Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adam Waczyński o półfinałowym meczu IBC: Wyszła sportowa złość

Patryk Kurkowski, Koszalin
Przemek Świderski
Trefl Sopot w świetnym stylu wygrał półfinałowe starcie w Intermarche Basket Cup z PGE Turowem Zgorzelec. Wicemistrzów Polski do wygranej poprowadził Adam Waczyński, który zdobył aż 24 punkty. Zdaniem najlepszego strzelca żółto-czarnych o zwycięstwie zadecydowała sportowa złość, chęć rewanżu za przegrane spotkanie w lidze. W niedzielę podopieczni Mariusza Niedbalskiego zagrają w finale z AZS-em Koszalin. Początek spotkania o godz. 17.30.

Trzeba przyznać, że wręcz rozbiliście przeciwnika. To był srogi rewanż za niedawną porażkę w lidzę?

- Byliśmy na pewno trochę poddenerwowani tą całą sytuacją, która miała miejsce w ostatnim meczu z PGE Turowem. Prowadziliśmy przez większość spotkania, by w końcówce przegrać po szczęśliwym rzucie zgorzelczan. Taki jest sport. To nas zdenerwowało i ta sportowa złość wyszła w tym meczu. Zagraliśmy na sto procent możliwości.

Trudno oprzeć się wrażeniu, że mieliście ten mecz pod kontrolą. Z drugiej strony zdarzały wam się okresy nieco słabszej gry, kiedy do głosu dochodził Turów.

- W spotkaniu nigdy nie jest kolorowo. Pojawia się sinusoida, ale tak też jest z formą na przestrzeni sezonu. Musimy się z tym liczyć, musimy to przezwyciężyć. Jeżeli gramy słabiej w ataku, to musimy to nadrobić grą w obronie, by w ten sposób zminimalizować szkody.

Atak był w tym meczu waszą mocną stroną. To kwestia dobrego przygotowania taktycznego czy też dyspozycja dnia?

- Byliśmy zmotywowani na ten mecz, o czym już mówiłem. Na pewno pomogła nam skuteczność. Mimo że nie trafiliśmy wielu trójek, to jednak celnie rzucaliśmy z bliższej odległości. Zagraliśmy agresywnie w obronie, zaś w ataku sięgaliśmy po punkty po penetracjach czy akcjach typu pick&roll. Wysocy zawodnicy PGE Turowa byli nieco wolniejsi, wyglądali na zmęczonych, co też wykorzystaliśmy. Nasi wysocy nam z kolei dobrze pomagali, zwłaszcza przy zasłonach.

Mieliście bardzo mało asyst. Patrząc tylko na statystyki wygląda na to, że w ogóle nie graliście zespołowo.

- To jest właśnie to o czym mówię. Większość punktów zdobywaliśmy z penetracji pod kosz. PGE Turów preferuje taki system w obronie, że właściwie gra się dwóch na dwóch a trzech graczy odcina piłkę. Ciężko zatem zdobyć łatwe punkty tej drużynie. W tym spotkaniu mieliśmy ponadto dużo rzutów wolnych, sporo wymuszonych fauli, ale mieliśmy nieco problem ze skutecznością osobistych. Mam nadzieję, że w kolejnych meczach w tym elemencie będzie już lepiej.

Do niezłego poziomu spotkania z PGE Turowa dostosował się tylko Damian Kulig. Tylko on was karcił, tylko on dotrzymywał wam kroku.

- Damian zagrał naprawdę dobre zawody, na dobrej skuteczności. Ale to koszykarz, który potrafi zdobywać punkty i spod kosza, i z obwodu. Dla niego nie ma to większego znaczenia. co więcej, potrafi trafiać seryjnie. Wiedzieliśmy jaki to zawodnik. Najważniejsze, że udało nam się zatrzymać Michała Chylińskiego. To było kluczowe, bo najlepszego strzelca PGE Turowa zatrzymaliśmy na dziewięciu punktach. Ogromna w tym zasługa Michała Michalaka, który krył go odpowiednio oraz oczywiście Piotra Dąbrowskiego.

Zakładając, że drugim finalistą będzie Asseco Prokom Gdynia. Nie macie już dość derbów Trójmiasta? Może już wam się przejadły?

- Mecz jak mecz. Na pewno przy derbach powstają pozytywne emocje. Niemniej trzeba zmierzyć się z tym, na kogo się trafi, jaki przypadnie grafik. Takie jest piękno sportu. Niemniej derbowe pojedynki przyciągają kibiców do hal, przed telewizory, bo to mecze bardziej prestiżowe.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki