Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anthony Hickey, koszykarz Asseco Gdynia: Na pierwszym miejscu jest... Robert Lewandowski [ROZMOWA]

Krzysztof Michalski
Anthony Hickey
Anthony Hickey Fot. Przemysław Świderski/Polska Press
Anthony Hickey to amerykański koszykarz, który może być gwiazdą nie tylko Asseco Gdynia, ale i całej Tauron Basket Ligi.

Jak się czujesz w Gdyni i w Asseco po tych pierwszych miesiącach?
Podoba mi się tutaj. To dla mnie duża zmiana, bo nigdy wcześniej nie byłem w Europie. Zdecydowałem się tu przyjść i cieszę się z tej decyzji. Jest tutaj świetna atmosfera, czuję się coraz bardziej komfortowo i zdążyłem się przez te dwa miesiące zadomowić.

Mówisz, że nigdy wcześniej nie byłeś w Europie. Jak się czułeś, gdy tutaj przyjechałeś? Były nerwy?
Byłem trochę zestresowany, ale już wcześniej dużo czasu spędzałem poza domem. Czułem, że przyjeżdżam tu robić to, co lubię - grać w koszykówkę. Tęsknię za moją rodziną, ale oni wiedzą, że przyjechałem tutaj się rozwijać, więc wspierają mnie.

Wiedziałeś coś o Polsce, zanim przybyłeś do Gdyni?
Nie byłem zbyt zaznajomiony z Polską, ale gdy już tu jestem, staram się jak najwięcej dowiedzieć.

Nie znałeś Marcina Gortata?
Tak, ale nie wiedziałem, że jest z Polski. Oglądałem sporo meczów Washington Wizards, bo jestem fanem Johna Walla.

Zdecydowałeś się zostać koszykarzem. Dlaczego?
Gdy byłem dzieckiem, miałem sporo do czynienia z futbolem amerykańskim. Mój tata całe życie grał w futbol i zarażał mnie tą pasją. Polubiłem tę dyscyplinę, ale zakochałem się w koszykówce. Miałem jakieś 4-5 lat, gdy zacząłem bawić się piłką. Odbijałem ją w domu, brałem ją ze sobą wszędzie, gdzie szedłem. Już wtedy wiedziałem, że będę koszykarzem.

Urodziłeś się w 1992 roku, więc obstawiam, że wyrosłeś na Michaelu Jordanie.
Bez wątpienia to był mój pierwszy idol. Potem był Lebron James, Kobe Bryant. Z młodszych zawodników lubię Stephena Curry’ego, Kyrie Irvinga czy Chrisa Paula.

Czym różni się europejska koszykówka od amerykańskiej?
Jest wiele różnic. Mamy mniej czasu na rozegranie akcji, więc musiałem się przyzwyczaić do innego tempa gry. To jest główna różnica. Poza tym gra w europejskiej koszykówce jest bardziej fizyczna, inaczej wygląda kwestia fauli.

Jak to się stało, że trafiłeś do Asseco?
Mój agent szukał dla mnie klubu i dostał telefon od trenera Spaseva. W rozmowie ze mną trener powiedział, że dobrze wpasuję się do jego drużyny, gdzie jest wielu młodych zawodników i zdecydowałem się podpisać kontrakt z Asseco. Nie wiem dokładnie, jak trener dotarł do mojego agenta, ale cieszę się, że mu się to udało i gram w Gdyni.

Asseco bardzo dobrze zaczęło sezon, co dla niektórych jest niespodzianką. Spodziewałeś się tak dobrego startu?
Ludzie mogą mówić i przewidywać różne rzeczy. Kiedy masz dobrą drużynę, głodną sukcesów, możesz te sukcesy osiągać. Chcemy być jak najlepsi i jak najwyżej w tabeli. Liczy się to, co jest teraz, i myślę, że jeśli będziemy nadal tak grali i stanowili jedność, możemy być jeszcze lepsi.

Problemem Asseco jest brak stabilizacji. Gracie fantastyczną jedną kwartę, żeby w następnej popełnić sporo błędów.
Trener mówi drużynie o błędach, które popełniamy. Wciąż jestem młody i nadal się uczę. Pierwszych kilka meczów nie było do końca takie, jakie bym chciał. Nie osiągnąłem jeszcze swojego najlepszego poziomu, ale wyciągam wnioski z tych błędów, uczę się podejmować dobre decyzje, a trener mi w tym pomaga. Najważniejszą sprawą jest budowanie pewności siebie. Sam zauważam swoje błędy i nakładam na siebie presję.

Jak oceniłbyś osobę trenera Spaseva?
Myślę, że on przede wszystkim chce wygrywać. Mówi nam cały czas o wierze w siebie. Największą wagę przykładam do jego słów, żeby niczego się nie bać, nie chować się. Jeśli przyjdzie twoja pora na rozegranie piłki, to ją rozegraj. Za każdym razem, gdy to mówi, otwiera mi oczy na to, że presja jest codziennością i trzeba sobie z nią radzić.

Teraz jesteś w Asseco, ale jakie są Twoje plany na dalszą część kariery?
Skupiam się na teraźniejszości. W tym sezonie chcę się uczyć i nabierać doświadczenia. Cały sztab jest pomocny. Podpowiadają mi, jak powinienem się odżywiać i uczą wszystkiego, co jest potrzebne w profesjonalnym sporcie.

Marzysz o NBA?
Wiadomo, że to największe marzenie koszykarza. Nigdy nie jest za późno, żeby tam się dostać. Kiedyś być może przyjdzie na to czas.

Koszykówka to bardzo ważna część Twojego życia. A co jest poza nią?
Bardzo lubię piłkę nożną. Z kolegami w college’u na konsoli często graliśmy w FIFE. Zacząłem się wtedy interesować futbolem. W szatni dużo dyskutujemy o Robercie Lewandowskim. Nie wiedziałem o nim zbyt wiele wcześniej, chłopacy z szatni dużo mi o nim powiedzieli i teraz często oglądam jego mecze. Kiedyś lubiłem reprezentację Brazylii, ale odkąd jestem w Polsce, to na pierwszym miejscu jest Lewandowski (śmiech).

Co interesuje Cię poza sportem?
Słucham dużo muzyki. Lubię przede wszystkim rap, Lil Wayne’a, Wizz Khalifę, Big Seana. Ale tak właściwie to słucham wszystkiego. Chłopacy z drużyny puszczają w szatni dużo polskiej muzyki i to też mi się podoba. Zaczynam także poznawać polską kuchnię, ale na razie nie wskażę ulubionej potrawy (śmiech).

Wspomniałeś, że Twoja rodzina jest w Stanach. Jak się czujesz bez niej w Gdyni?
Moją rodziną tutaj są koledzy z drużyny i trener. Dzięki nim czuję się komfortowo. W drużynie jest dobra atmosfera, jesteśmy jak bracia. Na treningach ostro walczymy, ale po nich jesteśmy jedną ekipą.

Szukasz więcej sportowych emocji?

POLUB NAS NA FACEBOOKU!">POLUB NAS NA FACEBOOKU!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki