Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwyczajny, ludzki odruch. Polacy ruszyli na pomoc Ukrainie [ANALIZA]

Dorota Kowalska
Dorota Kowalska
Protest przeciwko inwazji Rosji na Ukrainę
Protest przeciwko inwazji Rosji na Ukrainę Andrzej Banaś
Nie tylko rząd, samorządy, fundacje pomagają Ukraińcom uciekającym ze swojej ziemie przed ostrzałem rosyjskich wojsk, przed spadającymi bombami, przed śmiercią. Polacy okazali niezwykłą solidarności z narodem ukraińskim: prywatne osoby oferują uchodźcom swoje mieszkania, transport, zawożą na granicę jedzenie, ubrania, koce i śpiwory. Pomoc jest tak duża, że prezydent Przemyśla Wojciech Bakun prosi jej wstrzymanie - wszystkie magazyny w mieście są pełne.

Pociągami, samochodami, pieszo – ukraińskie kobiety i dzieci uciekają przed wojną. Często z jedną małą walizką, z ulubionym misiem i pidżamą. Jak podała w niedzielę Straż Graniczną, od czwartku do niedzieli przedostało się do Polski 156 tys. uchodźców z Ukrainy.

Polacy stanęli na wysokości zadania, skala pomocy niesionej sąsiadom jest niespotykana i została już zauważona na świecie.
„Polska znów pokazała się jako jedna z najbardziej fundamentalnie przyzwoitych kultur w Europie. Jak wszyscy mają swoje złe strony, ale od średniowiecza w sercu polskiej kultury tkwi coś głęboko wyjątkowego” - pisze na Twitterze amerykański pisarz J. Daniel Sawyer.

W punktach recepcyjnych, które powstały przy granicy, wydawane są uchodźcom ciepłe posiłki, zapewniana jest pomoc medyczna, dopełniane są formalności związane z przekroczeniem granicy i pobytem w Polsce.

Wiceszef MSWiA Paweł Szefernaker stwierdził, że systematycznie zwiększyła się liczba osób, korzystająca z takich punktów. - Jest to już ok. 10 proc. wszystkich przekraczających granicę z Ukrainy do Polski - poinformował.

Z punktów recepcyjnych uchodźcy wojenni są przewożeni autobusami i busami Państwowej Straży Pożarnej do miejsc tymczasowego pobytu, które we wszystkich województwach zostały przygotowane na ich przyjęcie.

W Przemyślu gotowy jest też pociąg sanitarny m.in. z wagonami przystosowanymi do transportu rannych .

- Wszyscy uchodźcy z Ukrainy potrzebujący pomocy znajdą ją w Polsce - zapewnił w sobotę Komendant Główny Straży Granicznej gen. Tomasz Praga. Poinformował, że procedury odprawy dla osób uchodzących z Ukrainy przed wojną zostały uproszczone.

25 lutego obradował Parlamentarny Zespół ds. Pomocy Humanitarnej i Międzynarodowego Prawa Humanitarnego z udziałem - poza posłami - przedstawicieli rządu, m.in. ministra Michała Dworczyka i przedstawicieli organizacji pozarządowych. Dyskutowano o pomocy, jakiej nasz kraj już udziela Ukraińcom i planuje w najbliższym czasie, a także o roli organizacji pozarządowych, samorządów i mieszkańców w tej mierze.

Rząd wydzielił 37 mln zł dla województw na pomoc dla Ukraińców, ale może przeznaczyć więcej, jeśli będzie taka konieczność. - Zamierzamy też czerpać z innych środków, które będą możliwe do pozyskania - w sytuacji, gdyby napływ uchodźców okazał się bardzo duży - powiedział minister Michał Dworczyk.

Zorganizowano trzy strumienie pomocy, a każdy z nich jest koordynowany przez innego ministra. W ramach pierwszego, nadzorowanego przez wiceszefa MSWiA Pawła Szefernakera, przygotowywane jest wsparcie na terenie Polski.

Ale Ukraińcom pomaga nie tylko rząd, ale przeróżne organizacje i fundacje, prywatne osoby, samorządy. Internet zalały ogłoszenia o transporcie z granicy, udostępnianiu mieszkań czy zbiórkach darów. Ruszyły też zbiórki pieniędzy na pomoc rzeczową.
W sobotę ruch na przejściu granicznym w Medyce był coraz większy. Spotykaliśmy Nelly, która usiłowała skontaktować się ze znajomymi, czekającymi na nią po polskiej stronie. Kobieta podróżowała z 3-letnim Erykiem aż z Odessy. Z pochodzenia jest Albanką. W Odessie była choreografem tańca flamenco. Jej mąż został bronić ojczyzny, ponieważ służy w wojsku w stopniu majora.

- Martwię się o męża, bo zdaję sobie sprawę z ryzyka,. Syn jest bardzo smutny, bo od kilku dni nie widział ojca. Nie rozumie co się dzieje. Wyjeżdżamy do Frankfurtu. Mają tutaj czekać nasi znajomi, ale nie mogę się z nimi skontaktować – mówiła kobieta.
Wyjaśniliśmy jej, że jest kłopot z Internetem i skierowaliśmy do punktu gdzie jest udzielana pomoc. Dwaj młodzi ludzie rozdawali uchodźcom karty do telefonu wielu polskich operatorów, pozwalające kontaktować się na terenie Polski jak i Ukrainy. Spotykaliśmy również grupę Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Przemyślu, która od dwóch dni na granicy rozdaje ciepłe posiłki. W sobotę był akurat bigos.

Do Przemyśla napływała żywość, ubrania, środki czystości, koce, śpiwory z całej Polski.

- Prosimy wstrzymać się z dowożeniem jakiejkolwiek pomocy do Przemyśla. Na chwilę obecną posiadamy absolutnie wszystko w dużych ilościach - zaapelował w niedzielę prezydent Przemyśla Wojciech Bakun i zasugerował, że taka pomoc już wkrótce może być potrzebna w innych miastach. - Zorganizowaliście tak wielką pomoc, że wszystkie nasze magazyny są pełne. Nie jesteśmy w stanie na chwilę obecną przyjmować kolejnych transportów – dodał.

W sobotę, późnym popołudniem tłoczno było także na przejściu granicznym w Dołhobyczowie. Cały czas docierały tu kolejne osoby. Wzruszające rozstania i powitania. Dziecięcy gwar mieszał się z płaczem. Jedni szukali wzrokiem znajomych, inni rozpaczliwie czekali na pomoc. Chętnych do jej udzielenia nie brakowało.

- Mogę zabrać sześć osób do Warszawy - zadeklarował młody mężczyzna. Chwilę później miał komplet chętnych.

Auta strażaków, busy i samochody prywatne z granicy odjeżdżały tu regularnie, bo z całego kraju na wszystkie granice polsko-ukraińskie ruszyli ci, którzy albo mogli dowieźć uchodźców w miejsce, w które ci chcieli dojechać, albo oferowali schronienie w swoich własnych domach.

Z pomocą do Dołhobyczowa przyjechał Marcin Dąbrowski z Lublina. Oferował bezpłatny transport. Na miejsce przywiózł artykuły pierwszej potrzeby: pieluchy, artykuły higieniczne, owoce, pieczywo, wodę i wiele innych.

- To była spontaniczna sprawa. Ogłosiłem na Facebooku, że jadę, a odzew wśród moich sąsiadów z osiedla Botanik był niesamowity. Szybko zapełniliśmy busa niezbędnymi rzeczami i przyjechaliśmy. Podobnych osób jest więcej, więc patrząc na to, co się tutaj dzieje odzyskuję wiarę w ludzi - mówił Marcin Dąbrowski.

W każdym dużym mieście, ale i mniejszych miasteczkach trwa zbiórka jedzenia, ubrań, ale i pieniędzy dla uchodźców zza zachodniej granicy. W sobotę wieczorem trzy wypełnione po brzegi autokary wyruszyły z Gdyni na południe Polski.

- Zaopatrzenie jedzie do Centrum Wolontariatu w Lublinie, gdzie dzięki współpracy z Urzędem Marszałkowskim i lokalnymi duchownymi, wysłane będą dalej na granicę - mówił Marcin Łagus z agencji pracy We Can Do It, pomysłodawca akcji. - W drugą stronę do Gdyni i do Władysławowa zabieramy kobiety i dzieci z Ukrainy. Jeden autokar z uchodźcami pojedzie do Władysławowa, a dwa do Gdyni – dodał. Kolejny transport został zaplanowany na poniedziałek.

Ale pomoc dla uchodźców organizują na Pomorzu także samorządy, Politechnika Gdańska, Uniwersytet Gdański, prywatne osoby. Podobnie jest w całej Polsce.

Ukraińcy do Polski i dalej na zachód jadą także pociągami, dzisiaj już za darmo.

- Przez najbliższe cztery tygodnie obywatele Ukrainy będą mogli bezpłatnie korzystać z przejazdów pociągami PKP InterCity - zapowiedział z kolei Andrzej Adamczyk.

Minister infrastruktury zwrócił się też z apelem do wszystkich przewoźników kolejowych w Polsce i wszystkich organizatorów transportu publicznego, aby dołączyli do tej inicjatywy.

Na dworach kolejowych, przez które przejeżdżają pociągami z Ukrainy gromadzili się ludzie i przez okna wrzucali uciekającym przed wojną pożywienie, ubrania, pieluchy, koce – wszystko, co może im być potrzebne.

Bo w pomoc Ukraińcom włączają się prywatne osoby. Facebookowe grupy są pełne ofert transportu – bardzo często do dowolnego miasta w Polsce, a nawet poza jej granice. Zdarzają się również osoby wyjeżdżające do Ukrainy, zwykle do Lwowa. W jedną stronę wiozą leki, prowiant, pieluchy, w drugą mogą przewieźć potrzebujących transportu uchodźców.

Trwa oblężenie na takich facebookowych grupach jak „Widzialna ręka” czy „Pomoc dla Ukrainy”. Co kilka minut pojawiają się tak posty oferujące wszelaką pomoc uchodźcom.

„Udostępnię potrzebującym domek letniskowy. Zmieści się 6-8 osób. Nie ma tam wielkich luksusów, ale jest prąd i woda, a dla dzieci huśtawka i drabinki w ogrodzie" – pisze Małgorzata. Inny post: „Bezpłatnie zapewnimy nocleg, wyżywienie, zabawki dla dzieci i święty spokój.”

Anna, 44 lata, samotna, zamieściła podobny post.

- Mam mały dom, mieszkam sama. Mogę przyjąć do siebie nawet dwie ukraińskie rodziny. Pomieścimy się. Pomogę w znalezieniu pracy – opowiada. Kiedy włączyła w czwartek telewizję, miała wrażenie, że to się nie dzieje, że to nie możliwe, aby w XXI wieku jedno państwo tak otwarcie zaatakowało drugie. Nie mogła patrzeć na zdjęcia rannych, na zniszczenia.

- Serce się kraje – trzęsie jej się głos. Jej sąsiedzi też pomagają, jak mogą. Kto ma jakiś kąt, jest gotowy użyczyć go tym, którzy uciekają przed bombami.

Hotelarze także nie pozostali z boku. Prezes Małopolskiej Organizacji Turystycznej Grzegorz Biedroń powiedział PAP, że organizacja analizuje możliwości małopolskich hoteli, gdyby zapadła decyzja władz o przeznaczeniu obiektów hotelowych dla uchodźców na zasadach komercyjnych.

- Przeprowadzamy analizę zakresie możliwości przyjęcia uchodźców i na jakich zasadach. Sektor usług, w tym turystycznych, jest pierwszym miejscem, który chętnie przyjmie pracowników z Ukrainy - dodał Biedroń.

Wielu Ukraińców zamierza w Polsce zostać na dłużej. Do resortu edukacji zaczęły już spływać już pytania, czy ukraińscy uczniowie będą przyjmowani do szkół w Polsce. Głos w tej sprawie zabrała Justyna Orłowska, pełnomocniczka ministra edukacji i nauki do spraw transformacji.

„Każdemu dziecku - nieważne jakie dokumenty posiada - przysługuje z urzędu miejsce" - napisała w mediach społecznościowych Orłowska.

Stosowny dokument ministra edukacji i nauki został też opublikowany na oficjalnej stronie resortu.

Aby zapisać dziecko do szkoły, wystarczy złożyć wniosek do dyrektora danej szkoły. „Publiczna szkoła podstawowa, w rejonie której mieszka dziecko przybyłe z zagranicy przyjmuje z urzędu, inne publiczne szkoły podstawowe i szkoły ponadpodstawowe, w miarę posiadania wolnych miejsc” - czytamy w dokumencie. Ministerstwo chce zapewnić najmłodszym i ich rodzicom także pomoc psychologiczno-pedagogiczną.

- Jesteśmy przygotowani na przyjmowanie dzieci i młodzieży do polskich szkół i studentów do polskich uniwersytetów. Chcę powiedzieć, że już dziś w szkołach w Polsce uczymy dziesiątki tysięcy młodych Ukraińców. Co więcej, niektóre szkoły ponadpodstawowe funkcjonują, no można powiedzieć, w dużej części dlatego, że uczą się tam również młodzież ukraińska i nie ma najmniejszych przeszkód, żebyśmy przyjmowali młodzież i dzieci ukraińskie do polskich szkół, gdyby była taka konieczność – zapewniał minister edukacji i nauki, Przemysław Czarnek. - Co do studentów: wystosowujemy pismo do rektorów uczelni polskich, zwłaszcza do uczelni prowadzących kierunki medyczne, mając na względzie fakt, gdyby doszło do eskalacji wojny na Ukrainie, wojny wywołanej przez Rosję, to będziemy oczywiście stali na wysokości zadania i przyjmiemy polskich studentów w pierwszej kolejności, polskich studentów studiujących na Ukrainie, na polskie uczelnie – zapowiedział szef MEiN.

Ukraińcy jeszcze przed nocą ze środy na czwartek, kiedy ruszyła rosyjska inwazja na ich Ojczyznę, byli nam bardzo wdzięczni za słowa wsparcia, za pomoc kierowaną w ich stronę. Bo już od tygodni wiadomo było przecież, że Putin nie odpuszcza, że może dojść do najgorszego.

- Byliśmy wdzięczni polskim politykom za wsparcie podczas Majdanu. Pojechali tam, opowiedzieli światu, jak naprawdę wygląda sytuacja, bo mam wrażenie, że długo mówiły o niej osoby przypadkowe albo rosyjska propaganda. Teraz też jesteśmy wdzięczni Zachodowi za wsparcie moralne i materialną pomoc - mówiła Olena, od 20 lat mieszkająca w Polsce. Jej rodaczka, Tatiana, podkreślała, że zmieniło się nastawienie Polaków do Ukraińców.

- Wcześniej można było usłyszeć: „Zjeżdżaj na Ukrainę”, dzisiaj nikt tak nie powie. Polacy jakby mieli żal, że tu przyjeżdżamy, że zabieramy im pracę. Dzisiaj sytuacja się zmieniła, wyczuwa się, że jesteście po naszej stronie - zauważa.

Bo równie ważne, jak pomoc materialna, jest wsparcie moralne. Na nie też Ukraińcy mogą liczyć, od czwartku w wielu polskich miasta odbywają się manifestacja poparcia i solidarności z narodem ukraińskim – przychodzą na nie tysiące Polaków.
Współpraca: Wojciech Tatara, Tomasz Nieśpiał, Łukasz Kamasz

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Dziennik Zachodni / Wybory Losowanie kandydatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zwyczajny, ludzki odruch. Polacy ruszyli na pomoc Ukrainie [ANALIZA] - Portal i.pl

Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki