Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ariel Borysiuk, piłkarz Lechii Gdańsk: Mogę być zazdrosny o swoją kobietę [ROZMOWA]

Paweł Stankiewicz
Fot. Karolina Misztal/Polska Press
Ariel Borysiuk mówi o swojej grze, kolegach z drużyny i meczu Lechii Gdańsk z Górnikiem w Łęcznej (sobota, godz. 18) na zakończenie roku.

Przed wami jeszcze jeden mecz na zakończenie roku. Nie myślicie już o świętach?

Niektórzy już myślą. Trzeba robić zakupy i prezenty. Nie da się jednak ukryć, że przed nami naprawdę bardzo ważny mecz. Jesteśmy w takiej sytuacji, że jesteśmy w grupce drużyn, która ma chrapkę na miejsce w czołowej „ósemce”. Możemy ustabilizować się w górnej części tabeli, a po ostatnich dwóch meczach jedziemy do Łęcznej pewni swego. Jest kapitalna atmosfera, fajnie trenujemy i wielu chłopaków - tak jak ja - nie może doczekać się tego meczu. Chcemy pokazać agresywną grę i stwarzać dużo sytuacji podbramkowych, z czym wcześniej mieliśmy sporo problemów. Jeśli to utrzymamy, to w sobotę powinno być OK w Łęcznej. Klub ma swoje aspiracje, my duże ambicje i nikt sobie nie wyobraża, że może nas zabraknąć w „ósemce”. Teraz jest wszystko na styk, ale można wygrać w Łęcznej i złapać trochę świeżego powietrza na przerwę zimową.

Po tych dwóch zwycięstwach udało się wam złapać więcej luzu i oddechu?

To prawda. Po pięciu porażkach byliśmy nad strefą spadkową i robiło się gorąco. Wystarczyło wygrać dwa mecze i sytuacja jest zgoła inna. Wiemy, że szybko można spaść kilka miejsc w dół, dlatego jest koncentracja i nie może się zdarzyć taki mecz, jak ten z Pogonią, gdzie wydawało się, że fajnie gramy, wszystko kontrolujemy, a dostaliśmy bramkę w doliczonym czasie gry. Jesteśmy na fali wznoszącej i wypada to potwierdzić, choć nie pompujemy balonika, bo wiemy, jak łatwo można spaść na ziemię. Ścisk w tabeli jest niesamowity. I albo zostaniemy na zimę w „ósemce”, albo trzeba będzie patrzeć na innych, a tego nie chcemy.

Lechia na fali wznoszącej, a Górnik wręcz przeciwnie?

Jest w podobnej sytuacji, w jakiej my byliśmy wcześniej. Zagra u siebie ostatni mecz w roku i na pewno będzie bardzo zmobilizowany. Przeciwko Górnikowi Łęczna zawsze gra się ciężko. Wygraliśmy u siebie 3:1, ale graliśmy z przewagą jednego zawodnika.

Rok temu, w tym samym czasie, ta strata do czołowej „ósemki” była większa, a daliście radę.

Nie wracajmy do tego. Wtedy Lechia to była zupełnie inna drużyna. Dziś mamy takich piłkarzy, że musimy być w „ósemce” na spokojnie i systematycznie piąć się w górę tabeli.

Co udało się zrobić trenerowi Dawidowi Banaczkowi, a czego nie zrobił Thomas von Heesen, że zaczęliście wygrywać?

Ostatnie dwa mecze trenera von Heesena, z Lechem i Pogonią, pokazywały, że to zmierza w niezłym kierunku. Trener Banaczek nie wchodził do nowej szatni, tylko nas znał i wiedział na co stać. Mecz ze Śląskiem był kluczowy, bo przełamaliśmy fatalną serię i złapaliśmy trochę luzu. Tego potrzebowaliśmy. Potem spotkanie z Wisłą było tego potwierdzeniem. Przed nami mecz w Łęcznej i jeśli zagramy na podobnym poziomie, a stać nas na pewno na jeszcze lepszą grę, to powinniśmy wrócić z trzema punktami. Nastawiamy się jednak na bardzo trudny mecz.

Co sprawiło, że nagle jesteście inną drużyną? To spowodowały tylko zwycięstwa?

Każdy sportowiec, jak jest w dołku, potrzebuje wygranej, żeby się odbić. Po tych porażkach byliśmy zjednoczeni, drużyną, która razem chce osiągnąć cel. Czy to przyjechał Śląsk, czy byłaby inna drużyna, my czuliśmy, że wygramy ten mecz. Wcześniej nie czuliśmy się gorsi od Lecha czy Pogoni, tylko niewykorzystane sytuacje i brak koncentracji zaważyły o porażkach. Szkoda, że ta runda już się kończy, ale z tym nic nie zrobimy.

Do tego Gerson zaczął grać lepiej, a z nim cała obrona. Do formy wrócił Sebastian Mila i kreuje sytuacje bramkowe.

Gerson wracał po kontuzji, zaczął grać z marszu po operacji barku i wiedzieliśmy, że jest mu ciężko. Teraz odpalił i to jest stary, dobry Gerson, jakiego chcemy oglądać. On trzyma nam defensywę w ryzach. Seba też miał trudny okres, ale wrócił, a każdy kibic wie, że to jest klasowy zawodnik. Dał dwie asysty, zresztą świetne w ostatnim meczu z Wisłą. Każdy powoli wychodzi na prostą.

Najdłużej trzymałeś równą, wysoką formę i oczy były skierowane na Ciebie. Ostatnio głośniej o kolegach, ale chyba nie jesteś zazdrosny?

Mogę być zazdrosny o swoją kobietę. (śmiech) Bez przesady. Ja się bardzo cieszę, że wygrywamy i to jest dla mnie najważniejsze. Fajnie, że Seba pokazał wielką klasę. Nie było widać po nim zniechęcenia. Wręcz przeciwnie, na treningach pracował za dwóch czy trzech i to teraz widać. To zawodnik, który da nam bardzo dużo.

Twoim partnerem w środku pola został Aleksandar Kovacević. Jak się wam gra razem, bo wydawało się, że jesteście zawodnikami zbyt podobnymi do siebie?

W ostatnich dwóch meczach wróciłem bliżej obrony. Wcześniej biegałem wyżej, a to nie jest moja rola, żeby strzelać gole. Teraz Aleksandar grał wyżej i wydaje mi się, że z Wisłą dobrze to funkcjonowało. Mieliśmy przeciwko reprezentanta Polski i sobie poradziliśmy. Teraz jeszcze wraca Daniel Łukasik.

Jak samopoczucie zdrowotne po ostatnim meczu?

Upadłem nieszczęśliwie chyba około 40 minuty. Szybko mi fizjoterapeuci opatrzyli rękę, a po meczu okazało się, że mam złamane dwie kości śródręcza. Mam specjalny opatrunek, trenuję i jestem normalnie brany pod uwagę do gry w sobotę. Dostałem środki przeciwbólowe, więc było dobrze. Dopiero po meczu ręka zaczęła trochę boleć. To nie siatkówka, więc nie ma problemu, mogę grać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki