Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Anna Rogowska: Trzymajcie za mnie kciuki

Rafał Rusiecki
Anna Rogowska
Anna Rogowska Karolina Misztal
Z Anną Rogowską, tyczkarką SKLA Sopot, rozmawia Rafał Rusiecki

- W jakim momencie budowania formy jest Pani?

- Dopinamy wszystko na ostatni guzik. W ostatnich dniach forma zwyżkuje i liczę na to, że ten szczyt będzie właśnie na mistrzostwach świata w Moskwie. Liczę na to, że warunki będą przynajmniej optymalne. Przecież podczas ostatnich igrzysk w Londynie spotkałyśmy się z deszczem i bardzo porywistym wiatrem. Na to nie mamy wpływu i trzeba skakać w każdych okolicznościach.

- To będzie najważniejsza impreza sportowa w tym roku. Tymczasem najlepszy wynik w sezonie (4,60 m) osiągnęła Pani podczas mniejszych zawodów w Słupsku.

- Myślę, że to był przypadek. Podczas wcześniejszych startów wszystko wyglądało naprawdę dobrze, ale nie wszystko ułożyło się tak, jakbym tego oczekiwała. W tym roku za mną bardzo dużo zmian. Jeszcze nie wszystkie zostały wdrożone. Mam tu na myśli mój sposób skakania. Po tak ważnej imprezie, jaką były igrzyska, zdecydowaliśmy się na kilka korekt, w technice i treningu. Po to, aby m.in. przyszłoroczne halowe mistrzostwa świata w Sopocie zakończyły się sukcesem.

- Dlaczego w tym sezonie tak długo przyszło czekać na wypełnienie minimum?

- Za mną sporo zmian. Na treningu, kiedy wykonuję wszystko na spokojnie, to wszystko wychodzi. W momentach, kiedy to napięcie jest większe, wracają stare nawyki. To stare kłóci się z nowym. Liczę na to, że wraz z każdym treningiem, zawodami będzie coraz lepiej. Nie ukrywam, że mistrzostwa w Moskwie są dla mnie bardzo ważne, ale te przyszłoroczne w Sopocie są numerem jeden.

- To dlatego, że w hali w imprezach rangi mistrzowskiej czuje się Pani pewniej?

- Nie. Z tego względu, że odbędą się w Sopocie (śmiech). Moskwa nie jest jedną z tzw. imprez po drodze. Zmiany, których ostatnio dokonałam, były jednak zrobione pod kątem sopockich zawodów. Aby na odpowiednim poziomie wkroczyć na halę i pokazać się Polakom z jak najlepszej strony. W halowych mistrzostwach świata mam srebro i brąz. Postawiłam sobie cel, aby zdobyć brakujące złoto. Ten cel jest nadal aktualny.

- U Pani, takiej rutyniary, są jeszcze emocje w trakcie zawodów?

- Są (śmiech). Cieszę się, że to skakanie, trening sprawiają mi frajdę. Cieszę się, kiedy coś uda mi się poprawić. Po tak długim czasie spędzonym na treningach na skoczni często wkrada się rutyna. W moim przypadku nadal jest ta frajda ze skakania. Liczę na to, że będą również odpowiednie rezultaty.

- W Moskwie w konkursie zabraknie Swietłany Fieofanowej czy Martiny Strutz. Czy to swoista zmiana warty?

- Kontuzji nie nazwałabym zmianą warty. Martina doznała zmęczeniowego złamania stopy. W treningu wyczynowym to jest bardzo częste. Natomiast Swietłana jeszcze podczas igrzysk w Londynie doznała kontuzji złamania stopy, kiedy to przy porywistym wietrze wpadła do dołka. Od tamtego czasu zdrowie nie pozwala jej trenować i startować. Nie wiadomo, jak to będzie wyglądało w przyszłości. W sporcie wyczynowym zawodnicy stąpają po cienkiej linii. Mimo bólu startują i nadal trenują.

- A jak w Pani przypadku ze zdrowiem, z formą?

- To się okaże w Moskwie. Przez tyle lat spędzonych na skoczni wiem, że czasami nie tylko forma jest potrzebna, aby osiągać dobre rezultaty. Wielokrotnie startowałam na zawodach, w których czułam się świetnie, a wyników nie było. W innych przypadkach czułam się przeciętnie, a biłam życiowe rekordy. Liczy się ten jeden dzień, kilka godzin, a nawet kilka sekund, w których oddaje się swój skok.

- Dogadała się Pani z nowymi tyczkami?

- Tak. Od dwóch miesięcy używam nowego sprzętu. Nie ukrywam, że cieszę się z tej zmiany. Ten sprzęt mi leży. Szkoda, że wcześniej się na to nie zdecydowałam.

- Powtórka z Berlina, kiedy została Pani mistrzynią świata, jest możliwa?

- Marzę, że stanę na podium w Moskwie. Nie poddaję się do samego końca. Podobnie miałam w sezonie halowym, kiedy mi nie szło. Wiedziałam jednak, że po dobrej pracy na treningach potrzeba już niewiele, aby pokazać się na zawodach. Miałam różne myśli, zwątpienie. Pojechałam jednak na mistrzostwa Europy do Göteborga i zdobyłam srebrny medal. Doświadczenie, jakiego nabrałam przez te wszystkie lata na skoczni, utwierdza mnie w tym, że trzeba walczyć do końca. Liczę, że w Moskwie wszystko wypali. Proszę, aby wszyscy kibice trzymali za mnie kciuki. 11 sierpnia mam eliminacje, a 13 finał skoku o tyczce. Oby poprzeczka mi nie spadała.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki