"Dobry brat" dla żołnierzy. Pomagają okaleczonym przez wojnę weteranom z Ukrainy
Na ratunek czekał 20-letni Maksym, ochotnik ranny w czerwcu br. w czasie walk w obwodzie Donieckim. Kiedy jego oddział wpadł w pułapkę, chłopak próbował wyciągnąć z pola walki ciężko rannego dowódcę. Dowódca zginął, chłopak mimo postrzału w nogę jeszcze kilka godzin walczył. Przeżył, ale od kilku miesięcy jego życie stało się jednym, wielkim cierpieniem. W dziesięciostopniowej skali odczuwania bólu, Maksym osiągnął dziesiątkę. Nawet lekkie dotknięcie stopy powodowało trudne do wyobrażenia męczarnie. Maksym nosił bez przerwy na ramionach wilgotny ręcznik. Powiedziano mu, żeby ściskał go z całej siły w razie napadu bólu. Gdy trafił do Osieka, jego ręce pokryte były ranami od ściskania ręcznika.
W ubiegłym tygodniu Stowarzyszenie Dobry Brat wysłało do komendanta 7 Szpitala Marynarki Wojennej kmdr. dr. n. med Dariusza Juszczaka pismo z prośbą o konsultację medyczną Maksyma. - Odpowiedź nadeszła bardzo szybko, w ubiegłą środę zaproszono nas do Gdańska Oliwy - opowiada Jakub Markowski. - Chłopak, mimo ogromnego bólu, przeszedł w szpitalu serię badań, konsultowali go najlepsi specjaliści. Okazało się, że w nodze młodego Ukraińca nadal tkwi odłamek, który trzeba będzie w przyszłości usunąć. Wcześniej obawialiśmy się, że pocisk mógł doprowadzić do zerwania nerwu. Na szczęście okazało się, że nerw jest naderwany, a szanse na wyleczenie - duże.
Maksym otrzymał już odpowiednie leki i dzięki nim przestał cierpieć. - To inny świat - mówi dziś dwudziestolatek. - Wspaniali lekarze, nikt tak nigdy do tej pory się mną nie zajmował.