Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bezdomność cały rok

Redakcja
Debata, w ramach kampanii "Werbel Demokracji", odbyła się w redakcji "Polski Dziennika Bałtyckiego"
Debata, w ramach kampanii "Werbel Demokracji", odbyła się w redakcji "Polski Dziennika Bałtyckiego" Przemek Świderski
W redakcji "Polski Dziennika Bałtyckiego zastanawiano się nad przyczynami, stereotypami i pomocą tym, którzy nie mają dachu nad głową

Na ile problem bezdomności jest istotny w kontekście debaty publicznej? Na ile warto o nim mówić, gdy robi się troszeczkę cieplej i gdy nie jest to temat dla władz i mediów priorytetowy? Gdy opinia publiczna nie do końca chce o nim słuchać?

Michał Guć, wiceprezydent Gdyni: - O bezdomności trzeba mówić zawsze. Mówienie tylko zimą, gdy istnieje zagrożenie, że bezdomni będą zamarzać na dworcach czy w altankach, jest bagatelizowaniem tematu. To zajmowanie się nim tylko wtedy, gdy może prowadzić do tragedii w wymiarze medialnym. Nie mamy więcej bezdomnych zimą, a mniej latem. I trzeba o nich mówić właśnie wtedy, gdy nie ma zagrożenia dla zdrowia i życia. W okresie zimowym pracownicy socjalni muszą być szczególnie wyczuleni na zabezpieczenie osoby bezdomnej przed warunkami klimatycznymi, czasami przed samą sobą. Poza sezonem zimowym jest czas na pracę organiczną, pomoc w wychodzeniu z bezdomności, uruchamianie programów czy zajmowanie się profilaktyką. Nigdy nie ograniczymy bezdomności, jeśli nie zaczniemy właśnie od ograniczania dopływu osób bezdomnych w populacji.

Paweł Orłowski, wiceprezydent Sopotu: - Gdy rozmawiamy o bezdomności zimą, nie rozmawiamy o jej przyczynach, możliwościach przeciwdziałania, polityce skierowanej na wychodzenie z bezdomności, tylko o wycinkowym problemie związanym z ochroną życia i zdrowia ludzkiego. A on nie jest przyporządkowany do danej pory roku. Co więcej, w różnych okresach pojawiają się dodatkowe kwestie z nim związane. Na przykład latem kładziemy mniejszy nacisk na aktywowanie ludzi bezdomnych, ponieważ wtedy znajdują jakieś źródło dochodów. Zawsze jednak kluczowe są wszelkie działania profilaktyczne. Gdy odpowiednio wcześnie zauważymy problem, jesteśmy w stanie go monitorować, wyjść z pomocą, tłumacząc osobom zagrożonym wykluczeniem, jakie mają możliwości, aby nie stać się osobą bezdomną.

Ewa Kamińska, wiceprezydent Gdańska: - Kwestia profilaktyki to odrębny, ogromny obszar do dyskusji. Inne to zagrożenie bezdomnością, sama bezdomność, proces wychodzenia z niej i radzenia sobie z nią. W Gdańsku jest ponad 600 nie- wykonanych wyroków eksmisyjnych. Lokali, które miasto jest w stanie udostępniać jako socjalne czy tymczasowe, mamy 108. Zazwyczaj, gdy się dochodzi do któregoś numeru na liście okazuje się, że straciliśmy tego człowieka z oczu. Przyszedł nam do głowy pomysł, że trzeba zacząć z tymi ludźmi pracować. Pomóc przetrwać moment, w którym są w tej chwili, wyjść z niego i znaleźć się w lokalu komunalnym. Praca z urzędnikami nad przygotowaniem takiego programu obnażyła naszą niewielką wiedzę i niechęć do pomocy... Pytali: "skoro ta praca ma być skomplikowana, angażować psychologów i tyle kosztować, to z jakiej racji fundować ją tym ludziom?". Bardzo ważne jest przebrnięcie przez to myślenie do momentu akceptacji, że to ścieżka dobrze przemyślana i zorganizowana, że daje szansę rozwiązania problemu, który przecież jest nasz. Miasta i ludzi, którzy w nim żyją.
Jak duże jest przyzwolenie opinii publicznej do tworzenia alternatywnych rozwiązań dla ludzi, którzy się pogubili?

