Nikt nie dyskutuje z faktem, że w wieku 24-lat Edmund Sawczyn (ps.Puma i Mundek) zginął z ręki funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa w 1946 na Rzeszowszczyźnie, gdzie oddział, którym dowodził w ramach Batalionu Operacyjnego Narodowych Sił Zbrojnych pod komendą Antoniego Żubryda ps. „Zuch”, „Orłowski” walczył z funkcjonariuszami wprowadzającymi nowy, totalitarny ustrój.
Pełnomocniczki z Kancelarii Radcy Prawnego Anna Bufnal reprezentujące dzieci osierocone przez „żołnierza wyklętego” starają się w ich imieniu o rekompensatę liczoną w milionach złotych od Skarbu Państwa, a reprezentująca publiczną kasę prokuratura przekonuje, że tragedia nie jest dobrze udokumentowana, a jej dokładny przebieg i okoliczności pozostają nieznane.
- Chcemy zwrócić uwagę na doniosłość historyczną tego postępowania. Na to, że pomimo iż cierpienia i śmierć, do której bezprawnie doprowadzono blisko 70 lat temu do dnia dzisiejszego nie została naprawiona ani zrehabilitowana, a pan Edmund Sawczyn, ofiara tych represji przez dziesiątki lat był traktowany jak bandyta, nie został w należyty sposób zrehabilitowany. To postępowanie, pomimo że toczy się po tak wielu latach od dnia tego tragicznego zdarzenia zmierza do prawnej rehabilitacji osoby pana Edmunda Sawczyna – tłumaczyła przed salą rozpraw radca prawna Anna Bufnal reprezentująca dzieci „Mundka”, która tłumaczyła, że dziś 75-letni córka i syn przez lata pozbawieni byli „ojca i naturalnej, zdrowej relacji rodzinnej”.
- To są tak trudne sprawy, tak niejednokrotnie emocjonalne, że z jednej strony wymagają pewnego dojrzenia. Mówiąc krótko, takie osoby potrzebują czasu, by zdecydować się na skierowanie określonych roszczeń. Z drugiej strony, to są postępowania, które wymagają przeanalizowania wiedzy historycznej, zgromadzenia licznych dokumentów i przepracowania tej historii – zaznaczyła, pytana o powód tak późnego wniosku o zadośćuczynienie, wskazując zarazem, że dowiedzenie „nieskazitelnych i krystalicznych motywacji” wymaga czasu.
- Chcielibyśmy żeby doczekał godnego pochówku – tłumaczyła powód, dla którego sprawa trafiła do sądu, córka Sawczyna, Danuta, która w chwili śmierci ojca miała 2 lata. Jak wyjaśniła, po lekturze m.in. książki Marka Koprowskiego „Żołnierze wyklęci. Przecież to dziecko bandyty!” wraz z o rok starszym bratem, zgłosiła się do rzeszowskiej delegatury Instytutu Pamięci Narodowej z prośbą o ekshumację i identyfikację zwłok ojca, pierwotnie złożonych wraz z ciałem innego żołnierza w dole poza obrębem cmentarza. Mimo upływu 4 lat – jak zastrzegła – tłumacząc to brakiem pieniędzy, IPN ekshumacji nie dokonał. Tymczasem, jak zastrzegła, pieniądze potrzebne są także na badania genetyczne oraz organizację pogrzebu i miejsca pochówku.
Dodała też: - Myślałam, że jak zgłoszę się do IPN-u to IPN podejmie niejako tak „z marszu” działania wynikające z ich uprawnień, ale do tego nie doszło. Czas leci, ludzie umierają. Mogę nie doczekać nawet [końca – dop. red.] tych działań, które w tej chwili podejmują.
- Prowadził działalność na rzecz niepodległego Państwa Polskiego – podkreśliła w mowie końcowej, radca prawna Katarzyna Szybowska wskazując, że „Mundek” był poszukiwany przez UB i stał się ofiarą obławy. Jak tłumaczyła, zginął on w pożarze spowodowanym przez pociski zapalające - jednak, nawet jeśli nie zginąłby na miejscu - zostałby, jak wielu innych, skazany na karę śmierci.
- Obecnie jego działania są postrzegane jako bohaterskie. W 1946 roku, gdy został zabity, był traktowany jak bandyta – dodała wskazując, że takie postrzeganie było powszechne przez wiele lat. Natomiast mec. Anna Bufnal przekonywała: - Tu i teraz może nastąpić rozliczenie z przeszłością, może nastąpić honorowe i oczekiwane zarówno przez społeczeństwo, Trybunał Konstytucyjny, ustawodawcę, pełnomocników, wnioskodawców, ale również zapewne osoby zgromadzone na tej sali. Ta rehabilitacja może zostać poczyniona we właściwej formie.
Pełnomocniczki dzieci Edmunda Sawczyna powoływały się także na wyrok w podobnej sprawie wydany przez lubelski sąd, dotyczący partyzanta, który miał zostać zamordowany przez Urząd Bezpieczeństwa.
- Materiał nie pozwala na odtworzenie przebiegu zdarzenia, na odtworzenie stanu faktycznego oraz związku przyczynowo-skutkowego. Dowody, które zostały zgromadzone są szczupłe z uwagi na upływ czasu – jest to morze czasu, wysoki sądzie – nie pozwalają na odtworzenie okoliczności tej tragedii. Pojawiają się znaki zapytania. W jednym z dowodów jest wskazane, że pan Sawczyn zginął w pożarze, poparzony, z drugiej w dokumentacji UB znajduje się określenie, iż„został zastrzelony w trakcie akcji w Targowiskach” - tłumaczył w ostatnich słowach przed zakończeniem sprawy prokurator Sławomir Gebel z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, która w tym przypadku reprezentowała Skarb Państwa. Wskazywał też na niejasności dotyczące tragedii i fakt, że materiały państwowych służb na jej temat pochodzą dopiero z 1976 roku i nie wiadomo w jakim celu zostały sporządzone.
Sędzia Iwona Błaszczyk-Sobczyk orzekająca w Sądzie Okręgowym w Gdańsku, ze względu na zawiłość sprawy, zdecydowała, że wyrok ogłosi 2 grudnia. Orzeczenie nie będzie prawomocne.
POLECAMY w SERWISIE DZIENNIKBALTYCKI.PL:
- Kalendarz niedziel handlowych w 2019 roku. Sprawdź!
- Dyskonty nie będą mogły sprzedawać produktów marek własnych?
- Po raz trzeci padła główna wygrana w "Milionerach"!
- TOP 100 największych firm na Pomorzu [RANKING]
- Tak mieszka Robert Lewandowski [zdjęcia]
- Nauczyciel płakał, jak poprawiał. Zobacz najlepsze teksty uczniów i nauczycieli
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?