Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Arka Gdynia nie utonie w morzu pochwał?

Janusz Woźniak
Tomasz Bolt/Polskapresse
Umiesz liczyć, licz na siebie - z takiego zdrowego założenia zdają się w ostatnich tygodniach wychodzić piłkarze gdyńskiej Arki. A przecież jeszcze niedawno byli na 14 miejscu w tabeli i musieli się nasłuchać - i słusznie - wielu cierpkich uwag ze strony swoich kibiców. Czarne chmury zbierały się też nad głową trenera Pawła Sikory.

To już jednak przeszłość, bo na szczęście cała ekipa wytrzymała to ciśnienie i dzisiaj atmosfera wokół zespołu jest już diametralnie inna. Można przestrzec tylko przed jednym. Aby teraz dla odmiany żółto-niebiescy nie utonęli w morzu pochwał, bo przed nimi jeszcze dwa ważne ligowe mecze i jak zdobędą w nich komplet punktów, to dopiero wówczas przyjdzie czas na zimową radość.

Ostatnią porażkę 0:1 gdynianie ponieśli z Dolcanem w Ząbkach w niedzielę, 13 października. Od tego czasu minął miesiąc, w którym podopieczni Sikory wygrali cztery z rzędu ligowe mecze i zadomowili się w ścisłej ligowej czołówce. W tych spotkaniach zdobyli aż 14 bramek. Pokazali przy tym charakter wojowników, bo nawet przegrywając, potrafili odrabiać straty.

Jakby tego było mało, dołożyli jeszcze okazałe zwycięstwo 5:1 w Pucharze Polski nad ekstraklasową Koroną Kielce, awansując do ćwierćfinału tych rozgrywek. Niektórzy zwracają uwagę na to, że Korona wystąpiła w rezerwowym składzie, ale mimo wszystko nie zmienia to faktu, że tak okazały wynik wywołuje pozytywne reakcje.

Wszystkie atuty arkowcy pokazali też w ostatnim ligowym meczu wygranym w Grudziądzu 3:1. Kapitan Arki Tomasz Jarzębowski, który jeszcze niedawno omal nie pobił się na boisku, po meczu z Chojniczanką Chojnice, z Krzysztofem Sobierajem, po spotkaniu z Olimpią mógł powiedzieć:

- Fajna się drużyna z nas zrobiła. Po pechowo straconej bramce podnieśliśmy się, choć nie wolno zapomnieć, że Olimpia miała sytuację na 2:0 i nie wiadomo, jakby ten mecz wyglądał, gdyby to strzeliła. W drugiej połowie jednak udało się podnieść, odwrócić losy spotkania i na tak ciężkim boisku strzelić trzy bramki.

Na szczęście w gdyńskiej Arce dominuje nie tylko optymizm, ale też realizm. Słychać go było w słowach trenera Pawła Sikory po meczu w Grudziądzu, kiedy podkreślał:

- Życie nauczyło nas w tej rundzie pokory. Ważne, jednak że jesteśmy razem, wchodzimy na boisko i schodzimy z niego jako jeden zespół. Potrafimy się razem cieszyć, a przecież w szatni przeżywaliśmy już ciężkie chwile. Czasami są ciężkie momenty i jest trudno z tego wyjść. Myśmy to wspólnie przetrwali, ale... to nie jest jeszcze koniec. Zostały nam dwa ciężkie mecze, zresztą w tej lidze nie ma łatwych spotkań - zakończył szkoleniowiec żółto-niebieskich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki