Płacimy za leczenie, choć jesteśmy ubezpieczeni. Co mówią mieszkańcy Pomorza? KOMENTARZE CZYTELNIKÓW
To tylko kropla w morzu potrzeb. Gosia Sąsiadka, pani Magda z Lęborka opowiedziała mi ostatnio dwie świadczące dobitnie o tym, że mimo , że jest ubezpieczona ona jak i cała jej rodzina, to musiała skorzystać z wizyt płatnych.
Ostatnia historia jest sprzed ledwie kilku dni. Jej 8-letnia córka zachorowała na grypę i dostała od lekarza rodzinnego antybiotyk.
- Niestety w trakcie leczenie okazało się, że boli ją ucho, któregoś dnia leciała jej nawet z niego krew. Poszła z powrotem do rodzinnego i dostała skierowanie do laryngologa.
- Tylko co z tego, skoro jak się dowiedziała termin najwcześniejszej wizyty w NFZ to marzec - Matka musiała wiedzieć wiedzieć od razu, czy tam się dzieje coś poważnego i czy ten antybiotyk kontynuować, bo wiadomo, że nie jest on korzystny dla takiego małego dziecka.
Dlatego pani Magda musiała zapisać się do laryngologa prywatnie. Termin - od ręki. Koszt wizyty- 100 zł.
Druga historia tez jest związana z córką pani Magdy, która wymaga leczenie u ortodonty.
Kiedy kilka lat temu próbowa się zapisać do ortodonty na NFZ ten lęborski nie miał podpisanego kontraktu i też musiałam pójść prywatnie. Pierwsza wizyta kosztowała 100 zł. Teraz płaci połowę.
Ortodonta w mieście niby jest, ale są spore kolejki i wiadomo, że jak się już zacznie chodzić prywatnie, to najczęściej tak zostaje. W mieście sytuacja ze stomatologami jest tragiczna, praktycznie na NFZ nie da się dostać. Z dziećmi, jedno 8 lat, drugie 10 -nigdy jeszcze nie była u stomatologa na NFZ. Zawsze prywatnie.
Podobnie jest z alergologiem. Niby jest dwóch w szpitalu, ale długaśne kolejki. Więc ludzie chodzą prywatnie, bo można się umówić z dnia na dzień.