Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

12-letni podróżnik zagrał główną rolę we "Władcy przygód. Stąd do Oblivio". Łowca przygód, czyli wszystkie pasje Szymona Radzimierskiego

Ryszarda Wojciechowska
Szymona Radzimierskiego zobaczymy w filmie „Władcy przygód. Stąd do Oblivio”
Szymona Radzimierskiego zobaczymy w filmie „Władcy przygód. Stąd do Oblivio” Krzysztof Globisz
Szymon ma dopiero dwanaście lat i jest rasowym łowcą przygód. Na swoim globtroterskim koncie zapisał już 40 krajów. Jest autorem dwóch książek: "Dziennik łowcy przygód. Ekstremalne Borneo" i "Dziennik łowcy przygód. Etiopia. U stóp góry ognia". W "National Geographic Kids" ma swoją rubrykę, w której publikuje reportaże z egzoytycznych podróży. Ostatnio "złowił" jeszcze jedną przygodę - główną rolę w przygodowym filmie młodzieżowym pt. "Władcy przygód. Stąd do Oblivio". Ten film właśnie wszedł 22 marca na ekrany.

Na pytanie jak znalazł się w tym filmie, Szymon odpowiada, że nastolatka do roli Franka długo szukano. Pewnego dnia asystentka reżysera obejrzała filmik, w którym opowiadał o swojej książce. I pomyślała, że pasuje do tego filmowego bohatera. Zaprosiła go na casting, który wygrał.

Przyznaje, że jednak czuł pewien stres przed graniem. Zwłaszcza pierwszego dnia. Bał się, że kamera będzie odwracała jego uwagę. Że nie będzie w stanie grać, bo poczuje się jak w jakimś "Big Brotherze". Kiedy już zaczęli kręcić, zobaczył, że to nie jest problem. Że zapomina o kamerze. I wcale w nią nie patrzy.

"Władcy przygód. Stąd do Oblivio", to hołd złożony amerykańskiemu kinu przygodowemu. Inspiracją były takie filmy jak "Indiana Jones" czy "Powrót do przyszłości".

Szymon pytany o to, o czym jest film, odpowiada: - To kino pełne akcji. I nie tylko dla młodzieżowego widza. Są w nim wybuchy, wyścigi, tajemnicze krainy, Łowcy Głów. Ale są też gigantyczne emocje: szczęście, euforia, strach, groza, smutek. Franek, którego gram, jest introwertykiem, nastoletnim naukowcem, który razem ze swoją przyjaciółką Izką, pewnego dnia uruchamia tajemniczy gramofon. Na skutek nieudanego eksperymentu oboje sprowadzają przypadkiem do ziemskiego wymiaru Eddiego - uciekiniera z krainy Oblivio. Skierują tym samym na siebie gniew Łowców Głów, którzy za wszelką cenę będą chcieli ukarać zbiega. I nie zawahają się zdeatomizować każdego, kto stanie im na drodze.

Szymon przyznaje, że praca aktora nie jest prosta, zwłaszcza dla kogoś, kto nim nie jest. - Ale nie zmienia to faktu, że granie to dla mnie wielki fun. Uwielbiam wyzwania. I nawet to, że wiele scen trzeba było powtarzać kilkanaście razy, nie zraziło mnie do pracy na planie. Najtrudniejsze było wywoływanie w sobie emocji, jak płakanie na zawołanie. Ale nie musiałem się ostatecznie zmuszać do płaczu. Od czego są pomoce? Wystarczyło dmuchnąć w oko takim sprayem z mentolowym zapachem i oczy same łzawiły. Dużo trudniejsze było granie w upale. W Krakowie kręcono sceny przy czterdziestu stopniach Celsjusza. A ja miałem do zagrania sceny, w których musiałem biegać po dachu w kurtce z plecakiem, z dużą lornetką na szyi i krótkofalówką. Upał miejscami roztapiał na dachu papę. Trzeba ją było polewać zimną wodą, żebyśmy się w niej nie zapadali. Innym razem, kiedy było już bardzo zimno, w nocy, na cmentarzu, musiałem grać w krótkich spodenkach - tłumaczy.

O swoich pasjach mówi, że ma ich wiele. I lubi je na równi. Film wciągnął go tak bardzo, że w przyszłości chce być reżyserem. Ale nie zamierza porzucić pisania i podróżowania, ani nurkowania.

Swoje pasje realizuje podczas wakacji. Podobnie było ze zdjęciami do filmu. Na codzień jest uczniem, który lubi szkołę i dobrze się uczy.

Rodzice pomagają mu w realizowaniu tych pasji, dopingują.
- To dzięki nim podróżuję. Oni zabrali mnie w pierwszą podróż jeszcze jako czteromiesięczne niemowlę. To była Tunezja. I za każdym razem mówią: - Szymon jak to lubisz, to rób. Podróże to coś, co otwiera mózg, zdejmuje klapki z oczu, rozwija kreatywność. I strasznie wciąga.

Jako ośmiolatek zaczął pisać bloga w dwóch językach. Jeździ też na autorskie spotkania. A na nich najczęściej pytają go o jego "kumpla" orangutana.

On sam mówi, że też lubi o tym opowiadać. - To było na Borneo. Kiedyś wracaliśmy z parku narodowego, gdzie można było oglądać te małpy. Na środku drogi zobaczyliśmy jeszcze jednego, wygrzewającego się włochatego "plażowicza". Mama poprosiła, żebym usiadł obok, bo chce mi zrobić zdjęcie. Usiadłem. Mama fotografuje, a ja nagle czuję, że coś mnie smyra po bucie. Odwracam się i widzę, że to orangutan grzebie mi palcem w bucie. Najpierw się roześmiałem. Ale zaraz przyszedł strach, że to potężne zwierzę i może mi jednak coś zrobić. Próbuję wstać i czuję, że coś strzela mnie w tyłek. Znowu odwracam się i widzę, że tym razem orangutan bawi się gumką od moich majtek i sobie z niej dla zabawy strzela. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem, poza naszym przewodnikiem, który spokojnym głosem kazał mi się powoli odsuwać. I wtedy mój włochaty "kumpel" tak się wkurzył, że pacnął przewodnika łapą. Na szczęście on wiedział, jak się zachować. Stanął na palcach i zaczął krzyczeć na orangutana. A ten skulił się jak mały kotek i odszedł.

Szymon, pytany o marzenia, odpowiada natychmiast: - zwiedzić cały świat.

Przegląd najważniejszych wydarzeń ostatnich dni:

POLECAMY w SERWISIE DZIENNIKBALTYCKI.PL:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki