Jasnowidz z Człuchowa, Krzysztof Jackowski odpowiada na listy [PRZEPOWIEDNIE DLA CZYTELNIKÓW]
Barbara S.: - Właśnie trwa sprawa rozwodowa, która zakończy moje drugie małżeństwo. Trwało 6 lat i wydawało się być udane, bo pobieraliśmy się kierowani uczuciem, ale i rozsądkiem. Niestety, oboje stwierdziliśmy, że się nie udało, że nic nas nie łączy, dlatego się rozstajemy. Mam dzieci z pierwszego związku, ale są samodzielne, a ja znowu zostaję sama. Dlaczego mi się tym razem nie udało? A w pierwszym małżeństwie kto zawinił, ja czy mój były małżonek? Gdzie tkwią błędy?
Krzysztof Jackowski: - Jest Pani atrakcyjną kobietą o niebanalnej, dość silnej osobowości. Nietrudno Pani zwrócić na siebie uwagę, zafascynować sobą. Wszystko byłoby dobrze, gdyby chciała Pani z tego konsekwentnie korzystać, gdyby Pani przywiązywała się do swego wybranka. Pani jednak po pewnym czasie zaczyna oddalać się od swego partnera i żyje swoim życiem. Pani ma swoje koleżanki, swoje problemy zawodowe, wszak Pani bardzo lubi swoją pracę.
Pani nawet nie zauważa, że pozostawia swojego partnera samego sobie, że obdarowuje go Pani wolnością, z którą on nie wie, co zrobić. Do tego dochodzą podejrzenia, bo Pani jest atrakcyjna i stara się to podkreślać. Zachowuje się Pani jak modelka, a życie to nie wybieg, przez życie idzie się trzymając się za ręce, nieraz podtrzymując partnera. A to już nie jest tak efektowne. To Pani traktowanie partnerów jak "pluszowego misia", którym można się pobawić, a potem cisnąć w kąt i dłuższy czas nie zajmować, sprawiło, że oba małżeństwa się rozleciały, chociaż tak dobrze się zapowiadały i rzeczywiście miały szanse na powodzenie.
Niech Pani przeanalizuje swoje postępowanie, bo na pewno wkrótce będzie kolejny związek. Jeśli chce Pani, by on przetrwał? Bo przecież można tak funkcjonować do śmierci, nawet w domu starców, to znaczy w domu pogodnej jesieni…