Morderstwo kolekcjonera militariów, jego żony i 16-miesięcznej córeczki w mieszkaniu na ul. Długiej w Gdańsku wstrząsnęło Pomorzem. W marcu na dożywotnie więzienie za zabójstwa, kradzież, nielegalne posiadanie broni palnej i amunicji skazany został, aresztowany tuż po tragedii, 34-letni dziś Samir S. Jego obrońca wniósł właśnie apelację, w której domaga się uniewinnienia.
Zwłoki rodziny K. w makabrycznym stanie - wszyscy zostali zabici strzałami w głowę - odnalezione zostały niemal dobę po zabójstwie, w połowie marca 2013 roku. Nazajutrz mieszkający w Polsce od lat Rosjanin azerskiego pochodzenia Samir S. został zatrzymany w wyniku zasadzki funkcjonariuszy z Centralnego Biura Śledczego Policji przed blokiem, w którym mieszkał w Elblągu.
Samir S. uznany winnym zabójstwa trzyosobowej rodziny z Gdańska
Według relacji śledczych, miał być już spakowany do wyjazdu z Polski, a w jego mieszkaniu znajdowały się przedmioty z miejsca zbrodni, w tym militaria z kolekcji Adama K. Po aresztowaniu S. kilkakrotnie zmieniał wersję wydarzeń, choć szybko wyszło na jaw, że mężczyzna ma tendencje do konfabulacji (twierdził m.in., że strzelał do cywilów na placu Czerwonym w Moskwie i służył w oddziale specjalnym istniejącym tylko w grze komputerowej), przez biegłych został uznany za poczytalnego i zdrowego psychicznie.
- Sąd uznał, że wina, jak i okoliczności czynów zarzucanych Samirowi S. nie budzą wątpliwości - powiedział w ustnym uzasadnieniu wyroku w marcu 2016 roku sędzia Robert Studzienny. Przewodniczący 5-osobowego grona sędziowskiego orzekającego w sprawie tłumaczył, że za winą przemawiały zeznania świadków, „w szczególności funkcjonariuszy policji”, ekspertyzy biegłych z zakresu balistyki, śladów krwawych, badań biologicznych (DNA Samira S. miało być na broni, którą wskazał on jako narzędzie zbrodni) oraz ekspertyzy dotyczące połączeń telefonicznych.
Ponad 100-stronicowe pisemne uzasadnienie wyroku trafiło ostatnio do obrońcy Samira S. - mec. Arnosta Becki.
Zobacz: Sprawa Samira S. Adwokat chce uniewinnienia, prokuratura dożywocia [ZDJĘCIA]
- Mój podstawowy zarzut wobec tego wyroku jest taki, że nie można zastępować bezpośrednich dowodów dowodami pośrednimi. Dowodem winy było zeznanie policjantów, którym S. miał się przyznać w prywatnej rozmowie. W zeznaniach do protokołu tego przyznania się nie było. Mamy więc do czynienia z błędem proceduralnym - tłumaczy Becka. - Sąd sam powołał biegłych, a z ich ekspertyzy wynikało, że telefon ofiary znajdował się w odległości 600 metrów od mieszkania przy ul. Długiej, kiedy oskarżony był już w Kiezmarku - ponad 20 km od Gdańska. Skoro ten sam telefon po dwóch dniach znaleziono w mieszkaniu pana S., logiczne są jego zeznania, z których wynika, że ktoś mu ten telefon podobnie jak pozostałe rzeczy przyniósł - dodaje.
Apelację, jaką mec. Arnost Becka złożył we wtorek, 9.08.2016 r. rozpatrywać będzie Sąd Apelacyjny w Gdańsku.
Więcej o sprawie przeczytasz w środowym (10.08.2016r.) papierowym wydaniu "Dziennika Bałtyckiego" albo kupując e-wydanie gazety.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?