Ewa Szczypior, Pomorski Urząd Wojewódzki: - Niezbędne jest mówienie o bezdomności jako o problemie, który ma swoje przyczyny, przebieg i skutki przez cały rok, żeby dawać szansę na podniesienie świadomości społecznej. A ona jest procesem, więc nie ma możliwości, żeby coś przyspieszyć. Do polityków, do sektora wspierającego osoby zagrożone wykluczeniem należy pokazywanie kosztów społecznych tego, co nazywamy zaniechaniem. Zaniechanie jest czasem bardzo kosztowne. Trzeba mówić o bezdomności i jej przyczynach w wielu aspektach, bo one pochodzą z wielu kategorii. Na przykład zdrowia, szczególnie psychicznego. Nawet bardzo dobrze rozwinięte systemy pomocy mają bardzo wielu bezdomnych z kręgu osób z zaburzeniami psychicznymi. Ważne jest udzielanie pomocy zgodnie z obecną potrzebą, na takim poziomie i w takiej intensywności, jaka jest potrzebna. I blisko kryzysu. Bardzo często w przypadku bezdomności z pomocą wchodzimy dopiero wtedy, gdy kryzys jest już wieloletni i koszty pomocy są duże. O wiele większe niż te, które ponieślibyśmy interweniując wcześniej, nawet jednorazowo i w krótszym terminie. Z naszych diagnoz wynika, że kobiety z dziećmi przebywające w placówkach doświadczają wszystkiego złego, co niesie instytucjonalizacja. Wzrastają w sytuacji wykluczania i systemu, w który bardzo trudno im będzie wchodzić. Są odrzucone przez własne rodziny. W systemie opieki na dzieckiem i rodziną nie nabywają umiejętności społecznych, emocjonalnych, zawodowych, które dają szansę utrzymania się w życiu. Zgadzam się, że trzeba mówić cały rok o tym problemie i pewnie tak jest, że przy jego złożoności trzeba dokonywać wyborów. W kampanii "Werbel Demokracji" wybraliśmy łamanie stereotypów postrzegania przyczyn bezdomności. Myślę, że z tego często wynika odrzucenie osoby bezdomnej.

Michał Guć: - Jest jedna bardzo ważna rzecz o której trzeba powiedzieć, wspólna dla kampanii i polityki społecznej. Tak naprawdę nie mówimy o jakimś abstrakcyjnym problemie bezdomności. Problem bezdomności to człowiek. Polityka społeczna nie jest polityką obronną - zawrzemy sojusz, kupimy 500 czołgów, rakiety międzykontynentalne... Polityka społeczna to suma indywidualnych losów setek tysięcy ludzi i musimy w niej schodzić do poziomu pojedynczej osoby. Później można sytuacje grupować, by powiedzieć: "aha, mamy grupę starszych niepełnosprawnych bezdomnych". Nie będziemy ich aktywizować i ganiać z kartą pracy. Musimy się nimi zaopiekować. Ale możemy też mieć grupę osób, które są uzależnione od alkoholu i trzeba im pomóc z uzależnienia wyjść. Będą i tacy, którzy nie mają woli i nie mają za bardzo perspektyw wyjścia z bezdomności, więc trzeba im pomóc, żeby nie zamarzli. W naszej działalności publicznej, w działalności samorządu, musimy patrzeć przez pryzmat pojedynczej osoby i dobierać do niej takie narzędzia, które są w stanie jej pomóc skutecznie wyjść z bezdomności, ewentualnie zabezpieczyć potrzeby życiowe przy jak najmniejszym poziomie uzależnienia od instytucji. Mamy świadomość, że będzie też grupa ludzi, którzy zaszli już za daleko. Kampania "Werbel Demokracji" nie ma więc pokazać, że istnieje problem bezdomności, że on jest ważny, więc pochylmy się i zastanówmy nad nim. Ma pokazać, że bezdomny to człowiek, który wpadł w jakiś problem, a ten problem nie zawsze był jego winą. To czasami wynik różnych uwarunkowań - fizycznych czy psychicznych. To pewna historia. Nawet, jeśli ktoś zawinił, należy mu dać szansę. Chodzi nie tylko o pomoc instytucjonalną, także o wyciągnięcie ręki przez społeczność lokalną, która np. da pracę. Nie mamy sytuacji, w której zbudujemy jeden idealny model i powiemy "no, to załatwiliśmy problem bezdomności". Nie uczulimy ludzi, by każdy był na tyle poprawny politycznie, że gdy usłyszy: "bezdomny", nie powie" "żul", tylko: "biedny człowiek". Musimy wiedzieć, że każda osoba, która dzisiaj jest bezdomna, ma jeszcze szansę i tę szansę trzeba jej dać. Pokazać, co my robimy jako instytucje publiczne, a co we współpracy z organizacjami pozarządowymi. Co każdy człowiek może zrobić, by osobom bezdomnym w jakiś sposób pomagać. Myślę, że tu jest klucz do sukcesu.
Paweł Orłowski: - Jedyną możliwością uwiarygodnienia dyskusji o problemie jest szczerość do bólu. Z jednej strony pokazanie przyczyn, które powodują bezdomność, tego, co się dzieje w okresie wychodzenia z niej. I pozytywnych wzorów, bo takich jest dużo. Z drugiej strony trzeba wskazywać problemy. Pewnie, gdybyśmy każdego publicznie zapytali, powie : "tak, trzeba wesprzeć". Ale publiczne mówienie o bezdomności kończy się na prostym działaniu typu wsparcie celowym zasiłkiem, żywnością czy odzieżą. To bardzo ważne, ale nie można się do tego ograniczać. Jeśli to działanie nie jest monitorowane, skutki nie są pozytywne. Podobnie będzie w dyskusji o bezdomności, jeśli dotyczyć będzie tylko jednej płaszczyzny. Opinia publiczna musi mieć pełnię wiedzy. Każdy, w czystym odruchu serca, czasami chcąc mieć lepsze samopoczucie, wspomaga osoby bezdomne, dając im pieniądze. Ale jeśli nie powiemy, co jest skutkiem tego działania, zawsze będziemy wpadać w stereotyp. Szkodzimy, a nie pomagamy, bo ci ludzie nie mają woli aktywowania.

Zatem - wspierajmy instytucje, a nie osoby. Z badania Eurobarometru z 2006 roku wynika, że w Norwegii 80 procent mieszkańców wspiera organizacje, 15 procent indywidualne osoby. W Polsce jest odwrotnie.

Ewa Szczypior : - To przeszkadza jakości pomagania. Przepychanie się w łamaniu stereotypu, co jest pomocą, a co nie, jest bardzo trudne. A chodziło- by nam, by móc planować system pomocy nie tylko w oparciu o publiczne pieniądze.

Debatę w ramach kampanii "Werbel Demokracji" prowadzili: Aleksandra Dylejko z redakcji "Polski Dziennika Bałtyckiego" oraz Piotr Olech z Pomorskiego Forum na rzecz Wychodzenia z Bezdomności. Pełen zapis dyskusji na stronach www. gdansk.naszemiasto.pl oraz www.pfwb.org.pl

Lista Obecności

W debacie udział wzięli: Michał Guć, wiceprezydent Gdyni, Paweł Orłowski, wiceprezydent Sopotu, Ewa Kamińska, wiceprezydent Gdańska, Ewa Szczypior z Pomorskiego Urzędu Wojewódzkiego, Krystyna Dominiczak z Pomorskiego Urzędu Marszałkowskiego, Mariola Rynkiewicz-Gończ z Urzędu Miejskiego w Słupsku oraz Bolesław Kawka z Pomorskiej Rady Osób Bezdomnych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki