Spis treści
Chudy mężczyzna w roboczym ubraniu i rękawiczkach krząta się po ogrodzonym placu. Wokół niego pięć psów. Każdy inny. Każdy domaga się uwagi. Każdy ze złamanym sercem, bo ludzie bywają podli. Któryś psiak szczeknie, zapiszczy, jakby krzyczał: Kochaj mnie! Na placu stoi przyczepa campingowa z chałupniczo wypuszczonym na zewnątrz kominem. W środku piecyk, bo tutaj trzeba podgrzać zimą jedzenie dla psów, można ugotować herbatę czy wysuszyć mokrą kurtkę. Miejsca jest niewiele, bo część zajmują worki z karmą i puszki.
- Popi, ta szara sunia (wskazana palcem), była dzika. Żyła w Studzienicach na polach i w lesie. Jeśli za szczeniaka miała styczność z człowiekiem, jest dla niej nadzieja. Jeśli nie, będzie kłopot, choć ona robi ogromne postępy. Jeszcze niedawno nie brała nic do jedzenia od obcego człowieka. Tylko ode mnie. Gryzła. A dziś proszę, weźmie od pani smakołyk. Wczoraj była z wolontariuszkami na spacerze. Bo u mnie każdy pies dostaje szansę. Tak jak Karlos. Jest ostatni miesiąc na trzymiesięcznym szkoleniu u behawiorysty. On nakręcał się i może gryźć swoich ludzi. Nie obcych. Pokazuje zęby. Takiego psa do adopcji nie wydam. Daję mu szansę – mówi Konstanty Golba, prezes Fundacji Nasze Futrzaki w Przyborzycach. Tutaj prowadzi azyl. Dzięki swojemu uporowi i pomocy wolontariuszy.
Niektórych ludzi nie da się lubić
Obecnie ma siedem psów, a wspomniany Karlos jest na szkoleniu. To psiak po przejściach. Jako szczeniak był w azylu u pana Kostka. Miał iść do adopcji. Ktoś go wykradł. Nie było śladów lisa, wilka, zero krwi.
- Po roku dostałem telefon, że mają mojego psa. Odzyskałem go, ale ze zrytą psychiką. Jeśli nie ogarnie się, będę musiał podjąć trudną decyzję o eutanazji – mówi zmartwiony pan Kostek. - Zawsze ludziom powtarzam, że nie można szukać dla siebie psa z dnia na dzień. To musi być przemyślana i odpowiedzialna decyzja, a charakter psa dopasowany do indywidualnych potrzeb. Jeden człowiek lubi przecież leżeć na kanapie, a inny biegać i jeździć rowerem. Z psami jest tak samo – dodaje Golba, który przyznaje, że często nie lubi ludzi. - Wolę z psami przebywać. Nie cierpię ludzi, którzy krzywdzą zwierzęta. Nie mam do nich empatii. Wiem, że nie wszyscy ludzie są źli, ale nie każdy może mieć psa – mówi miłośnik zwierząt z Bytowa.
ZOBACZ RÓWNIEŻ: Te koty czekają na nowe domy w gdańskim Promyku. Czworonogi do adopcji. Zobacz, jakie zwierzęta można przygarnąć do siebie! ZDJĘCIA I OPISY
COMPONENT {"params":{"text":"Od mieszkania w bloku do azylu","id":"od-mieszkania-w-bloku-do-azylu"},"component":"subheading"}
Konstanty Golba na co dzień pracuje zawodowo. Od lat życie prywatne poświęca na pomaganie porzuconym zwierzętom. Jeszcze osiem lat temu zwierzaki trzymał w swoim mieszkaniu w bloku. Tak, to jest możliwe. - Czasami miałem nawet 10 psów w mieszkaniu. Trochę też było przez to problemów, ale udało się je załatwiać polubownie – wspomina pan Kostek.
Sytuacja zmieniła się, kiedy przyjął pod swój dach staruszkę owczarka niemieckiego porzuconą na działkach ogródkowych.[cyt] - Policja do mnie zadzwoniła czy bym jej nie przyjął. Żal mi jej było. Okazało się, że miała guzy. Zrobiliśmy co było trzeba. Znalazłem jej nowy dom. Żyła jeszcze pół roku i wiem, że były to jej najpiękniejsze dni. Wówczas z żoną postanowiliśmy, że trzeba robić coś więcej – wspomina Konstanty Golba i dodaje, że wystąpił do fundacji „Parasol” w Bytowie o dofinansowania powstania azylu dla porzuconych zwierząt. - To była wówczas nowość. Dostałem 7od nich 5 tys. zł. Od miasta z kolei dostałem wówczas 100 metrów w Przyborzycach. Założyłem też Fundację Nasze Futrzaki i od ponad pięciu lat jestem jej prezesem – dodaje miłośnik braci mniejszych, który obecnie w mieszkaniu, w bloku ma cztery psy. Na 47 metrach kwadratowych.
Uczy miłości do zwierząt
W Przyborzycach do dyspozycji fundacji jest obecnie ponad 700 metrów kwadratowych z kojcami i wybiegiem. Po odłowieniu błąkającego się psiaka, przez kilka dni szuka jego właściciela lub nowego domu.
- Facebook to potęga – zaznacza pan Kostek. - Ale najbardziej mnie cieszy, że przychodzą rodzice z dziećmi, wyprowadzają psy i na godzinę, dwie zostawiają telefony komórkowe, rozmawiają i uczą się miłości do zwierząt i odpowiedzialności. Trzeba stawiać na młodzież. Tu się uczą punktualności i miłości. Na kilka chwil u mnie chowają komórki do plecaków i mają czas na kontakt ze zwierzętami i budują relacje z rówieśnikami. Mają po prostu czas dla siebie. I o to chodzi – dodaje Golba, który organizuje spotkania z wolontariuszami.
Zachwala też nie tylko poprawę świadomości wśród mieszkańców, ale też urzędników i samorządowców.
ZOBACZ TEŻ: Te czworonogi czekają na nowy dom w Promyku! Psy do adopcji z gdańskiego schroniska. [ZDJĘCIA I OPISY]
- Teraz jest o wiele lepiej. Kiedyś Bytów nie był taki zwierzolubny. Teraz naprawdę współpracujemy. Z policją też. Gmina daje pieniądze na sterylizację i wiele osób zaangażowało się, by zwierzętom żyło się u nas lepiej – zaznacza społecznik. - Mamy już kojce i wybieg – chwali się pan Kostek.
Kosztowny powrót z adopcji
Nie ma chyba w Bytowie osoby, która nie znałaby Konstantego Golby. Kiedy tylko jakiś czworonożny przyjaciel ludzi potrzebuje pomocy, pan Kostek rzuca wszystko i biegnie na ratunek.
- Kocham to. Każdy ma jakieś hobby. Jeden lubi ogórki, a drugi ogrodnika córki – żartuje pan Kostek, który dodaje że ta charytatywna praca daje mu ogromną satysfakcję. - Jestem takim wirusem, który zaraża miłością do zwierząt. Mam zwolenników i przeciwników, ale działamy prężnie – dodaje pan Kostek, który, jak jemu podobni, nie odda nigdy bezdomnego psa na łańcuch. - Zawsze mam umowę z adoptującym psa. Ma 20 punktów. Zaznaczam, że zawsze mogę odwiedzić takiego psa. W końcu, jak już coś robić, to robić dobrze. Żeby nigdy pies z ulicy nie trafił na nią z powrotem. W umowie jest też zapis, że jeśli pies wróci do nas z adopcji, to jest kara – 1 tys. zł – zaznacza pan Kostek.
Koszty rosną, marzenia się oddalają
Każdy pies uratowany przez Fundacje Nasze Futrzaki jest przygotowywany do adopcji. Trafia w nie byle jakie ręce. Każdy potencjalny dom jest sprawdzany. Bo pan Kostek na łańcuch psa nie wyda.
- Mam wysoko ustawioną poprzeczkę. Nie każdy pies ma leżeć na kanapie. Musi mieć jednak czas na wybieganie się i kontakt ze swoim człowiekiem. Wówczas taki pies jest spełniony – wyjaśnia pan Kostek i dodaje, że do 60 kilometrów od Bytowa nowe domy odwiedza sam. - Jak ktoś chce psa gdzieś dalej, to proszę zaufanych i zaprzyjaźnionych wolontariuszy – mówi Golba.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: W gdańskim zoo pojawią się lemury! Pierwszy raz w historii oliwskiego ogrodu
Wszystko co robi fundacja w Przyborzycach, kosztuje. Szkolenie z behawiorystą – miesięcznie 1200 zł, karma – nie sposób obliczyć, naprawy ogrodzenia, budy, słoma do ich wypełnienia, wizyty u weterynarza, leczenie, sterylizacja…
- Niedługo odbiorę fakturę od weterynarza za leczenie psów. Pewnie będzie na niej kilka tysięcy złotych – martwi się pan Kostek i wylicza, skąd ma pieniądze. - Staramy się organizować na Facebooku bazarki, robimy zbiórki pieniędzy dla konkretnego psa, dostajemy trochę z odpisu podatkowego, a karmę przynoszą nam czasem ludzie z wielkimi sercami dla zwierząt – mówi prezes Fundacji Nasze Futrzaki i zdradza, o czym marzy.
- Teraz tutaj, po sąsiedzku, jest inwestycja. Budują nową drogę i rondo. Tylko czekać, aż mnie stąd wysiudają. Mam tylko trzymiesięczny okres wypowiedzenia umowy z miastem na ziemię. Marzy mi się swoja działka. Stworzyłbym tam taki azyl, psie pogotowie, z prawdziwego zdarzenia. I może bym kupił używany kontener zamiast tej przyczepy campingowej – wylicza pan Kostek, choć przyznaje że łatwo nie będzie. - W ubiegłym roku miałem upatrzony taki kontener za 11 tys. złotych. Zebrałem już połowę i pomyślałem, że może się jakoś z gościem dogadam, żeby mi resztę rozłożył na raty. Przyszła inflacja i ten kontener kosztuje już 20 tys. złotych. W takim tempie to mnie na nic stać nie będzie – martwi się Golba.
Fundacji Nasze Futrzaki można pomóc na wiele sposobów. Najbardziej potrzebna jest karma dla psów. Można więc ją przynieść. Komu nie po drodze, może w swoją deklarację podatkową wpisać w odpowiednią rubrykę nr KRS 0000240766 z dopiskiem: cel szczegółowy Fundacja Nasze Futrzaki. Każdy grosz jest ważny!
Nie tylko o niedźwiedziach, które mieszkały w minizoo w Lesznie
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?