Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Brutalne morderstwo w Gdańsku. Czy ktoś chciał uciszyć Adama K.? [ZDJĘCIA Z MIEJSCA TRAGEDII]

Jacek Wierciński, Szymon Zięba
Karolina Misztal/ Dziennik Bałtycki
Zamordowany 33-letni Adam K. był oskarżony o nielegalny handel bronią. Razem ze swoją 30-letnią partnerką i 1,5-roczną córką zginął tydzień przed rozprawą, na której miał zeznawać - potwierdził nam Rafał Terlecki, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku. W czwartek po południu ciała trzyosobowej rodziny znaleziono w mieszkaniu w kamienicy przy ul. Długiej w centrum Gdańska. Miał odkryć je brat jednej z ofiar.
NOWE FAKTY ws. potrójnego zabójstwa w Gdańsku: w Elblągu zatrzymano 40-latka, który może mieć związek z tą zbrodnią

Proces w sprawie handlu bronią toczył się przeciw zamordowanemu od początku marca ubiegłego roku. Gdyby mężczyzna został skazany, mógłby spędzić w więzieniu nawet 10 lat. Mimo to nie zastosowano wobec niego tymczasowego aresztu - odpowiadał z wolnej stopy.

- Akt oskarżenia przeciwko Adamowi K. wpłynął w listopadzie 2011 roku, pierwsza rozprawa odbyła się w marcu 2012 r. - relacjonuje Rafał Terlecki i dodaje, że przeprowadzono już kilka rozpraw, a termin kolejnej został wyznaczony na 21 marca. Oskarżony stawiał się na rozprawy, zeznawał już w sprawie.

Jak się okazało, należący do mężczyzny garaż funkcjonariusze przeszukali dopiero w piątek, wyjaśniając okoliczności mordu, którego ofiarą padł Adam K. i jego rodzina. Śledczy oficjalnie nie mówią nic na temat tego, na co natrafili podczas przeszukania. Według naszych ustaleń, pirotechnicy zabezpieczyli bardzo dużą ilość magazynków do kałasznikowa i co najmniej kilka sztuk broni palnej długiej, w tym broń automatyczną o dużym polu rażenia. Funkcjonariusze przypuszczali, że mogą natrafić tam także na materiały wybuchowe. Teren został więc otoczony kordonem bezpieczeństwa, a policjanci rozważali możliwość ewakuacji mieszkańców okolicznych domów. Przed przeszukiwanym garażem z godziny na godzinę rosła liczba skrzyń, których zawartości śledczy wciąż nie zdradzają. Niezależni eksperci, którym pokazaliśmy zrobione przez nas na miejscu zdarzenia zdjęcia, zauważają, że uchwyty zabezpieczonych skrzyń sugerują ich pochodzenie z zasobów armii. Nie wiadomo jednak, czy polskiej.

- Zamordowany prowadził działalność gospodarczą. Zajmował się między innymi kolekcjonowaniem różnych eksponatów, takich jak medale czy broń historyczna - tłumaczyła prokurator Renata Klonowska, szefowa Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Śródmieście , gdy pirotechnicy przeszukiwali garaż należący do zabitego.

Broń kolekcjonerska powinna być pozbawiona cech użytkowych. Na jej posiadanie zgodę musi wydać także policja. Czy arsenał zabezpieczony w garażu przy ul. Długiej był legalny - tego jeszcze nie wiadomo.

Motyw popełnienia zbrodni także nie jest znany. Prokuratorzy nie wykluczają żadnego scenariusza.

Według ich dotychczasowych ustaleń, dorośli zginęli od strzałów z broni. Prawdopodobną przyczyną śmierci dziecka mogło być uderzenie kolbą. Ciała miały być ułożone w specyficzny sposób: dorośli równolegle do siebie, zwłoki dziecka prostopadle między nimi. Mimo przeprowadzonej sekcji zwłok prokuratura odmawia udzielenia informacji w tej sprawie.

Rozpoczęte w czwartek dochodzenie już dzień później trafiło na najwyższy prokuratorski szczebel. Jeszcze wczoraj rano zajmowali się nim śledczy z Prokuratury Rejonowej Gdańsk-Śródmieście. Kilka godzin później postępowanie przekazano Prokuraturze Okręgowej, a następnie - Apelacyjnej. Tam zajął się nią Wydział V: do spraw zwalczania przestępczości zorganizowanej, zajmujący się również przeciwdziałaniem korupcji. Jak podkreślają śledczy - to wyjątkowa sytuacja.

- To zabójstwo, jakiego Gdańsk nie pamięta od wielu, wielu lat. Prokurator apelacyjny zadecydował, że waga tego przestępstwa wymaga, aby to właśnie "piątka" prowadziła postępowanie w tej sprawie - powiedziała nam po piątkowej konferencji prasowej Barbara Sworobowicz, rzecznik prasowy Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. Dodała przy tym, że wybór prokuratora nie powinien sugerować, w którą stronę podąży śledztwo. - To, że ten wydział zajmie się sprawą oznacza, że funkcjonariusze mają tam bardzo duże doświadczenie. To osoby specjalizujące się w tego typu przypadkach.
Wyjaśnienie okoliczności, w których doszło do tragedii, jest priorytetem również dla policji.

- Sprawą zajmuje się nie tylko specjalnie powołana przez komendanta wojewódzkiego kilkuosobowa grupa dochodzeniowo-śledcza, ale także kilkudziesięciu funkcjonariuszy, którzy m.in. zabezpieczają i sprawdzają monitoringi, przesłuchują świadków i badają inne ślady - wylicza Błażej Bąkiewicz z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.

Mimo że policjanci o pomoc w ustaleniu okoliczności morderstwa apelują do mieszkańców (została uruchomiona specjalna infolinia 800 677 777, na którą anonimowo mogą dzwonić świadkowie), do mediów trafiają strzępki informacji.

- Prokuratura, gdy będzie gotowa, udzieli konkretnych informacji - zapowiedziała Sworobowicz. Wcześniej odmówiła odpowiedzi na niemal wszystkie postawione przez dziennikarzy pytania. - Sprawa jest wyjątkowa, zginęły trzy osoby, w tym półtoraroczne dziecko.

Fakty, które do tej pory ujrzały światło dzienne, mogą wskazywać, że śmierć 33-letniego mężczyzny miała położyć kres zeznaniom, które składał przed Sądem Rejonowym Gdańsk- -Południe. Możliwe, że K. miał zostać objęty statusem świadka koronnego. Wtedy, w świetle prawa i z pomocą odpowiednich organów, zagwarantowano by mu ochronę osobistą, zmianę tożsamości oraz nowe miejsce pobytu lub zatrudnienia. Tymczasem mężczyzna - jak potwierdzają śledczy - od lat żył z rodziną w tym samym mieszkaniu przy ul. Długiej.

Opinią publiczną najbardziej wstrząsnęła śmierć jego córki. - Dlaczego musiało zginąć dziecko? - pytają zszokowani sąsiedzi.

Być może była to manifestacja siły osób, z którymi K. mógł prowadzić nielegalny interes. W ten sposób chciano zastraszyć go i sprawić, by wycofał złożone wcześniej zeznania. Płaczące dziecko mogło stanowić przeszkodę w cichej egzekucji dorosłych.

Pierwsze medialne doniesienia sugerowały, że Adam K. zginął w wyniku gangsterskich porachunków.

- To była normalna rodzina - jeszcze w czwartek ucinała spekulacje Klonowska. Te ucichły jednak tylko na kilkanaście godzin. Coraz więcej zaczęło bowiem wskazywać na to, że motywem wyjątkowo brutalnego mordu był rabunek: prokuratura nie wykluczała bowiem, że zginęła część kolekcji zgromadzonej przez mężczyznę. Tymczasem na jaw wyszło również, że 33-latek nie był znany w środowisku lokalnych kolekcjonerów militariów. Wiadomo również, że przed sąsiadami ukrywał zawartość garażu. Tłumaczył im, że jego samochód jest zbyt duży, żeby tam nim wjechać, przekonywał, że zakup garażu to "inwestycja na przyszłość".

Najświeższe doniesienia rzuciły na sprawę zupełnie nowe światło. Podejrzana zawartość garażu i oskarżenia o nielegalny handel bronią sugerują, że wątków w sprawie może pojawić się co najmniej kilka. Z godziny na godzinę przybywa znaków zapytania, a śledczy wciąż milczą.

Napisz do autorów: [email protected], [email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki