Abp. Głódź, abp. Gocłowski i bp. Krupa wspominają zmarłego prymasa seniora Józefa Glempa
Prymas Glemp udzielił mi sakry biskupiej
Ostatni raz ksiądz prymas Józef Glemp odwiedził Gdańsk trzy miesiące temu. Przyjechał na zjazd kanonistów. Nie sądziłem wówczas, że tamto spotkanie w rezydencji oliwskiej będzie jednocześnie naszym ostatnim pożegnaniem. Zdawaliśmy sobie oczywiście sprawę z tego, że przeszedł bardzo trudną operację nowotworu płuc i że ta choroba jest niezwykle poważna. Ale to rozstanie z życiem przyszło przedwcześnie. Zawsze kiedy śmierć dotyka ludzi nam bliskich i znanych, śmierć przychodzi jak złodziej. Mam też swoje osobiste wspomnienia związane z prymasem. Co prawda moje kapłaństwo rozpoczęło się jeszcze za czasów księdza prymasa Stefana Wyszyńskiego, ale już sakry biskupiej udzielił mi ksiądz prymas Józef Glemp. To było na Jasnej Górze, dokładnie 23 lutego w 1991 roku. Potem, można powiedzieć, byliśmy sąsiadami. Nasze katedry: polowa i Świętego Jana znajdowały się blisko siebie, a nasze rezydencje dzieliła tylko ulica Miodowa. Mieliśmy więc szereg spotkań nieformalnych.
Wszyscy podkreślają pokorę księdza prymasa. A ja chciałbym wspomnieć o jego naturalności. Był niezwykle ludzki w relacjach z innymi, z wiernymi i biskupami. Naturalny w swoim zachowaniu. Pochodził ze środowiska wiejskiego i był człowiekiem ciężkiej pracy. Wysłany na studia do Rzymu, ukończył je z bardzo dobrym wynikiem. Pamiętam, że kiedy rozstawał się z Miodową 17, mówił: - jeśli mój następca nie będzie przeciwny, to chciałbym tu móc przychodzić od czasu do czasu, żeby skorzystać z archiwum. Bo zamierzam pisać pamiętniki. I pisał. Mam nadzieję, że kiedyś je przeczytamy. Aczkolwiek po księdzu prymasie zostaje nam wiele książek i kazań.
Patrząc na czasy prymasostwa księdza prymasa Glempa, na czasy jego posługi Kościołowi i ojczyźnie, to zestawianie go z kardynałem Stefanem Wyszyńskim nie oddaje całej prawdy. Bo nie ma ludzi pod kalkę i nie ma prymasów pod kalkę. Każdy z nich był inną osobowością. Obaj sprawowali urząd w innych czasach i warunkach. W przypadku księdza prymasa Glempa można wyodrębnić takie trzy dekady. Pierwsza to okres PRL i początek pontyfikatu Jana Pawła II. I ta swoista dramaturgia 1981 roku, kiedy w maju jest zamach na Ojca Świętego Jana Pawła II i jednocześnie agonia i odchodzenie kardynała Wyszyńskiego. Posługę prymasa obejmuje 7 lipca 1981 roku, w dramatycznej sytuacji, kiedy wydaje się, że trauma dotyka cały Kościół w Polsce. Jednocześnie za chwilę mamy stan wojenny. I stworzenie komitetu pomocy, trwanie księdza prymasa przy ludziach uwięzionych, bezrobotnych. Druga dekada, od 1989 roku do roku 2000 to czas przemian ustrojowych, nowe dokumenty i wizyty papieskie. A trzecia dekada to reorganizacja struktur kościelnych.
Powstały nowe metropolie, diecezje, w tym archidiecezja gdańska. Widać więc jak bardzo owocny i pracowity był to czas posługi.
Not. Ryszarda Wojciechowska