. Tymczasem to ona, nieznana wtedy w szerokim świecie lekkoatletka, wywalczyła w Wiecznym Mieście srebrny medal w skoku wzwyż. Wywalczyła go po ostrej, finałowej rywalizacji z kilkunastoma zawodniczkami. O złocie nie było mowy. Te było jakby zarezerwowane dla wielkiej wtedy faworytki, Rumunki Iolandy Balas. Wszystkie pozostałe finalistki stoczyły natomiast pasjonującą walkę o pozostałe krążki. Ku zdumieniu wielu znawców lekkoatletyki, na podium udało się stanąć mierzącej tylko 167 centymetrów wzrostu Polce oraz Brytyjce Dorothy Shirley. Obie zaliczyły wysokość 1,71 m i mając taką samą liczbę oddanych skoków zdobyły srebrne medale. Po złoto sięgnęła Balas, przechodząc wysokość 1,85 m. Cztery lata później na IO w Tokio Jóźwiakowska także skoczyła 1,71 m, ale starczyło jej to do zajęcia 10 miejsca. Znowu wygrała Balas - 1,90 m.

W całej karierze były też inne liczne osiągnięcia niezwykle skocznej i sprawnej pani Jarki. Z ważniejszych wymienić należy brązowy medal na mistrzostwach Europy 1966 r. w Budapeszcie, 3 miejsce w finale Pucharu Europy w Kassel (1965), 8-krotne zdobycie tytułu mistrzyni Polski i 15-krotne ustanowienie rekordu Polski, aż do rezultatu 1,75 w 1964 roku. Jóźwiakowska aż 35-krotnie występowała w reprezentacji Polski, przysparzając laurów słynnemu wtedy wunderte- amowi, jak nazywano naszą wspaniałą narodową drużynę lekkoatletyczną. Wcześniej występowała też jako siatkarka w I-Iigowym AZS Gdańsk.

- Był to dla mnie piękny, radosny czas. Sport traktowałam jako zabawę, rozrywkę i sztukę. Dał mi dużo zadowolenia. Tworzyliśmy wspólną, dobrze rozumiejącą się rodzinę. Obca nam była dzisiejsza komercja, gwiazdorstwo i "walka na noże", która opanowała sportowy świat - powiedziała "Dziennikowi Bałtyckiemu" dwa lata temu mieszkająca w Redzie pani Jarosława.

Gdy teraz skontaktowaliśmy się z nią telefonicznie, podtrzymała wyrażoną wtedy opinię.

- Zdrowotnie czuję się dobrze. Wyjeżdżam na doroczne pikniki olimpijskie w Warszawie. Teraz doszedł także drugi w Chorzowie. W gronie koleżanek i kolegów z tamtych lat wspominamy starty i wspólnie spędzone chwile. Wymieniamy uwagi o stanie polskiego i światowego sportu. Szkoda tylko, że nasza grupa topnieje, jest nas coraz mniej - powiedziała nam Jarosława Jóźwiakowska, dodając, że jako emerytka nie gnuśnieje i co roku wyjeżdża na narty w Alpy.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki