Festiwal Szekspirowski 2014 w Gdańsku za nami [ZDJĘCIA, RECENZJA]
Szekspir miał dar przewidywania
Autor "Hamleta", co zabawne, przewidział, do czego dojść może. Oto więc w "Hamlecie" ustami Klaudiusza drwi z tak zwanych scenicznych eksperymentów. Tymczasem Jan Klata w swojej inscenizacji, z jednej strony każe Klaudiuszowi wygłaszać na ten temat piękną tyradę. Z drugiej zaś usuwa ze swojej wersji "Hamleta" sekwencję "Pułapki na myszy", aby scenę pokryć wielgachną płachtą sztucznego tworzywa, po czym aktorom każe polewać się na tej płachcie jakimś kolorowym błotem z wiader, aż książę wniebowzięty pakuje te wiadra na głowy partnerom, po czym baraszkuje z nimi w niedwuznacznych sytuacjach paraerotycznych. Zgrywus z tego Hamleta. Kick- boxing też mu nie jest obcy.
Lecz stop. Bo niby po co referuję tutaj te śmiesznostki zafundowane publiczności przez szanownego artystę pana Jana K.?
Kabaret na cmentarzu
W czasie zakończonego w niedzielę w Gdańsku dorocznego Festiwalu Szekspirowskiego na "Hamleta" w interpretacji Jana Klaty czekano w Trójmieście z nieukrywaną niecierpliwością. Szeptano po kątach, że polski artysta przywiezie sztukę nie byle skąd. Wyreżyserował ją w teatrze w Bochum! Ależ nie, nie chcę powiedzieć, że ją wyreżyserował licho. Klata słynie z pomysłów oryginalnych. Tyle tylko, że chwilami daje się ponosić wyobraźni bez umiaru, sięgając po sztuczki niewysokiego lotu. Grabarze nie kopią mogił jakimiś staromodnymi łopatami. Od czego są krzyże! Nie wiem jak w Bochum. Wiem, że dla takiej symboliki w naszej narodowej kulturze aprobaty nie ma. Kabaret na cmentarzu dobrze wypadł tylko w "Tańcu szkieletów" u Disneya. Natomiast gdy książę Hamlet - długo i lubieżnie - obcałowuje dobytą z grobu srebrną czaszkę, ogarniają mnie uczucia niekoniecznie liryczne. Chwilami reżyser prowadzi "Hamleta" niczym operę buffa.
( na zdjęciu: "Jak wam się podoba", Teatr Narodowy z Budapesztu)