Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chwaszczyno: Pomorskie Spotkanie Dzieci Urodzonych w Domu

Janina Stefanowska
Stanowią wyjątkowe grono rodzin, niezwykłych rodziców, którzy świadomie wybierają życie bliższe naturze i wychowanie w zgodzie z jej prawami. Na apel Moniki Bronickiej stawili się na spotkaniu by pokazać światu, że można rodzić w domu, dzieci wychowywać z sercem i uczynić z tego cel swego życia.

- Nie udało się do wszystkich dotrzeć, ale w tym roku zaczynamy - przywitała gości Katarzyna Moskalik.- Gdy w mediach pojawią się informacje o spotkaniach dzieci urodzonych w domu, będzie dużo łatwiej znaleźć takie rodziny. Mam nadzieję, że spotkamy się w jeszcze szerszym gronie, za rok.

W Trójmieście porody domowe odbierają lekarze położnicy Roman Jankowski i Zbigniew Jankowski oraz dyplomowana położna Elżbieta Capierzyńska.

- Współpracujemy w ramach porodów domowych, a każdy ma pracę na podstawie kontraktu z NFZ - mówi Zbigniew Jankowski, ginekolog - położnik, praktykujący od ponad 30 lat. - To nasza dodatkowa działalność.

Podstawowym warunkiem który musi zostać spełniony aby poród mógł odbyć się w domu, jest ciąża fizjologiczna.
- Na takie wydarzenie decydują się ludzie odważni, świadomi, którzy znają temat, nie boją się rodzić naturalnie - wylicza Roman Jankowski. - Jako lekarz biorę na siebie pełną odpowiedzialność. Bo jeśli prowadzi się pacjentkę, gdy nadchodzi czas rozwiązania trzeba być do jej dyspozycji w każdej chwili. Były takie porody, gdy przyjeżdżałem na pięć minut, pół godziny przed porodem. Tak szybko się działo. Ale były też takie, które ciągnęły się paręnaście godzin. Trzeba sobie zorganizować życie, wziąć dzień wolny na życzenie, przestawić pacjentki w gabinecie. To duże wyrzeczenie. Może dlatego nie ma nas zbyt wielu.

Bezpiecznie w domu

Na domowe porody zdecydowała się pani Dagmara.
- Mam ósemkę dzieci, w domu urodziłam szóstkę - opowiada. - Pochodzę z Trójmiasta, ale teraz mieszkam koło Kielna, bo jednak potrzebny był nam dom. Najstarszy syn ma 23 lata, następny studiuje Gdańsku, młodszy uczy się w technikum, resztą dzieci zajmujemy się w domu. Nasze pierwsze dziecko, dziewczynka, urodziła się w szpitalu i zmarła. Potem miałam niechęć do szpitala, ale jeszcze nie myślałam o domowych porodach. Najstarszy syn urodził się w szpitalu. Była to dla mnie taka trauma, że kolejne dzieci rodziły się już w domu, za wyjątkiem kolejnego synka, który już na etapie ciąży sprawiał problemy. Mam 47 lat. Ostatnie dziecko, Ignasia, urodziłam mając 46 lat.

Wiadomo, to już ciąża dużego ryzyka. Ale nie bałam się. Byłam pod opieką lekarza Romana Jankowskiego. Wcześniej odbierał domowe porody naszych dzieci, czułam się spokojna. Szpital to obcy ludzie, obce miejsca, w domu - mąż, cisza, spokój. Za chwilę przyjdą dzieci, przywitają się. Na czas porodu dzieci idą do dziadków. Często ludzie mają takie pojęcie, że poród domowy to wiele krwi, ale tak wcale nie jest, naprawdę. Dla mnie to jest jedyna opcja i jedyne środowisko, w którym czuję się bezpiecznie. U siebie w domu.

Domowy poród zbliża

Wieść o naturalnych porodach dociera do młodszego pokolenia.
- Za drugim razem miałem więcej doświadczenia - wspomina pan Krzysztof spod Gdyni, tata Wiktora i Konstancji. - Nie zemdlałem, trzymałem żonę. Choć wiedziałem, czego się spodziewać, za pierwszym razem odczuwałem stres, bo działo się coś nowego. Przy drugim porodzie byliśmy bardziej spokojni. Nasz lekarz, doktor Roman Jankowski, jest bardzo spokojny, wprowadzał dobrą atmosferę, był u nas w domu cały czas. Próbny alarm mieliśmy dwa tygodnie wcześniej, spędził z nami kilka godzin. Potem był, odebrał poród. O porodach domowych dowiedzieliśmy się od znajomych. To nie jest dla każdego. Nie ma sensu, jeśli rodzice są zaintrygowani, ale nieprzekonani. Byłem przy żonie cały czas od początku do końca porodu, trzymałem ją, malucha, kąpałem noworodki. Cenię to, że byłem przy żonie.

- Część mężczyzn ma ciężki uraz po zobaczeniu porodu na własne oczy - zauważa doktor Zbigniew Jankowski. - Większość, która była przy porodach domowych, nawiązuje zupełnie inną więź niż z kobietą rodzącą w szpitalu. Ta odpowiedzialność, którą mężczyzna bierze na siebie, cementuje związek.
- Nie wiem, czy jestem bardziej ojcem przez to, że byłem przy porodzie - zastanawia się pan Krzysztof. - Mówi się, że facet będzie pamiętał poród źle. To bzdura. Domowy poród raczej zbliża. Kosztuje, ale jest tego wart.

Bez refundacji

Domowe porody nie są refundowane przez NFZ.
- Tym naszym zjazdem chcemy zwrócić uwagę opinii publicznej na nierozstrzygniętą od dwóch lat kwestię finansowania porodów domowych, którą miało umożliwiać rozporządzenie ministra zdrowia o tzw. standardzie okołoporodowym - podkreśla Monika Bronicka, współorganizatorka spotkania. Do dziś Agencja Oceny Technologii Medycznych nie wydała stosownych regulacji.
Wiele kobiet nie wie, jakie przysługują jej prawa w okresie porodu, w połogu.

- Prawo gwarantuje kobiecie możliwość rodzenia w domu, ale NFZ tego nie uwzględnia - tłumaczy dr Bogumiła Kiełbratowska, położna, międzynarodowy konsultant laktacyjny. - Kobiety mogą mieć swoją położną przy porodzie, przybierać dowolną pozycję. Jako położna uwielbiam rozmawiać z kobietami, które rodzą w domach - spotykam się z nimi, gdy występuje problem laktacyjny. Najczęściej potrzebują, by ktoś wysłuchał jak fantastycznie było w trakcie porodu. Jeśli poród jest udany, udane jest karmienie. A udane karmienie gwarantuje lepszą odporność, poziom IQ, myślenie, adaptację do świata. Mama jest mniej zestresowana, spokojniejsza. To się opłaca się, bo wyrasta pokolenie spokojne, zrównoważone.

W chustach, pieluszkach

Rodzice dzieci urodzonych w domu propagują też "ekologiczne" wychowanie.
- Jest taki trend w mediach, że młodzi rodzice muszą mieć bardzo dużo akcesoriów, bez tego rodzic sobie nie poradzi z dzieckiem - zauważa Marta Alabrudzińska, mama czworga dzieci, liderka trójmiejskiego oddziału Klubu Kangura. - I wtedy kupują wózki, foteliki, bujaczki, łóżeczka, przewijaczki, wanienki, masę akcesoriów, które w praktyce okazują się zupełnie bezużyteczne. Wystarczyłoby mieć chustę, spać z dzieckiem w łóżku, kąpać się z nim. Nie ma potrzeby kupowania tych wszystkich rzeczy, które bardzo znacznie zwiększają koszt utrzymania małego dziecka. A można to zrobić o wiele przyjemniej, z większym skupieniem, spokojem dla dziecka. Wiem, że wózki nigdy nie odejdą w przeszłość, bo są wygodne. Bardzo często jest tak, że jak ktoś zaczyna "chustować" dziecko okazuje się, że wózek jest niepotrzebny. Zwykle odbywa się to w takiej kolejności. Rzadko ktoś robi odwrotnie, czyli świadomie rezygnuje z wózka na rzecz chusty.

Okazuje się, że i pożegnanie z pieluszką nie musi być trudne. Doskonale wie o tym Kinga Cherek, mama czworga dzieci, w tym trójki urodzonej w domu, autorka książki "Pożegnanie z pieluszkami, czyli jak łatwo i przyjemnie nauczyć dziecko korzystania z toalety".

Ekologiczna opieka nad dzieckiem nie kończy się z chwilą pożegnania z pieluszką. Niektórzy rodzice robią kolejny krok w stronę wyłącznego wychowania i podejmują się edukacji domowej.
Chwaszczyńskie spotkanie dzieci urodzonych w domu pokazuje, jak ciąża, poród, dziecko mogą zmienić styl życia rodziny. Na bardziej świadomy, naturalny, szczęśliwy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki