Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ciąg dalszy sprawy zabitych dzieci z Pucka. Prokuratorzy przed sądem

Piotr Niemkiewicz, Roman Kościelniak
Asesor Marcin Gostyński (z lewej) wraz z prokuratorem Piotrem Styczewskim
Asesor Marcin Gostyński (z lewej) wraz z prokuratorem Piotrem Styczewskim R.Kościelniak
Będą zmiany kadrowe w puckiej Prokuraturze Rejonowej? To niewykluczone, bo dwóch miejscowych śledczych znalazło się pod lupą sądu dyscyplinarnego. Asesorowi i zastępcy szefa PR w Pucku grozi nawet zwolnienie z pracy. - Czekamy na decyzję sądu - mówi zastępca prokuratora rejonowego w Pucku.

Sprawa zaczęła się w lipcu ub. roku. To wtedy po raz pierwszy w rodzinie zastępczej prowadzonej w Pucku przez Annę i Wiesława Cz. dochodzi do śmierci trzylatka. Rodzice zarzekali się, że tragedia to nieszczęśliwy wypadek, a sprawie zaczynają się przyglądać policjanci, prokuratorzy i specjaliści z Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie. Dwa miesiące później Cz. po raz kolejny stają się obiektem zainteresowania organów ścigania, bo w ich domu umiera 5-letnie dziecko.

Pod nieobecność Piotra Styczewskiego, przebywającego na urlopie szefa prokuratury w Pucku, jej pracami kieruje jego zastępca - Bartłomiej Konkel. A sprawa tajemniczej śmierci malucha trafia w ręce asesora Marcina Gostyńskiego - choć nie powinna, przyznają później zwierzchnicy. Głównym argumentem przeciw był brak odpowiedniego doświadczenia do prowadzenia tak trudnej sprawy przez młodego stażem prawnika. Zabrakło też właściwej reakcji prokuratorów na śmierć dziecka.

Prokuratura Rejonowa w Pucku jednak dalej wyjaśnia sprawę zagadkowych zgonów w rodzinie Cz., ale w sądzie - choć razem z asesorem Marcinem Gostyńskim - występuje już prok. Styczewski. Śledczy pracują pod niemałą presją, bo równolegle z ich dochodzeniem w Gdańsku toczy się osobne postępowanie - dyscyplinarne.

Rzecznik dyscyplinarny gdańskiej Prokuratury Apelacyjnej nie miał bowiem wątpliwości - puccy śledczy popełnili techniczny błąd - i skierował sprawę do sądu dyscyplinarnego, który działa przy Prokuraturze Generalnej.

W Warszawie przed sądem dyscyplinarnym zeznawał w ubiegłym tygodniu Bartłomiej Konkel, zastępca prokuratora rejonowego w Pucku. Ale i on, tak jak wcześniej gdańscy prawnicy, nie jest skory do dzielenia się z mediami relacją z tego, co działo się w stolicy.

- Byłem przesłuchany, to prawda - przyznaje. - Więcej nie powiem, bo nie mogę ujawniać szczegółów - tłumaczy.
Postępowania przed sądem dyscyplinarnym toczą się z wyłączeniem jawności. A stawka jest spora, bo i prok. Konkelowi i asesorowi Marcinowi Gostyńskiemu grożą spore konsekwencje. - Od upomnienia do wydalenia ze służby włącznie - tłumaczy Barbara Sworobowicz, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku.

Prok. Konkel, który w ubiegłym tygodniu pod nieobecność szefa znowu kierował pracami PR w Pucku, już wrócił do pracy.

Możesz wiedzieć więcej!Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki