Jasnowidz z Człuchowa, Krzysztof Jackowski odpowiada na listy [PRZEPOWIEDNIE DLA CZYTELNIKÓW]
Krystyna D.: - Z informacji, które od Pana dostałam wcześniej o zaginionym wisiorku, wnioskuję, że jedyną osobą, która mogła go sobie przywłaszczyć, jest siostra mojego męża. Innych osób w drugiej połowie listopada w naszym domu nie było. Zastanawiam się tylko, czy wisiorek jest jeszcze u niej, czy już go spieniężyła? Natomiast naszym największym zmartwieniem od wielu lat jest sytuacja rodzinna naszego starszego syna (na zdjęciu z żoną i dziećmi). Syn często jest skłócony z żoną. On ma trudny charakter, ma problemy w kontaktach z ludźmi, nie podejmuje pracy. Synowa z kolei od początku nas nienawidzi, wrogo nastawia dzieci do nas. Nie mamy z nimi kontaktu, mimo że opiekowałam się nimi do 3 i 4 roku życia. Jaka będzie przyszłość tej rodziny?
Krzysztof Jackowski: - W sprawie kradzieży wisiorka, to mówiąc kolokwialnie, "nie zaprzeczę ani nie potwierdzę" tym ustaleniom. Pani dobrze wie, co o tej sprawie sądzić. Według mnie, ten wisiorek nie został spieniężony, pozostaje w jakimś pudełku, jakby pudełku po butach. W tym pudełku jest mnóstwo szpargałów, jakieś przeterminowane lekarstwa, których nikt nie używa.
Jeśli chodzi o przyszłość małżeństwa syna, to źle ją widzę. Swoim postępowaniem syn doprowadzi własną rodzinę do bankructwa. To małżeństwo się rozleci, synowa będzie często wyjeżdżała za granicę sama, w końcu zostawi syna. Uważam, że on ją do tego doprowadził. Ja bym nie powiedział, że synowa was nienawidzi, ona raczej was nie trawi - a to jest różnica. Wy ją po prostu drażnicie. W liście do mnie Pani krytycznie ocenia syna, ale kiedy idziecie do nich z wizytą, to Pani szczebiocze do syna, rozczula się nad nim. Synową to denerwuje, bo ona w tym traktowaniu widzi jedną z przyczyn nieporadności syna, jego infantylnego zachowania. Z tego powodu synowa was "nie trawi", ale nie dopatrywałbym się w jej zachowaniu nienawiści.