Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chleb nadziewany walutą, czyli przemytnicze eldorado nad Odrą

Dominik Radecki
Jednym ze sposobów przemytu waluty było ukrywanie pieniędzy w butach
Jednym ze sposobów przemytu waluty było ukrywanie pieniędzy w butach
Pod pojęciem przemytu rozumiano nielegalny wywóz towarów i waluty z Polski do Niemiec. W omawianym okresie obowiązywało rozporządzenie ministra skarbu z 20 stycznia 1939 r. o obrocie pieniężnym z zagranicą oraz o obrocie krajowymi i zagranicznymi środkami płatniczymi. Na jego mocy osoba przekraczająca granicę na podstawie paszportu miała prawo wywieźć z kraju środki płatnicze o wysokości nie większej niż 100 złotych miesięcznie.

Kwota ta była bardzo niska jak na warunki powojenne. Najczęściej przemycanymi towarami zatrzymywanymi przez Wojska Ochrony Pogranicza (formacji powołanej do ochrony granic) były żywność, papierosy, artykuły przemysłowe oraz waluta.

Skarb w butach

Sposoby ukrywania towarów i waluty przez przemytników były bardzo różne. Popularną metodą było chowanie waluty w walizkach. Rozkładano pieniądze na dnie walizki i przykrywano odpowiednio dopasowanym kawałkiem tektury, dzięki temu walizka posiadała drugie dno. Jeden z zatrzymanych w okolicach Szczecina ukrył w ten sposób 111 850 marek niemieckich, 10 240 marek okupacyjnych, 3805 złotych i 20 marek w złocie. Innym przykładem ukrycia waluty było zaszywanie jej w ubraniu - najczęściej w kołnierzach płaszczy i mankietach marynarek. Ciekawym sposobem było chowanie waluty w kapeluszach czy w wózkach dziecięcych. Kobiety ukrywały ją w bieliźnie, natomiast złote obrączki i pierścionki przyczepiały do ciała, nie obawiając się rewizji, a to ze względu na to, że kontrolerami w większości byli mężczyźni.
Walutę nierzadko znajdowano w butach. U jednego z zatrzymanych po oderwaniu zelówek i wierzchnich skórek obcasów znaleziono 51 sztuk monet 20- dolarowych.
Wśród odnotowanych prób przemytu pieniędzy jest ich wywóz w... chlebie. Bochenek, w którym umieszczono gotówkę, wyglądał całkiem zwyczajnie i dopiero po rozerwaniu okazało się, że w środku jest waluta.
Podobnym przypadkiem było ukrycie dolarów w tubce od pasty do zębów. Oczywiście, na pierwszy rzut oka nie odróżniała się ona od innych tubek...

Trumny z kontrabandą

Do przemytu nierzadko wykorzystywano samochody. Towar chowano na pakach ukrytych w beczkach, pod siedzeniami, w motorze czy w ściankach działowych drzwi samochodu.
Zdarzało się, że w swojej działalności przemytnicy ocierali się o makabrę. I to dosłownie. Można w tym kontekście przywołać pracę Grupy Ekshumacyjnej Wojska Polskiego, która miała za zadanie zwożenie zwłok poległych żołnierzy I Armii WP z terenów Niemiec na cmentarz I Armii w Siekierkach. Dowództwo WOP uznało za pewnik, że omawiana grupa przewoziła towar, głównie tłuszcz, ukryty w trumnach. Trumny transportowano samochodami przez Kostrzyn lub - drogą wodną - łodziami przez Odrę w obie strony granicy. Przypuszczano, że członkowie grupy, w tym wyżsi oficerowie, szukali kontaktów i dogodnych rynków zbytu w Szczecinie. Żołnierzom WOP nakazano skierować uwagę na tę możliwość przemytu. Uznano, że kontrola trumien nie jest zbyt wnikliwa - nie otwiera się ich, gdyż są zaplombowane.

Pociąg do bogactwa

Przemytnicy wykorzystywali przejście kolejowe w Kostrzynie. Na tym odcinku kontrolowanie całego pociągu było skomplikowane i męczące. Liczono tylko na pobieżną i nieszczegółową kontrolę pograniczników. Szmuglerzy ukrywali się na dachu pociągu lub osiach, towar chowano w różnych zakamarkach. Wykorzystywano też moment, kiedy pociąg zwalniał bieg przy przejeździe przez granicę i wskakiwano do niego, gdy przeszedł już odprawę.

Innym sposobem uniknięcia kontroli było przekupywanie pograniczników. Oferowano różne kwoty za przepuszczenie przez granicę z nielegalnym towarem. W meldunkach pojawia się często kwota 10000 złotych i oferowanie zegarków. Trudno określić, jaka była skala łapownictwa wśród żołnierzy WOP, ale na pewno część z nich dopuszczała się przekupstwa. W maju 1946 r. aresztowano żołnierza za przeprowadzenie siedmiu przemytników przez granicę i przyjęcie łapówki 2000 złotych, w czerwcu zatrzymano czterech żołnierzy za łapownictwo, którzy przyjęli m.in. dwa zegarki.

W działaniach przemytniczych dużą rolę odgrywały warunki atmosferyczne i pory dnia. Na odcinku granicy w miejscowości Dołuje (okolice Szczecina) stwierdzono, że przemytnicy przekraczają granice w porze nocnej albo w ciągu dnia, po obiedzie. Z analizy meldunków wynika, że zatrzymań dokonywano w godzinach od 20 do 3, niezmiernie rzadko pojawiają się godziny poranne. Zmierzch i noc sprzyjały działalności przemytniczej, ale wzmożona była także w tej porze dnia czujność pograniczników. W okresie zimowym do przekraczania granicy wykorzystywano zamarzniętą rzekę Odrę. Przekraczano ją w miejscach, z których nie korzystano prawie w ogóle w miesiącach ciepłych. Przy okazji uciekano się do forteli, takich na przykład jak użycie białych prześcieradeł, żeby nie być widocznym w śniegu.

Krasnoarmiejcy w akcji

Oprócz osób cywilnych przemytu dokonywali także żołnierze Armii Czerwonej. Przekraczali oni granicę oficjalnie, na wyznaczonych przejściach. To, że nie próbowali omijać punktów, wynikało z tego, że nie obawiali się WOP i nie dawali się też kontrolować. W początkowym okresie po zakończeniu wojny mogli też nie zdawać sobie sprawy z przebiegu granicy zachodniej. Sama granica rozdzielała także strefę okupacyjną niemiecką z jednostkami znajdującymi w Szczecinie, co było utrudnieniem komunikacyjnym pomiędzy jednostkami (kontrole dokumentów, przeszukania). Często dochodziło do strzelanin, grożenia bronią, lekceważenia żołnierzy WOP. Uwagę zwraca fakt, że osobami dokonującymi przemytu byli w większości oficerowie, którzy mieli łatwiejszy dostęp do taboru samochodowego niż szeregowcy.
Można tu przytoczyć kilka meldunków.

20 listopada 1946 r. w punkcie kontrolnym Nowe Linki zatrzymano samochód jadący z Polski do Niemiec. Rosyjski podpułkownik posiadał przy sobie 2 miliony marek niemieckich. 2 grudnia 1946 r. zatrzymano do kontroli radzieckiego majora z 48 kg słoniny, 10 kg cukru, 496 sztukami grzebyków. 22 stycznia 1947 r. na punkcie kontrolnym Nowe Linki zatrzymano samochód osobowy marki adler, w którym podróżowało dwóch cywilnych Rosjan i Niemiec zatrudnieni w Radzieckim Ministerstwie Maszyn Rolniczych. Znaleziono przy nich 13 1160 papierosów, 48 kg słoniny i 9 kg masła. Towar ukryty był starannie pod siedzeniem oraz w motorze. Zatrzymani posiadali dokumenty uprawniające do przejazdu przez granicę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki