Protesty związkowców w Warszawie. OPINIE profesorów: J. Staniszkis, M. Cześnika i A. Zybertowicza
Protest związkowców w Warszawie
Związkowcy protestują w Warszawie. Ma być tłumnie i głośno, tak, żeby rządzący nie mogli tym razem przejść obojętnie. Tymczasem premier sprowadza protest do jednego wymiaru: politycznego. Sam siebie ustawia w sytuacji, w której nie musi podejmować rozmów z protestującymi.
Z najnowszego sondażu Millward-Brown dla "Faktów" TVN wynika, że protesty w stolicy popiera aż 59 proc. ankietowanych. To oznacza między innymi, że opozycja coraz skuteczniej dociera do masowej świadomości z informacją, że rząd należy zmienić. Najlepszy tego wyraz dają sondaże, na przykład najświeższy, w którym Jarosław Kaczyński "byłby najlepszym premierem" według 18 proc. ankietowanych, podczas gdy Donald Tusk - już tylko według 13 proc. (również MillwardBrown dla "Faktów" TVN). Co prawda drugie miejsce premier podzielił z innym politykiem PO - Jerzym Buzkiem, co jednak nie zmienia faktu, że w ostatnim czasie poparcie dla lidera opozycji gwałtownie wzrasta.
Wiele więc wskazuje na to, że unikanie dialogu z protestującymi jest co najmniej nierozsądne. A ciągłe zbywanie kogoś, kto zbyć się nie da, może się skończyć awanturą. Dzieje się tak, gdy zbywającemu zabraknie cierpliwości, a zbywanemu wciąż nie braknie determinacji.
W tej sytuacji rodzą się pytania:
- Czy protesty w Warszawie mogą świadczyć o tym, że w Polsce rodzi się coś w rodzaju ruchu społecznego? A może to "zwykłe", kolejne protesty, niewyróżniające się niczym szczególnym?
- Jak powinien zareagować premier?
- Czy realna jest obawa o użycie siły wobec protestujących?
Z tymi pytaniami zwróciliśmy się do socjologów i politologa: prof. Andrzeja Zybertowicza, prof. Jadwigi Staniszkis i prof. Mikołaja Cześnika.