Kilka tygodni temu do Zakładu Karnego w Czarnem trafiła paczka, w której znajdował się ponad kilogram substancji niewiadomego pochodzenia. Badanie testerem narkotyków wykazało, że w paczce może znajdować się narkotyk. Policjanci wysłali substancję do badań w Wojewódzkim Laboratorium Kryminalistycznym.
- To standardowa procedura - mówi Karol Dziemiańczyk, zastępca komendanta człuchowskiej policji. - Wprawdzie nie mamy takiego obowiązku, ale każdą podejrzaną substancję wysyłamy do laboratorium. W tym konkretnym przypadku okazało się, że w paczce przesłanej do ZK nie było amfetaminy, na co wskazywałby tester, lecz aminokwasy - jakaś substancja stosowana przez osoby ćwiczące na siłowni. Funkcjonariusze służby więziennej zachowali się, jak należy. Prawdopodobnie dysponują takimi samymi testerami jak my i weryfikacja była niezbędna.
Ta sprawa wkrótce prawdopodobnie zostanie umorzona.
Kilka tygodni temu głośno było o sprawie 79-letniej mieszkanki Dolnego Śląska, która wysłała przebywającemu w areszcie śledczym synowi paczkę z cukrem. Funkcjonariusze SW sprawdzili ją testerem do narkotyków. Wynik był pozytywny. Prawie pół roku od momentu przechwycenia przesyłki minęło do chwili, gdy starsza pani została oczyszczona z podejrzeń. W laboratorium ustalono bowiem, że substancja wysyłana do aresztu przez kobietę to faktycznie cukier.
Poprosiliśmy człuchowskich policjantów o przeprowadzenie testu z cukrem pudrem. Kilka gramów cukru wsypaliśmy do testera. Po chwili przybrał on ciemnobrązowy kolor. Dla porównania zbadaliśmy również sól kuchenną. Tester się nie zabarwił.
- Testerem wykonywana jest jedynie wstępna weryfikacja, o pomyłce nie ma więc mowy - zaznacza Karol Dziemiańczyk. - Na weryfikację w laboratorium kryminalistycznym czekamy około trzech tygodni. Dopiero po tym czasie, jeśli fakt posiadania przez kogoś narkotyków się potwierdzi - prokurator może postawić zarzuty.
Niekiedy badania w laboratorium mogą uratować skórę nawet osobom, którym wydawało się, że faktycznie kupiły narkotyki.
W powiecie człuchowskim kilka razy w ubiegłym roku okazywało się, że zamiast marihuany amatorom palenia sprzedawano inne zielsko.
- Ze 2-3 razy zdarzało się, że zabezpieczaliśmy niewielkie dawki substancji przypominającej wyglądem marihuanę - mówi komendant Dziemiańczyk. - Dopiero po badaniach okazywało się, że badana substancja to na przykład tymianek, czy też tymianek zmieszany z tytoniem. Osoba, u której zabezpieczaliśmy susz, była przekonana, że będzie miała spore kłopoty, gdyż faktycznie była w posiadaniu narkotyku. Po sprawdzeniu okazywało się jednak, że została oszukana przez handlarza.
Czytaj także:
- Chciał sprzedawać narkotyki podczas zabaw andrzejkowych
- Grupa przemytników rozbita. Narkotyki nie trafią na rynek
- Chcieli ukisić narkotyków
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?