Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Adam Duda z Lechii Gdańsk: Takie mecze budują zespół

Paweł Stankiewicz
Tomasz Bolt/Polskapresse
Z Adamem Dudą, napastnikiem Lechii Gdańsk, rozmawia Paweł Stankiewicz

Strzeliłeś czwartą, wyrównującą bramkę w meczu z Ruchem. To był Twój najważniejszy gol w karierze?

- Ciężko ocenić, ale możliwe, że tak. Wcześniej strzeliłem bramkę w meczu z Koroną Kielce, która mnie bardzo cieszyła, bo dała nam zwycięstwo. Gol zdobyty w takich okolicznościach sprawia radość. Dał nam przecież remis.

Strzeliłeś bramkę... piętą. To było zamierzone?

- Zdecydowanie tak. Znalazłem się w takiej sytuacji, że tak naprawdę to inny strzał nie wchodził w grę. To mój najpiękniejszy gol.

Widziałeś, gdzie stoi bramkarz?

- Szczerze mówiąc, to raczej była intuicja. Od początku mojej przygody z piłką miałem bardzo dużo takich sytuacji w polu karnym i wiedziałem, jak powinienem się zachować.

Pamiętasz mecz z taką dramaturgią?

- Nie przypominam sobie, żebym grał kiedyś w podobnym spotkaniu. A ten mecz z Ruchem z pewnością na długo mi utkwi w pamięci. Przed meczem remis na pewno by nas nie zadowalał, ale w takich okolicznościach to trzeba się cieszyć. Takie mecze budują atmosferę i zespół.

Po pierwszej połowie meczu z Ruchem wydawało się, że Lechia zdobędzie trzy punkty?

- Założenie przed spotkaniem było takie, że musimy sięgnąć po zwycięstwo i nic innego w ogóle nie wchodzi w grę. Wyszliśmy wysoko, strzeliliśmy jedną bramkę, potem drugą i nie wiem, co się stało. Problem w tym, że wciąż dużo tych goli tracimy. Jak to poprawimy, to będzie dobrze. Musimy się na razie cieszyć, że w takich okolicznościach meczu z Ruchem wyszliśmy z tego z twarzą.

Kiedy w drugiej połowie Ruch strzelał kolejne bramki, to w głowie pojawiła się myśl, że zanosi się na powtórkę z rozrywki?

- Taka myśl i obawa w trudnym momencie zawsze się pojawi. Strata bramki to nie jest nigdy dobra wiadomość, a morale wtedy idzie w dół. Przede wszystkim chcieliśmy pokazać charakter i to, że jesteśmy drużyną. Dla siebie i dla kibiców. Przecież to nie jest tak, że my przegrywamy specjalnie, że nie chcemy wygrywać. Gramy i walczymy tak samo w każdym meczu, ale nie zawsze nam wychodzi. W tym sezonie mogliśmy mieć tych punktów o kilka więcej. Wierzę, że teraz będzie już lepiej.

Po raz pierwszy trener Bogusław Kaczmarek zdecydował się zagrać na dwóch wysokich napastników?

- Trener przed sezonem wspominał, że ma dwa warianty w ofensywie. Z przodu może być trzech mniejszych zawodników albo jeden z dwóch większych. Cieszę się, że udało mi się zagrać z Grześkiem i myślę, że zrobiliśmy swoje. I pokazaliśmy, że dobrze się rozumiemy.

Po raz pierwszy miałeś okazję zagrać z Rasiakiem?

- Dokładnie.

I ostatni? Bo w meczu z Ruchem to była sytuacja ratunkowa...

- Myślę, że wcale tak nie musi być. Duży ukłon i szacunek dla trenera, że zdecydował się na taki ruch, żeby wpuścić dwóch kolejnych napastników. To przyniosło efekty. A z Grześkiem pewnie jeszcze dostaniemy swoje szanse i pokażemy na boisku, ile jesteśmy warci.

Teraz przed Lechią mecz z Widzewem w Łodzi. Za kartki będzie pauzował Paweł Buzała. Liczysz na swoją szansę?

- Co tydzień na to liczę i robię wszystko na treningach, żeby dać trenerowi argumenty. Wierzę, że mi się uda, a jak nie, to się nie obrażę i postaram się dać z siebie jak najwięcej, wchodząc na boisko z ławki rezerwowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki