Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adam Waczyński: Wierzę, że Trefl poradzi sobie także beze mnie [ROZMOWA]

Paweł Durkiewicz
Fot. Karolina Misztal / Polskapresse
Polscy koszykarze rozpoczęli eliminacje do Eurobasketu 2015 od wygranej z Niemcami. Rozmawiamy m.in. o tym z Adamem Waczyńskim.

Niewiele osób wierzyło, że reprezentacja Polski w mocno rezerwowym składzie pokona Niemcy. Miło było zamknąć usta niedowiarkom?

- Jestem bardzo zadowolony. Myślę, że daliśmy z siebie wszystko, zarówno w obronie, jak i w ataku. Zatrzymaliśmy Niemcy poniżej 70 punktów [Polacy wygrali 68:67 - aut.], a wszyscy wiemy, jak bardzo ofensywny jest to zespół, mają przecież takich strzelców, jak Heiko Schaffartzik, Luca Staiger, czy Robin Benzing. Nasz plan się udał i powinniśmy być z siebie zadowoleni. Byliśmy lepsi minimalnie, o punkt, ale liczy się wygrana.

Zacząłeś mecz wprost idealnie - Twoje 14 punktów w pierwszej kwarcie niejako ustawiło grę z korzyścią dla Polski.

- To prawda. Koledzy znajdywali mnie na dobrych pozycjach, ja się urywałem obrońcom i... wpadało. Cztery "trójki" w pierwszej kwarcie nie zdarzają się często, ale trzeba od razu podkreślić, że najważniejsza jest wygrana. Dobrze, że koledzy poszli za moim ciosem i sami zdobywali kolejne punkty.

Można powiedzieć, że wygrana z najsilniejszym przeciwnikiem praktycznie załatwiła wam sprawę awansu.

- Na razie podchodzimy do tego spokojnie. Na pewno w tym meczu zrobiliśmy wielką robotę i będziemy mieli łatwiej niż przy okazji poprzednich eliminacji, dwa lata temu. Wtedy na początek przegraliśmy u siebie z Belgią i Finlandią, a potem musieliśmy to odrabiać. Teraz to nasi rywale są w gorszej sytuacji, ale my musimy jeszcze zrobić swoje, czyli wygrać po kolei wszystkie mecze z Luksemburgiem i Austrią. Cegiełka po cegiełce dążymy do EuroBasketu.

Ale nie planujecie już takich horrorów, jak w meczu z Niemcami?

- Z Luksemburgiem na pewno nie, a z Austrią... też raczej nie (śmiech).

Gdy cztery lata temu wróciłeś do Trefla Sopot dopiero wchodziłeś do reprezentacji, teraz jesteś jednym z jej filarów. Zadajesz kłam tezie, że grając w polskiej lidze nie można wejść na wyższy poziom.

- Każdy z nas może zrobić tak samo. Wystarczy mieć w głowie jak najwyższe cele, dążyć do nich z całych sił, a efekty przyjdą same. Nawet w polskiej lidze można się wybić na tyle, by trafić bezpośrednio do Hiszpanii i myślę, że nasi młodzi zawodnicy nie powinni się bać podążać tą drogą. Gdy mocno czegoś pragniesz, wszystko może się powieść. Ja z pewnością jestem bardzo zadowolony z tego, jak mi minęły te cztery lata w Treflu.

W drużynie niemieckiej miałeś okazję spotkać Maximiliana Klebera, kolegę z nowej drużyny, hiszpańskiego Santiago de Compostela.

- W sobotę zamieniliśmy parę słów. Rozmawialiśmy o tym, kiedy się tam pojawimy i czego możemy się spodziewać. W niedzielę graliśmy już mecz w przeciwnych drużynach, więc nie było zbytnio okazji do pogadanek. Na pewno w sezonie będzie jeszcze sporo czasu na bliższe poznanie się.

Obserwujesz, co się dzieje tego lata w Treflu?

- Oczywiście, wiem co się dzieje w Sopocie. Trzeba powiedzieć, że Trefl zawsze dość późno kompletował zespół, ale koniec końców zawsze ten zespół był na miarę czołówki. Także i w tym roku o wynik jestem spokojny. Na pewno będę z uwagą śledził ich poczynania. Zostaje we mnie sentyment, bo Sopot to miejsce, gdzie zaczynałem przygodę z koszykówką. Będę trzymał kciuki za kolegów, a Trefl zawsze pozostanie u mnie w sercu.

Śledząc transfery Trefla kibice martwią się, że brakować będzie punktów Adama Waczyńskiego.

- Na pewno klub znajdzie sposób na to, żeby ktoś inny wziął na siebie ten ciężar odpowiedzialności. Jest choćby mój kolega z reprezentacji Michał Michalak, który na pewno będzie chciał sporo udowodnić i nadal rozwijać się w dobrym kierunku. Życzę mu, żeby przejął tę rolę lidera.

Jak na razie Michał nie dostaje zbyt wielu szans od selekcjonera Mike'a Taylora.

- To już jest decyzja trenera i z nią nie ma co polemizować. Rzadko jest tak, że cała dwunastka wychodzi na parkiet, podobnie jest zresztą u Niemców. A co do Michała, to takie niestety bywają początki w kadrze. W tym roku po raz pierwszy jest w dwunastce meczowej i musi czerpać z tego jak najwięcej. Ja też kilka lat temu byłem w podobnej sytuacji, wchodziłem jako "zadaniowiec" na dwie, trzy minuty, ale nie załamywałem się, starałem się być lepszy i pokazać, że zasługuję na więcej. Najważniejsze jest pozytywne nastawienie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki