Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Armand Ryfiński: Żądanie 30 mln zł odszkodowania przez ministra Nowaka to sygnał dla mediów

Rozm. Jacek Wierciński
Armand Ryfiński
Armand Ryfiński Przemek Świderski
Z posłem Armandem Ryfińskim z Ruchu Palikota rozmawia Jacek Wierciński.

W "aferze zegarkowej" reprezentujący ministra transportu Sławomira Nowaka mecenas Giertych żąda 30 mln zł odszkodowania i zabezpieczenia tytułu (nie wstrzymania sprzedaży tygodnika, ale samego tytułu "Wprost") przed sprzedażą. To chyba naturalne, że polityk walczy o swoje dobre imię...
W tym przypadku kwota roszczenia jest wprost proporcjonalna do poziomu arogancji ministra Nowaka, nie skali przewinienia. Myślę, że pan minister ma narzędzia i mógłby się bronić sam, tymczasem to, co robi, jest zamykaniem ust mediom. Podobnie jest ze sprawą primaaprilisowego żartu dziennikarzy "NIE", z którym w sądzie walczyć chce premier. Moim zdaniem minister powinien złożyć dymisję i dokładnie wytłumaczyć się opinii publicznej, skąd ma który zegarek i po co je tak często zmienia.

Ale mecenas Giertych mówi: dziennikarze, jeśli rzeczywiście macie dowody nieprawidłowości, pokażcie je - bo robiąc to, co robiliście, szkalujecie niewinnego człowieka. Nie ma racji?
Myślę, że ta sprawa może i nadawałaby się do sądu, ale w momencie kiedy dotyczy członka Platformy Obywatelskiej, która kiedyś prezentowała się jako ugrupowanie popierające pełną otwartość i transparentność działania, zaczyna się robić absurdalna. Trudno nie zadać pytania: dlaczego zegarki nie pojawiły się w oświadczeniu podatkowym czy innym rejestrze korzyści? Żądanie tak wysokiej kwoty to sygnał dla mediów - "nie zajmujcie się rządem i ministrami". Taką samą metodę rozprawiania się z krytyką kilka lat temu stosowało PiS.
Minister na początku mówił, że zegarki są na poziomie tabloidów i nie warto tego komentować, a teraz domaga się ogromnego odszkodowania. Coś jest nie tak. Przykre jest to, że dziennikarze działają sprawniej niż służby, które zostały do tego powołane. Fakt, że Centralne Biuro Antykorupcyjne zajęło się sprawą dopiero po prasowych doniesieniach, jest kompromitujący.

Minister tłumaczy, że nie chce wykorzystywać sprawowanego stanowiska w tej sprawie. Powództwo jest cywilne, a on broni swojej prywatnej osoby. Przecież nie jest "stanowiskiem", to żywy człowiek i jak każdy ma chyba prawo mieć swoje upodobania, z których tłumaczyć się nie trzeba...
Jeśli tak sobie ceni prywatność, nie powinien w ogóle być ministrem. Wchodząc w sferę publiczną, siłą rzeczy musi godzić się na pewną utratę prywatności. Zwłaszcza że zdjęcia zegarków pochodzą nie od paparazzich z prywatnych spotkań, ale z oficjalnych konferencji, na których minister występował. To naprawdę żenujące. Jedyne rozsądne wyjście to "kończ waść, wstydu oszczędź", a minister powinien się podać do dymisji.

[email protected]

Możesz wiedzieć więcej! Zarejestruj się i czytaj wybrane artykuły Dziennika Bałtyckiego www.dziennikbaltycki.pl/piano

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki