Jasnowidz z Człuchowa, Krzysztof Jackowski odpowiada na listy [PRZEPOWIEDNIE DLA CZYTELNIKÓW]

Łukasz T.: - Mam do Pana jedno, konkretne pytanie - czy wyjdę z długów? A jeśli tak, to kiedy to nastąpi?

Krzysztof Jackowski: - Jest Pan bardzo młodym człowiekiem, można by rzec na progu życia, a już tkwi Pan po szyję w bagnie. Pana zadłużenie miało trzy etapy. Pierwszy etap to było w miarę rozsądne zadłużanie. Drugi etap był nieudolną prośbą ratowania się z zadłużenia, trzeci etap był rozpaczliwym miotaniem się w matni. Wielokrotnie na tych łamach ostrzegałem przed kredytami. Pan wtedy nie szukał moich rad, a szkoda, bo Pan ich wtedy potrzebował. Może bym Pana przekonał, że kredyty nie są dla ludzi, którzy nie mają pieniędzy; banki nie dają, lecz zabierają ludziom pieniądze i należy je omijać szerokim łukiem. Gdyby Pan zwrócił się do mnie w pierwszym etapie swojego zadłużania, może bym Pana ostrzegł, powstrzymał przed brnięciem w bagno. Teraz?... Teraz przed Panem wiele lat wychodzenia z długów. Żadnych "cudownych rozwiązań", lecz sumienne spłacanie zobowiązań. Wszelkie działania proszę podejmować bardzo ostrożnie, przemyśleć dwa, trzy razy, konsultować u dwóch doradców zanim podejmie Pan decyzję. Wyjdzie Pan z tych długów wtedy, gdy je Pan spłaci - należności plus odsetki.

Po lekturze listów, które do mnie przychodzą, przeraża mnie skala zadłużeń Polaków, łatwość z jaką sięgają po kredyty. Dam Panu dwie konkretne rady, a dobrze by było, żeby i inni z nich skorzystali. Niech Pan otworzy okno i upewni się, czy nikt nie przechodzi pod nim. Następnie niech Pan przez to okno wyrzuci telewizor, bo w nim najwięcej kuszących reklam, kredytów, propozycji pożyczek, itp. zgubnych ofert. Następnie niech Pan zatrudni się dodatkowo na pół etatu u drugiego pracodawcy i korzystając z tego, że bez telewizora będzie miał Pan więcej czasu, niech Pan tyra, żeby spłacać długi powstałe z rat, pożyczek i cudownych okazji. To tylko na pozór śmieszne rady, w gruncie rzeczy więcej w nich rozsądku niż w telewizyjnych pokusach.