Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bursztynowy Słowik ożył. Nowy-stary sopocki festiwal piosenki [PODSUMOWANIE]

Ryszarda Wojciechowska
Z sopockim festiwalem od lat zawsze jest tak samo. Ma swoich zagorzałych zwolenników i wielkie grono przeciwników. Podobnie jest tym razem. Po dwuletniej przerwie do Opery Leśnej w Sopocie wrócił międzynarodowy festiwal, z nowym organizatorem (telewizja Polsat i miasto Sopot) oraz w nowej formule. Ale jak się okazało, wrócił również ze starymi pytaniami.

Bo jeszcze na dobre nie wybrzmiały ostatnie dźwięki festiwalu, a już publicyści muzyczni podzielili się na tych, którzy stwierdzili, że Bursztynowy Słowik jednak umarł, a wskrzeszanie go to jak powoływanie do życia Frankensteina, oraz na tych, którzy są przekonani, że ten pacjent nie tylko znowu zaczął żyć, ale będzie się miał coraz lepiej.

Festiwal nie ma więc lekko. Ale jedno można powiedzieć na pewno - udowodnił, że Opera Leśna w Sopocie znowu się na moment rozbujała i rozśpiewała. W myśl oczywiście starej zasady, że najlepiej bawi nas to, co już dobrze znamy.

A ponieważ najlepiej znamy piosenki zespołu The Beatles, to najbardziej gorąco i żywiołowo było w drugim dniu festiwalu, podczas koncertu składającego się z przebojów tej legendarnej już grupy. Jak za dawnych lat Opera Leśna kołysała się, śpiewała, wiwatowała. Nawet Lech Wałęsa poddał się tej atmosferze i tanecznie się rozhuśtał przy coverach.

Za to pierwszy festiwalowy dzień - konkursowy, był mocno nierówny. Sama idea konkursu jest bardzo prosta. Z krajów Europy przyjeżdżają do nas artyści, którzy w ostatnim roku sprzedali u siebie najwięcej płyt. Sami topowi. A my ich słuchamy i SMS-ami wybieramy najlepszego. Do tego doszedł jeszcze pomysł, żeby pozyskać do współpracy europejskie stacje telewizyjne. Efekt prac nad tegorocznym konkursem był taki, że wystąpiło 14 wykonawców, a prawa do retransmisji zakupiły cztery zagraniczne telewizje. Za mało, żeby się tym już cieszyć. Za dużo, żeby narzekać. Przesadą byłoby jednak stwierdzenie, że Bursztynowy Słowik musiał sobie, z powodu zbyt małego zainteresowania poza Polską, wyrywać pióra z rozpaczy.

Oglądając konkursowe zmagania, można było odnieść wrażenie, że dla każdego miało być coś atrakcyjnego. Dla starszej publiczności był muzyczny dinozaur Gerard Lenorman z Francji, który największe triumfy święcił w latach 70. i 80. W Sopocie zaśpiewał swoją odkurzoną piosenkę sprzed lat. Tony Carreira to, jak żartowano, portugalski Julio Iglesias, tyle że młodszy, chociaż też multimiliarder i ze sporą liczbą platynowych płyt na koncie. Grupa Gotthard - wizytówka Szwajcarii, to również nie pierwszej młodości panowie, którzy jednak potrafią ostro przygrzać muzycznie.

Na drugim biegunie była młodzież, np. tak egzotyczna jak Albańczyk Alban Skenderaj czy Rosjanka Maksim - jedno z większych rozczarowań festiwalu, z gwiazdorskimi fochami (przeczołgała ekipę techniczną podczas prób), ale ze słabym głosem. Nic dziwnego, że w kuluarach zastanawiano się, jak się jej udało sprzedać debiutancką płytę w nakładzie miliona i 200 tys. egzemplarzy?

Ostatecznie Bursztynowy Słowik pofrunął do Szwecji. Zwyciężył Eric Saade - cudowne dziecko szwedzkiego rynku muzycznego, który zaczynał jako 15-latek. Przed rokiem zajął trzecie miejsce w finale konkursu Eurowizji w Düsseldorfie. A dziś ten 22-letni wokalista, śpiewający w stylu dance i pop, ma na koncie trzy albumy. Do zwycięstwa jego popowej piosenki przyczyniła się też pewnie jego "ciasteczkowa" uroda, którą oczarował polskie fanki. I to one słały SMS-y. Przegrał z nim Islandczyk Mugison, który także zauroczył polską widownię, ale oryginalnością swojej muzyki. W rezultacie reprezentant Islandii zajął drugie miejsce. Ale i tak, jak mówił organizatorom, wyjeżdża z Polski szczęśliwy.

Nawet niezbyt wprawny obserwator zorientował się, że w konkursie brakuje reprezentantów takich krajów jak Wielka Brytania, Włochy czy Niemcy. Odpowiedź na pytanie o powody ich nieobecności jest prosta i wiąże się z pieniędzmi. Otóż tegoroczni uczestnicy konkursu pobierali honorarium za występ. Jak mówi bowiem dyrektor festiwalu Marcin Perzyna: - To nie byli debiutanci, którzy przyjechali do Sopotu po sławę albo po to, żeby poszerzyć własne terytorium muzyczne, tylko gwiazdy w swoich krajach. Nie śpiewali więc u nas za darmo. Można wysnuć z tego wniosek, że nie na wszystkich topowych artystów było organizatora stać. W kuluarach krążyły wieści o wielkiej gaży, jakiej zażądał brytyjski wokalista za przyjazd do Sopotu. Podobnie było z reprezentantem Włoch.

Dyrektor Perzyna mówi na razie ostrożnie, że po tym pierwszym festiwalu wyciągnął już pewne wnioski. Ale się jeszcze nimi nie dzieli. Wie jedno - że formuła tego festiwalu wymaga dopracowania.
- Na pewno będę chciał doprowadzić do tego, żeby w przyszłości na tym festiwalu były dwie nagrody - jedna przyznawana przez publiczność i druga przez profesjonalne gremium międzynarodowe, które by można nazwać europejską akademią muzyczną - deklaruje.

Czy to wpłynie na jakość konkursu? Czas pokaże.
O ile więc można mieć wątpliwości co do Bursztynowego Słowika, o tyle drugi dzień był strzałem w dziesiątkę. Pomysł, żeby uczcić 50-lecie zespołu The Beatles, bardzo się publiczności spodobał. Najciekawsze aranżacje tych starych przebojów zaprezentowało młode pokolenie wykonawców, np. grupa Lemon, która świetnie zaśpiewała "All you need is love", czy zespół Afromental i ich brawurowe "Come together". Może jedynie rozczarował Ryszard Rynkowski, który raczej wychrypiał niż zaśpiewał słynne "Imagine".

Zostajemy więc z mieszanymi festiwalowymi uczuciami, ale też z nadzieją, że za rok będzie lepiej. A już na pewno inaczej. Bo pomysł zakończenia lata z Bursztynowym Słowikiem nie jest zły.

Możesz wiedzieć więcej! Kliknij, zarejestruj się i w sierpniu korzystaj za darmo: www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki