Adam Waczyński z Trefla Sopot: Chcieliśmy pucharu za wszelką cenę

- Przyznaj szczerze. Zasłużyłeś na tytuł MVP?

- Najważniejsze, że udało nam się wygrać i obronić Puchar Polski, bo to chcieliśmy osiągnąć za wszelką cenę. Jeśli chodzi o mnie, to byłem bardzo skoncentrowany, starałem się grać najlepiej jak potrafię i myślę, że pomogłem drużynie. Na parkiecie starałem się motywować innych zawodników, tłumić frustrację, która mogła się pojawiać po nieudanych akcjach.

- Brzmi to tak, jakbyś był liderem tego zespołu. Czujesz się przywódcą?

- Trener wiele ode mnie wymaga i przede wszystkim wierzy. Staram się odwdzięczać za to, robiąc swoje, grając najlepiej jak potrafię.

- Przejdźmy do samego spotkania finałowego. O waszej wygranej zadecydowały bodaj dwa czynniki - dominacja pod tablicami oraz fragment trzeciej kwarty, w której Frank Turner zdobył sześć punktów z rzędu i uciekliście gospodarzom.

- Faktycznie, to były kluczowe elementy. Wiedzieliśmy, że AZS Koszalin ma problemy w strefie podkoszowej i chcieliśmy to wykorzystać. Założyliśmy sobie przed meczem, by zebrać w ataku 14 piłek, a udało nam się dokonać tego 18 razy. Do tego dobrze spisaliśmy się w defensywie, zatrzymując ich penetracje i ograniczając odrzucenia na obwód. Niemniej uważam, że do naszego triumfu najbardziej przyczyniła się defensywa, bo w ataku nie zagraliśmy najlepiej.

Mariusz Niedbalski: Dobry prognostyk przed ligą

- Rzeczywiście, ofensywa nie była waszą mocną stroną w starciu z AZS. Dlaczego?

- Mieliśmy tym razem gorszą skuteczność. Z dystansu trafiliśmy tylko 5 z 25 rzutów za 3, co daje tylko 20 procent skuteczności. To nie jest dobry wynik, ale cieszymy się, że udało nam się sporo nadrobić grą obronną.

- Jakie to uczucie po raz drugi z rzędu zdobyć Puchar Polski?

- To na pewno świetnie uczucie, bo to ważne rozgrywki krajowe i cenne trofeum.