18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biblia na ekranach kin. Czy filmy "Noe. Wybrany przez Boga" oraz "Syn Boży" są warte obejrzenia?

Jarosław Zalesiński
Fizyczna uroda Diogo Morgado predestynuje go do odgrywania roli Jezusa?
Fizyczna uroda Diogo Morgado predestynuje go do odgrywania roli Jezusa? mat. prasowe
"Noe. Wybrany przez Boga" oraz "Syn Boży" to najświeższe hollywoodzkie filmy, które pokazują dwa sposoby przekładania Biblii na kino masowe. Każdy z tych sposobów obciążony jest innymi wadami.

Czyżby kino przeżywało nagłe nawrócenie? Hollywood wypuszcza biblijną megaprodukcję "Noe. Wybrany przez Boga", wyreżyserowaną przez Darrena Aronofsky'ego, twórcę "Zapaśnika" i "Czarnego łabędzia", w gwiazdorskiej obsadzie: z Russelem Crowe'em, Anthonym Hopkinsem, Jeniffer Connelly i Emmą Watson. W polskich kinach można oglądać film "Syn Boży", producenckiego duetu Roma Downey-Mark Burnett, z Diogo Morgado w głównej roli i z utytułowanym hollywoodzkim twórcą muzyki Hansem Zimmerem.

Jakieś kinowe nawrócenie zatem? Niekoniecznie. Dwie jaskółki jeszcze wiosny nie czynią. A oba te filmy są - używając religijnie kojarzącego się powiedzenia - z tak różnych parafii, że nie miałoby sensu podciąganie ich pod jakiś wspólny mianownik. Choć z ich pojawienia się obok siebie coś ciekawego jednak wynika.

Noe był eko

Film Aronofsky'ego nie został dopuszczony do kinowej dystrybucji w kilku krajach arabskich, a w samej Ameryce pomrukiwały na reżysera niektóre chrześcijańskie środowiska. Muzułmanów oburzyło przedstawianie wizerunku jednego z biblijnych proroków, co kłóci się z zasadami islamu. Zaś co poniektórych chrześcijan wzburzyła swoboda, z jaką Aronofsky potraktował biblijny mit. Oburzać się raczej nie ma na co, bo Aronofsky nie jest w swoim filmie żadnym świętokradczym obrazoburcą, urażającym religijne uczucia. Ale że traktuje dzieje Noego z nadzwyczajną wprost swobodą - to prawda.

A wszystko to stąd, że przygoda Aronofsky'ego z Biblią zaczęła się - od komiksu. Aronofsky jest współautorem komiksowego zeszytu "Noe. Za niegodziwość ludzi" (wydanego także w Polsce), opartego na historii potopu i arki Noego. Ba, jego biografowie twierdzą, że jakiś wyróżniony w literackim konkursie wiersz, napisany przez nastoletniego Darrena, odnosił się właśnie do noachickiego mitu. Musiał więc Noe tkwić w wyobraźni Aronofsky'ego od dawna.

Komiksowe źródło czuje się w filmie bardzo wyraźnie, choćby w prostych do bólu dialogach. Ale więcej niż komiksowi "Noe. Wybrany przez Boga" zawdzięcza kinu, zwłaszcza temu wszystkiemu, co do jego widowiskowości wniosło ostatnich kilka lat. W niektórych momentach ma się aż ochotę sprawdzać na bilecie, czy aby nie pomyliliśmy sali i nie oglądamy któregoś z opartego na prozie Tolkiena filmów Petera Jacksona. Upadłe anioły, które pomagają ludziom ocaleć z potopu (tylko proszę nie wertować Biblii w poszukiwaniu wersetów, które by o czymś takim opowiadały!), wyglądają wypisz wymaluj jak Drzewce z filmów Jacksona. Ściślej: jak Drzewce skrzyżowane z wieloramiennymi Transformersami, o tyle innej natury, że służącymi dobrej sprawie. Takich kinowych skojarzeń nasuwa się przy okazji tego filmu więcej: czy ludzie na skale, zalewani przez wzbierające fale potopu, nie przypominają trochę pasażerów, osuwających się po pionowo wzniesionym pokładzie Titanica?

Przede wszystkim zaś - czy wykładana w tym filmie ekofilozofia jakiegoś mitycznego, pierwotnego stanu ładu i harmonii pomiędzy Stwórcą i całym jego stworzeniem: roślinami, zwierzętami i człowiekiem, nie może się nam kojarzyć z podobnymi ideami z "Avatara" Jamesa Camerona? Czy Eden Aronofsky'ego nie jest niezniszczoną jeszcze przez ludzi Pandorą Camerona? Nie chodzi o bezpośredni wpływ, ale o pokrewny klimat intelektualny i duchowy.

Biblijny mit w filmie Aronofsky'ego to jedynie rama, bardzo zresztą swobodnie budowana. Na tej ramie rozpięte są obrazy, które sporo zawdzięczają widowiskowości spod znaku tolkienowskich filmów Jacksona (co notabene pokazuje, że kiedy chce się dzisiaj nakręcić jakiś "duchowy", odnoszący się do religijnego myślenia, ale niewyznaniowy film, odruchowo sięga się po fantasy i Tolkiena; ciekawe, co by na to Tolkien powiedział...). A w te obrazy Aronofsky wkłada treści, które do jakiegoś stopnia są wspólnym dobrodziejstwem lewicowo myślącej Ameryki, a do jakiegoś stopnia - własnymi przemyśleniami Aronofsky'ego.

Ten osobisty ton jest chyba największą wartością tego filmu. Kiedy już oswoimy się z komiksowymi dialogami i wybaczymy stylistyczne kalki, dostrzeżemy, że reżyser z czymś się autentycznie zmaga i o coś bardzo serio pyta. Jego Noe jest typem mężczyzny wojownika, który ratuje swoją rodzinę nie tylko z wód potopu, ale też chce ją wyrwać spod władzy zła, które zagnieździło się w ludzkiej duszy. Skoro zaś wykorzenienie zła nie wydaje się możliwe, Noe gotów jest wygubić ludzkość, by przywrócić pierwotny stan harmonii. Czy jednak nie staje się w ten sposób patriarchalnym fanatykiem, który powoduje więcej złego niż dobrego? Przekonująco zagrany przez Crowe'a Noe daleki jest od nieznośnej jednowymiarowości bohaterów filmu Camerona. To prawdziwie tragiczna postać, człowiek, który musi pogodzić się z ludzką słabością i grzesznością po to, by nauczyć się budować ludzki - czyli z definicji niedoskonały - świat.

Niejednoznaczny był też bohater "Zapaśnika" Aronofsky'ego, przegrany mistrz wrestlingu, w którego poświęceniu za innych wyczuwało się dyskretne religijne tony. Jakkolwiek reżyser ten chodzi nieortodoksyjnymi ścieżkami, z pewnością nie jest świadomym gorszycielem.

Jezus był sweet

Tak jak u Aranofsky'ego wyczuwało się komiksowe źródło, tak w przypadku producenckiego duetu filmu "Syn Boży", Romy Downey i Marka Burnetta, widzi się od razu ich doświadczenie dokumentalistów. To w końcu producenci telewizyjnego, cieszącego się wielką popularnością serialu "Biblia". Ich "Syn Boży" stara się bardzo rzetelnie pokazać polityczne i społeczne tło życia Jezusa, okupowaną przez Rzymian Palestynę. Pokazuje brutalnych żołnierzy i urzędników imperium, a obok nich - żydowskich kapłanów, którzy postanawiają zabić niebezpiecznego proroka z Galilei, bojąc się rzymskiego odwetu za ewentualne religijne zamieszki. Film pokazuje też apostołów jako zwykłych ludzi, chwiejnych, z mnóstwem słabości. Przede wszystkim zaś pokazuje Jezusa jako prawdziwego Syna Bożego, mającego moc pochodzącą z wysoka. Jego dzieła, tak zwykłe fakty, jak i cuda, pokazywane są z tą samą dosłownością. Grany przez Diogo Morgado Jezus jest naprawdę Bogiem, który wcielił się w człowieka. Gdybyż jeszcze aktor, którego fizyczna uroda predestynuje do roli Jezusa, spróbował w inny sposób niż nieschodzącym z ust uśmiechem pokazać łagodność i życzliwość Jezusa. Gdybyż skali emocji różnych postaci nie pokazywałyby tak często wilgotne od łez oczy i łamiący się ze wzruszenia głos...

Film ma bez wątpienia dużą katechetyczną wartość, jest taką kinową "Biblia pauperum", ewangelią w obrazkach, przystępnie opowiadającą o najważniejszych opisanych w ewangeliach wydarzeniach. Czy jednak film, który cechuje estetyka świętych obrazków, ma dzisiaj moc nawrócenia kogokolwiek na cokolwiek? Tak jak działała słynna "Pasja" Mela Gibsona?
"Syn Boży" oraz "Noe. Wybrany przez Boga" pokazują razem dwa możliwe sposoby przekładania dzisiaj Biblii i chrześcijaństwa na kino, to nastawione na masowego odbiorcę. Można to robić "po bożemu", odwołując się do mocno już zużytej estetyki. Albo robić to "po swojemu", co obiecuje lepszy efekt artystyczny, ale naraża na ryzyko, że pierwotny przekaz zostanie mocno zniekształcony, do tego czasem stopnia, że przestanie być sobą.

Mel Gibson potrafił jakoś ten rebus rozwiązać. Pewnie dzięki temu, że jego "Pasja" była osobistym świadectwem reżysera, jego wyznaniem wiary. Z tego brała się siła oddziaływania filmu. No, ale "Pasja" nie powstała w hollywoodzkiej wytwórni...
[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki