Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Arka Gdynia odrobiła dwie bramki straty i wyszła zwycięsko z meczu z Rakowem Częstochowa. Żółto-niebiescy byli skuteczni w końcówce

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Przemysław Świderski
Dwie bramki straty odrobili dziś w spotkaniu z Rakowem Częstochowa piłkarze gdyńskiej Arki i zwyciężyli 3:2 (0:2) swojego rywala. Dla żółto-niebieskich był to pierwszy po przerwie zimowej, niezwykle cenny triumf. Teraz trzeba pójść za ciosem i w kolejnym meczu, w niedzielę 1 marca, pokonać u siebie drugiego z beniaminków, Łódzki Klub Sportowy.

Po przegranym w fatalnym stylu meczu przed ponad tygodniem w Zabrzu trener gdynian Aleksandar Rogić zdecydował się na zmiany w podstawowej jedenastce. Lukę Marica na środku obrony zastąpił Douglas Bergqvist, dla którego był to pierwszy, oficjalny mecz w żółto-niebieskiej koszulce. Szansę debiutu otrzymał też Oskar Zawada. Napastnik wypożyczony niedawno z Wisły Płock zastąpił „na szpicy” zawodzącego Fabiana Serrarensa.

Roszady w składzie nie spowodowały niestety, że Arka zaczęła lepiej, niż w Zabrzu, prezentować się na boisku. Gdynianie fatalnie rozpoczęli mecz i już w czwartej minucie gry stracili gola. Po bezsensownym faulu Marko Vejinovica na Tomasie Petrasku przed polem karnym do piłki podszedł młodzieżowiec gości Miłosz Szczepański. Pomocnik Rakowa uderzył nad murem, a Pavels Steinbors, choć strzał nie był wybitnie precyzyjny, nie zdążył z interwencją. Piłka po ręce Łotysza wpadła do siatki.

To nie był niestety koniec problemów Arki. Gracze Rakowa złapali wiatr w żagle i wyraźnie się rozkręcili. Na bramkę Steinborsa sunęły kolejne ataki. Dogodnych sytuacji do podwyższenia nie wykorzystali Fran Tudor i Petr Schwarz. W 8 min. spotkania gospodarze mieli też mnóstwo szczęścia. Po stracie Damiana Zbozienia piłka trafiła przed polem karnym do kolejnego obcokrajowca Rakowa, Marko Poletanovica. Były pomocnik Jagiellonii Białystok zdecydował się na strzał, a Steinbors i obrońcy Arki mogli tylko obserwować, jak piłka zatrzymuje się na poprzeczce. W 18 min. spotkania goście przeprowadzili kolejną, groźną akcję. Prawą stroną boiska urwał się Tudor, dośrodkował, a z piłką minimalnie minął się Sebastian Musiolik. Gdyby napastnik Rakowa trafił w futbolówkę, z pewnością byłoby już 0:2.

Arka swoją jedyną, groźną sytuację przed przerwą miała w 21 min. Po błędzie Rakowa „oko w oko” z Jakubem Szumskim stanął Maciej Jankowski. Niestety tak długo zwlekał ze strzałem, że oddanie skutecznego uderzenia zdążył mu uniemożliwić Kamil Kościelny. Od tego momentu gra bardziej się wyrównała. Goście przestali szarżować pod bramką Steinborsa, jednak i Arka nie stwarzała sobie kolejnych sytuacji. Ale położenie gospodarzy stało się już bardzo złe w 39 min. gry. Schwarz dośrodkował z rzutu rożnego, defensorzy żółto-niebieskich nie pierwszy raz przy takiej okazji w tym sezonie kompletnie się pogubili, a Petrasek z bliska skierował piłkę do siatki. Arkowcy przegrywali więc już 0:2 i musieli mieć świadomość, że w drugiej połowie zagrać muszą znacznie lepiej, jeśli marzą o zdobyciu choćby punktu.

Gdynianie rzeczywiście starali się mocniej przycisnąć po zmianie stron i częściej zaczęli pojawiać się w okolicach pola karnego Rakowa. Niewiele jednak z tego wynikało. Raków umiejętnie bronił się, a sam również wyprowadzał groźne akcje. W 51 min. po zagraniu Zawady w dogodnej sytuacji znalazł się Michał Nalepa. Niestety jego uderzenie było zbyt słabe, aby zaskoczyć Szumskiego. Z kolei w 59 min. dobrze prezentujący się Szczepański zdecydował się na strzał z dystansu. Interweniować musiał w tej sytuacji Steinbors.

Trener Rogić chwilę później zdecydował się na pierwszą zmianę. Macieja Jankowskiego zastąpił na boisku Nemanja Mihajlović. Jednak już w 63 min. mogło być 0:3. Steinbors, naciskany przez Musiolika, stracił na jego rzecz piłkę. Na szczęście Raków nie zdołał tej sytuacji wykorzystać. Na boisku pojawili się w wkrótce kolejni rezerwowi żółto-niebieskich, Serrarens i Michał Kopczyński. Poczynania ofensywne gospodarzy zakończyły się w końcu powodzeniem w 72 min., kiedy to dośrodkowanie Adama Marciniaka strzałem głową zamienił na bramkę Mateusz Młyński. Arkowcy mieli więc jeszcze 20 minut, aby uniknąć trzeciej z rzędu porażki w PKO BP Ekstraklasie. I trzeba przyznać, że gospodarze, m.in. za sprawą aktywnego Mihajlovica, starali się jeszcze odwrócić losy spotkania. Dobrej okazji na zaskoczenie Szumskiego nie wykorzystał Adam Deja. Determinacja gdynian opłaciła się jednak w 88 minucie. Fantastycznym strzałem zza pola karnego popisał się Vejinović i idealnie trafił w okienko bramki Rakowa. Goście mogli jeszcze przechylić na swoją korzyść losy meczu. Na szczęście ich rezerwowy, Piotr Malinowski, trafił w poprzeczkę, a dobitka Schwarza była niecelna. Tymczasem w doliczonym czasie gry to żółto-niebiescy mogli już cieszyć się z prowadzenia. Mihajlović technicznym, pięknym strzałem ze skrzydła kompletnie zaskoczył Szumskiego, a trybuny oszalały.

Arka zyskała dziś trzy punkty, które były jej potrzebne niczym tlen. Oby to zwycięstwo natchnęło żółto-niebieskich do dalszej walki o ocalenie ekstraklasy dla Gdyni. Gdynianie stracili niestety Michała Nalepę. Czołowy pomocnik Arki otrzymał czwartą, żółtą kartkę w sezonie i za tydzień przeciwko Łódzkiemu Klubowi Sportowemu nie wystąpi.

- To był szalony mecz – podsumował Adam Marciniak, kapitan żółto-niebieskich. - Po beznadziejnej, pierwszej połowie nie zwątpiliśmy. To zwycięstwo da nam niesamowitego, mentalnego kopa w walce o utrzymanie.

od 7 lat
Wideo

Gol z 50 metrów w 4 lidze! Ursus vs Piaseczno

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki