Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Andrzej Marciniak, gdański himalaista, zginął w Tatrach

Irena Łaszyn
Andrzej Marciniak
Andrzej Marciniak Adam Warżawa/ archiwum
Dwadzieścia lat temu, po zdobyciu Mount Everestu, zajrzał w oczy śmierci po raz pierwszy. Ocalał jako jedyny z szóstki przyjaciół. W ostatni piątek Andrzej Marciniak do nich dołączył. Himalaista z Gdańska zginął w Słowackich Tatrach, podczas wspinaczki

Pośrednia Grań to szczyt nad dolinami Staroleśną i Małej Zimnej Wody. Jego szczytowa kopuła podcięta jest niemal ze wszystkich stron urwistymi ścianami, przez które wiodą drogi taternickie.

Marciniak się wspinał z dwoma kolegami na Drodze Szczepańskich. Odpadł razem z blokiem skalnym, ta skała go przygniotła. Koledzy zaalarmowali ratowników ze słowackiej Horskiej Záchrannej Služby, którzy się śmigłowcem udali na miejsce wypadku.

Jak wynika z komunikatu wydanego przez HZS, była to trudna akcja. Ratownicy musieli się 40 metrów spuszczać po linie, a potem jeszcze wezwać na pomoc kolegów, by wspólnymi siłami dostarczyć rannego tam, gdzie czekała lekarka. Po dwóch godzinach, ok. godz. 14, Marciniak zmarł, reanimacja okazała się nieskuteczna.

Martin Kulanga, naczelnik HZS informuje, że w tym roku była to już siódma śmierć w Tarach.
Niektórzy mówią, że góry się o niego upomniały. "Ni ma co skuczeć, to honorno śmierć" - napisał internauta z Zakopanego pod lakoniczną informacją o wypadku, która się ukazała na jednym z miejscowych portali. "Kolejny ze starej, dobrej gwardii. Ilu ich zostało? Wielicki, Lwow, Czerwińska, Hajzer. A tylu ich było" - dopisał ktoś inny.

Artur Hajzer to ten, który 20 lat temu zorganizował akcję ratunkową w Himalajach, gdy lawina zabrała kolegów, a wycieńczony i oślepiony przez śnieg Marciniak za pomocą alfabetu Morse'a, przez radiotelefon, wzywał pomocy, pięć dni czekając na przełęczy Lho La. Pod lawiną zginęli Andrzej Heinrich, Mirosław Dąsal, Mirosław Gardzielewski, Wacław Otręba, natomiast Eugeniusz Chrobot, kierownik wyprawy, z którym Marciniak pokonał ostatni odcinek i stanął na najwyższej górze świata, odszedł parę godzin później, na skutek odniesionych obrażeń.

Hajzer (aktualnie - w Katmandu) wspiął się na tę przełęcz i uratował Marciniakowi życie, a półtora roku temu sam o mało nie zginął pod lawiną na grani Ciemniaka w Tatrach Zachodnich. Tak to się właśnie w życiu plecie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki