Jak działają SOR-y na Pomorzu? Wielki raport na temat stanu oddziałów ratunkowych w województwie pomorskim
SORy są źle zaprojektowane. Warunki oczekiwania pacjentów złe
- Obserwujemy zjawisko odhumanizowania oddziałów ratunkowych - uważa dr Ewa Raniszewska. To, jej zdaniem, główny powód niezadowolenia i skarg pacjentów. Zaczyna się ono od architektury. Kiedyś uważano, że wystarczy trochę zmodernizować izbę przyjęć i będzie oddział ratunkowy. A to był błąd. W nowoczesnych SOR-ach, takich jakie spotyka się w Europie Zachodniej, nie ma systemu typu korytarz i sale. Są ścianki działowe, boksy i kotary. Pomieszczenia można powiększać lub zmniejszać w zależności od liczby napływających pacjentów.
Tymczasem w Polsce architekci nie zostali zaangażowani w projektowanie SOR-ów z prawdziwego zdarzenia. Nawet w Centrum Medycyny Inwazyjnej, a więc nowym szpitalu Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego, KOR pod względem architektonicznym pozostawia wiele do życzenia.
Pacjenci przebywają tu w złych warunkach. Hol jest mały, mała jest również poczekalnia z twardymi, niewygodnymi krzesełkami. 14-20 chorych na jednej sali bez okna w sztucznym oświetleniu leży i czeka 12, a nawet więcej godzin, aż na oddziale, do którego ma być przyjęty, zwolni się miejsce. Często w towarzystwie osób nadużywających alkoholu. To dla chorego dodatkowy stres.
Brakuje foteli typu lotniczego, jakimi dysponuje stacja krwiodawstwa, na których mogliby czekać pacjenci w lżejszych stanach. Pielęgniarki, lekarze często badają pacjenta za kotarką. Brakuje komfortu, intymności. Nie ma gdzie położyć ubrań, nie ma gdzie się umyć, zaplecze jest, ale bardzo skromne.