Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwierzaki z okolic Bytowa potrzebują karmy, leków… Można przekazać 1,5 proc. podatku dla Fundacji Nasze Futrzaki

Maria Sowisło
Maria Sowisło
Nie wiesz, na co przeznaczyć 1,5 proc. podatku? Możesz pomóc Fundacji Nasze Futrzaki
Nie wiesz, na co przeznaczyć 1,5 proc. podatku? Możesz pomóc Fundacji Nasze Futrzaki Maria Sowisło
Każdego roku podczas rozliczania się z fiskusem, mamy dylemat – na co przeznaczyć część swojego podatku dochodowego. W tym roku nie jest to już 1 proc., a 1,5. Choć jednostkowo to niewielka kwota, dla organizacji pozarządowych często zbawienna. Jak dla Fundacji Nasze Futrzaki, którą od lat prowadzi w podbytowskich Przyborzycach Konstanty Golba.

Spis treści

Chudy mężczyzna w roboczym ubraniu i rękawiczkach krząta się po ogrodzonym placu. Wokół niego pięć psów. Każdy inny. Każdy domaga się uwagi. Każdy ze złamanym sercem, bo ludzie bywają podli. Któryś psiak szczeknie, zapiszczy, jakby krzyczał: Kochaj mnie! Na placu stoi przyczepa campingowa z chałupniczo wypuszczonym na zewnątrz kominem. W środku piecyk, bo tutaj trzeba podgrzać zimą jedzenie dla psów, można ugotować herbatę czy wysuszyć mokrą kurtkę. Miejsca jest niewiele, bo część zajmują worki z karmą i puszki.

- Popi, ta szara sunia (wskazana palcem), była dzika. Żyła w Studzienicach na polach i w lesie. Jeśli za szczeniaka miała styczność z człowiekiem, jest dla niej nadzieja. Jeśli nie, będzie kłopot, choć ona robi ogromne postępy. Jeszcze niedawno nie brała nic do jedzenia od obcego człowieka. Tylko ode mnie. Gryzła. A dziś proszę, weźmie od pani smakołyk. Wczoraj była z wolontariuszkami na spacerze. Bo u mnie każdy pies dostaje szansę. Tak jak Karlos. Jest ostatni miesiąc na trzymiesięcznym szkoleniu u behawiorysty. On nakręcał się i może gryźć swoich ludzi. Nie obcych. Pokazuje zęby. Takiego psa do adopcji nie wydam. Daję mu szansę – mówi Konstanty Golba, prezes Fundacji Nasze Futrzaki w Przyborzycach. Tutaj prowadzi azyl. Dzięki swojemu uporowi i pomocy wolontariuszy.

Niektórych ludzi nie da się lubić

Obecnie ma siedem psów, a wspomniany Karlos jest na szkoleniu. To psiak po przejściach. Jako szczeniak był w azylu u pana Kostka. Miał iść do adopcji. Ktoś go wykradł. Nie było śladów lisa, wilka, zero krwi.

- Po roku dostałem telefon, że mają mojego psa. Odzyskałem go, ale ze zrytą psychiką. Jeśli nie ogarnie się, będę musiał podjąć trudną decyzję o eutanazji – mówi zmartwiony pan Kostek. - Zawsze ludziom powtarzam, że nie można szukać dla siebie psa z dnia na dzień. To musi być przemyślana i odpowiedzialna decyzja, a charakter psa dopasowany do indywidualnych potrzeb. Jeden człowiek lubi przecież leżeć na kanapie, a inny biegać i jeździć rowerem. Z psami jest tak samo – dodaje Golba, który przyznaje, że często nie lubi ludzi. - Wolę z psami przebywać. Nie cierpię ludzi, którzy krzywdzą zwierzęta. Nie mam do nich empatii. Wiem, że nie wszyscy ludzie są źli, ale nie każdy może mieć psa – mówi miłośnik zwierząt z Bytowa.

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Te koty czekają na nowe domy w gdańskim Promyku. Czworonogi do adopcji. Zobacz, jakie zwierzęta można przygarnąć do siebie! ZDJĘCIA I OPISY

COMPONENT {"params":{"text":"Od mieszkania w bloku do azylu","id":"od-mieszkania-w-bloku-do-azylu"},"component":"subheading"}

Konstanty Golba na co dzień pracuje zawodowo. Od lat życie prywatne poświęca na pomaganie porzuconym zwierzętom. Jeszcze osiem lat temu zwierzaki trzymał w swoim mieszkaniu w bloku. Tak, to jest możliwe. - Czasami miałem nawet 10 psów w mieszkaniu. Trochę też było przez to problemów, ale udało się je załatwiać polubownie – wspomina pan Kostek.

Sytuacja zmieniła się, kiedy przyjął pod swój dach staruszkę owczarka niemieckiego porzuconą na działkach ogródkowych.[cyt] - Policja do mnie zadzwoniła czy bym jej nie przyjął. Żal mi jej było. Okazało się, że miała guzy. Zrobiliśmy co było trzeba. Znalazłem jej nowy dom. Żyła jeszcze pół roku i wiem, że były to jej najpiękniejsze dni. Wówczas z żoną postanowiliśmy, że trzeba robić coś więcej – wspomina Konstanty Golba i dodaje, że wystąpił do fundacji „Parasol” w Bytowie o dofinansowania powstania azylu dla porzuconych zwierząt. - To była wówczas nowość. Dostałem 7od nich 5 tys. zł. Od miasta z kolei dostałem wówczas 100 metrów w Przyborzycach. Założyłem też Fundację Nasze Futrzaki i od ponad pięciu lat jestem jej prezesem – dodaje miłośnik braci mniejszych, który obecnie w mieszkaniu, w bloku ma cztery psy. Na 47 metrach kwadratowych.

Uczy miłości do zwierząt

W Przyborzycach do dyspozycji fundacji jest obecnie ponad 700 metrów kwadratowych z kojcami i wybiegiem. Po odłowieniu błąkającego się psiaka, przez kilka dni szuka jego właściciela lub nowego domu.

- Facebook to potęga – zaznacza pan Kostek. - Ale najbardziej mnie cieszy, że przychodzą rodzice z dziećmi, wyprowadzają psy i na godzinę, dwie zostawiają telefony komórkowe, rozmawiają i uczą się miłości do zwierząt i odpowiedzialności. Trzeba stawiać na młodzież. Tu się uczą punktualności i miłości. Na kilka chwil u mnie chowają komórki do plecaków i mają czas na kontakt ze zwierzętami i budują relacje z rówieśnikami. Mają po prostu czas dla siebie. I o to chodzi – dodaje Golba, który organizuje spotkania z wolontariuszami.

Zachwala też nie tylko poprawę świadomości wśród mieszkańców, ale też urzędników i samorządowców.

ZOBACZ TEŻ: Te czworonogi czekają na nowy dom w Promyku! Psy do adopcji z gdańskiego schroniska. [ZDJĘCIA I OPISY]

- Teraz jest o wiele lepiej. Kiedyś Bytów nie był taki zwierzolubny. Teraz naprawdę współpracujemy. Z policją też. Gmina daje pieniądze na sterylizację i wiele osób zaangażowało się, by zwierzętom żyło się u nas lepiej – zaznacza społecznik. - Mamy już kojce i wybieg – chwali się pan Kostek.

Kosztowny powrót z adopcji

Nie ma chyba w Bytowie osoby, która nie znałaby Konstantego Golby. Kiedy tylko jakiś czworonożny przyjaciel ludzi potrzebuje pomocy, pan Kostek rzuca wszystko i biegnie na ratunek.

- Kocham to. Każdy ma jakieś hobby. Jeden lubi ogórki, a drugi ogrodnika córki – żartuje pan Kostek, który dodaje że ta charytatywna praca daje mu ogromną satysfakcję. - Jestem takim wirusem, który zaraża miłością do zwierząt. Mam zwolenników i przeciwników, ale działamy prężnie – dodaje pan Kostek, który, jak jemu podobni, nie odda nigdy bezdomnego psa na łańcuch. - Zawsze mam umowę z adoptującym psa. Ma 20 punktów. Zaznaczam, że zawsze mogę odwiedzić takiego psa. W końcu, jak już coś robić, to robić dobrze. Żeby nigdy pies z ulicy nie trafił na nią z powrotem. W umowie jest też zapis, że jeśli pies wróci do nas z adopcji, to jest kara – 1 tys. zł – zaznacza pan Kostek.

Koszty rosną, marzenia się oddalają

Każdy pies uratowany przez Fundacje Nasze Futrzaki jest przygotowywany do adopcji. Trafia w nie byle jakie ręce. Każdy potencjalny dom jest sprawdzany. Bo pan Kostek na łańcuch psa nie wyda.

- Mam wysoko ustawioną poprzeczkę. Nie każdy pies ma leżeć na kanapie. Musi mieć jednak czas na wybieganie się i kontakt ze swoim człowiekiem. Wówczas taki pies jest spełniony – wyjaśnia pan Kostek i dodaje, że do 60 kilometrów od Bytowa nowe domy odwiedza sam. - Jak ktoś chce psa gdzieś dalej, to proszę zaufanych i zaprzyjaźnionych wolontariuszy – mówi Golba.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: W gdańskim zoo pojawią się lemury! Pierwszy raz w historii oliwskiego ogrodu

Wszystko co robi fundacja w Przyborzycach, kosztuje. Szkolenie z behawiorystą – miesięcznie 1200 zł, karma – nie sposób obliczyć, naprawy ogrodzenia, budy, słoma do ich wypełnienia, wizyty u weterynarza, leczenie, sterylizacja…

- Niedługo odbiorę fakturę od weterynarza za leczenie psów. Pewnie będzie na niej kilka tysięcy złotych – martwi się pan Kostek i wylicza, skąd ma pieniądze. - Staramy się organizować na Facebooku bazarki, robimy zbiórki pieniędzy dla konkretnego psa, dostajemy trochę z odpisu podatkowego, a karmę przynoszą nam czasem ludzie z wielkimi sercami dla zwierząt – mówi prezes Fundacji Nasze Futrzaki i zdradza, o czym marzy.

- Teraz tutaj, po sąsiedzku, jest inwestycja. Budują nową drogę i rondo. Tylko czekać, aż mnie stąd wysiudają. Mam tylko trzymiesięczny okres wypowiedzenia umowy z miastem na ziemię. Marzy mi się swoja działka. Stworzyłbym tam taki azyl, psie pogotowie, z prawdziwego zdarzenia. I może bym kupił używany kontener zamiast tej przyczepy campingowej – wylicza pan Kostek, choć przyznaje że łatwo nie będzie. - W ubiegłym roku miałem upatrzony taki kontener za 11 tys. złotych. Zebrałem już połowę i pomyślałem, że może się jakoś z gościem dogadam, żeby mi resztę rozłożył na raty. Przyszła inflacja i ten kontener kosztuje już 20 tys. złotych. W takim tempie to mnie na nic stać nie będzie – martwi się Golba.

Fundacji Nasze Futrzaki można pomóc na wiele sposobów. Najbardziej potrzebna jest karma dla psów. Można więc ją przynieść. Komu nie po drodze, może w swoją deklarację podatkową wpisać w odpowiednią rubrykę nr KRS 0000240766 z dopiskiem: cel szczegółowy Fundacja Nasze Futrzaki. Każdy grosz jest ważny!

Polecjaka Google News - Dziennik Bałtycki
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki