- W ostatnim plebiscycie kibice postawili na Panią, choć kapituła złożona z pomorskich autorytetów uznała, że numerem jeden był wioślarz Adam Korol.
- W tamtym roku szedł za mną tytuł mistrzyni świata z Berlina, wygrywałam z samą Isinbajewą, było więc za co na mnie stawiać. A Adamowi nie zazdrościłam, bo to wspaniały sportowiec i też miał piękne wyniki.
- Dziś może być jednak trudniej fanom w wyborze...
- Miałam ciężki rok. Zaczęło się super, brązowym medalem halowych mistrzostw świata w Katarze. Ale potem zaczęły się kłopoty. Choćby nieporozumienie z Niemką Spiegelburg, która nie chciała, abym uczestniczyła w zajęciach ich szkoleniowca Leszka Klimy. A potem stan zapalny stawu skokowego, co wykluczyło mnie z najważniejszej imprezy letniego sezonu mistrzostw Europy.
- No właśnie, dawno nie było ważnych zawodów bez udziału polskich tyczkarek.
- Było przykro, ale mam nadzieję, że taka sytuacja się nie powtórzy. Natomiast jeśli chodzi o polską tyczkę, to przecież ratował jej honor Przemek Czerwiński swoim medalem z mistrzostw Europy. Ja teraz szczególnie liczę na sukcesy w 2011 roku. Zacznę od startów w hali i może w tym okresie uda mi się poprawić kilka wyników.
- Myśli Pani o pięciometrowym skoku?
- Jak najbardziej, w końcu chyba pora na to. Chciałabym też, mówiłam o tym zresztą już wcześniej, niejako po drodze poprawić rekord mojego męża. Jacek miał życiówkę 485, a mnie do takiego rezultatu brakują tylko dwa centymetry.
- To ambitne cele, ale jeśli Anna Rogowska przeskoczy tę wymarzoną piątkę to drżyjcie rywalki.
- W Daegu, to jest w Korei Południowej, odbędą się kolejne mistrzostwa świata na otwartym stadionie. I myślę, że miejsce na podium, że nie wspomnę o jego najwyższym stopniu, wymagać będzie jakiegoś rekordowego wyniku. Nie wiem z jaką formą wróci do rywalizacji Isinbajewa, ale jest już wiele niezłych zawodniczek z Brazylijką Fabianą Murer, Amerykanką Jennifer Suhr i powracającą do dawnej dyspozycji Jeleny Fieofanowej z Rosji na czele. Walka o dominację w naszej konkurencji zapowiada się ciężko, ale chyba też atrakcyjnie. W każdym razie ja nie zamierzam łatwo oddać skoczni. I byle tylko jakaś kontuzja się nie przyplątała.
- Czy Monika Pyrek będzie towarzyszyć Pani w zawodach. Bo w tym roku lepiej jej wychodziło na parkiecie tanecznym niż na skoczni.
- Tak, razem trenujemy w Spale i będziemy na pewno gotowe do sezonu. A Monice pogratulowałam, rzecz jasna, tego znakomitego sukcesu jakim była wygrana "Tańca z gwiazdami".
- Ten nadwerężony staw zabrał dwa miesiące skakania. To chyba było mocno deprymujące?
- To było. Teraz nie mogę usiedzieć w miejscu, rozpiera mnie energia i mam motywację na kolejne starty. Z tych halowych to stawiam na światowy czempionat w Paryżu, no a później, jak mówiłam, wszystkie siły na Koreę.
- Kto wygra plebiscyt "Dziennika Bałtyckiego"?
- Proszę pytać kibiców, waszych Czytelników, bo to oni zdecydują. Nie sądzę, bym powtórzyła ubiegłoroczne osiągnięcie, ale miło mi będzie uplasować się w plebiscytowej dziesiątce.
- A na kogo Pani by głosowała?
- Chyba na Adama Korola.
- Gdzie święta i Nowy Rok?
- To tak na zmianę. Teraz trenuję w Spale, święta w Trójmieście, potem znowu Spała, a sylwester w Sopocie.
- Czego Pani życzyć, poza sportowymi sukcesami oczywiście?
- Zdrowia. Oby znowu nic się nie przyplątało.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?