Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żurawie są ikoną Solidarności, podobnie jak Brama nr 2 czy sala BHP

Sławomir Rybicki
Sławomir Rybicki
Sławomir Rybicki Przemek Świderski
Ze Sławomirem Rybickim sekretarzem stanu w Kancelarii Prezydenta RP, rozmawia Jarosław Zalesiński

Panie ministrze, czy problem zachowania stoczniowych dźwigów w Gdańsku jest sprawą tylko lokalną, gdańską, czy ponadlokalną?
Zacznę od tego, że jestem nie tylko ministrem w Kancelarii Prezydenta, ale gdańszczaninem i uczestnikiem strajku sierpniowego w Gdańsku w 1980 roku. Dlatego sprawy związane z ratowaniem gdańskich żurawi stoczniowych, są dla mnie ważne i są mi bliskie. Jestem głęboko przekonany, że kwestia zachowania żurawi i innych obiektów stoczniowych w krajobrazie historycznym Gdańska ma także wymiar ponadlokalny. Żurawie utkwiły w pamięci Polaków, a także wielu mieszkańców Europy i świata, oglądających medialne relacje ze strajków w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 roku. Żurawie są ikoną Solidarności, ikoną tamtych historycznych wydarzeń, podobnie jak Brama nr 2 czy sala BHP.

Jeśli to sprawa o takim wymiarze, czemu Skarb Państwa nie zadbał swego czasu o ochronę tego dziedzictwa? Tereny te dawno temu zostały sprzedane prywatnym właścicielom.
Można sięgać do przyczyn, które spowodowały, że sytuacja prawna tych terenów, ważnych także dla rozwoju miasta, jest taka a nie inna. Można zapytać, dlaczego władze miasta nie starały się zostać właścicielem terenów strategicznych dla rozwoju miasta. Ale stawianie pytań nie przyniesie rozwiązań. Myślę, że lepiej skoncentrować się na tym, co można zrobić teraz, prędko, by ratować obiekty świadczące o współczesnej historii Gdańska i całej Polski.

Ale co można zrobić, skoro zmiany własnościowe są nieodwracalne?
Na szczęście w życiu, w relacjach międzyludzkich, zawsze zostają jakieś otwarte możliwości dialogu, negocjacji. Jedne zmiany są nieodwracalne. Ale kolejne zmiany są możliwe, a czasami wręcz konieczne. Nie cofniemy się, ale możemy pójść dalej. Jeżeli zgadzamy się - a jako gdańszczanie powinniśmy się zgodzić - że nie możemy pozwolić, by z przestrzeni publicznej zniknęły obiekty istotne dla zrozumienia wyjątkowości tego miejsca, to musimy je ochronić. Tylko to pozwoli przyszłym pokoleniom gdańszczan, a także turystom odwiedzającym miasto, zrozumieć i utrwalić pamięć historycznych wydarzeń, które zmieniły Polskę i Europę. Wydaje się, że konieczna jest bardziej odważna postawa Zarządu i Rady Miasta. Pojawił się już w dyskusji publicznej pomysł prof. Małgorzaty Omilanowskiej, wiceminister kultury i dziedzictwa narodowego, by powołać na tych terenach park kulturowy. Być może to jedyne możliwe do szybkiego podjęcia działanie, które mogłoby doprowadzić do uratowania charakteru tej unikatowej przestrzeni. Potrzebna jest uchwała Rady Miasta dotycząca terenów postoczniowych, podjęta w oparciu o ustawę o ochronie zabytków. Ale niezależnie od tego należy, zadbać o to, by obiekty, o historycznym charakterze wpisywać na czas do rejestru zabytków.

To już należy do kompetencji wojewódzkiego konserwatora, czyli administracji państwowej.
Wpisywanie do rejestru zabytków jest czynnością opisaną w przepisach i z pewnością lokalne władze mają wiele możliwości, aby być w tej sprawie aktywnym podmiotem.

Na razie gardłują w tej sprawie głównie artyści i społecznicy.

We współczesnej historii Gdańska niewiele akcji miało taki rezonans, jak ratowanie stoczniowych żurawi. To godne uznania, że tak wiele osób angażuje się w tę akcję. Jestem pod wrażeniem świadomości mieszkańców Gdańska. Świadomości, jak ważne jest to miejsce dla miasta i dla całej Polski. Mam nadzieję, że władze lokalne odpowiedzą z równym zaangażowaniem na ten apel i podejmą jak najszybciej niezbędne działania.

Czy Kancelaria Prezydenta Rzeczpospolitej widzi dla siebie jakąś rolę do odegrania w tej sprawie?
Sprawa zachowania w krajobrazie kulturowym i historycznym Gdańska stoczniowych żurawi jest oczywiście bliska sercu pana prezydenta Komorowskiego, który politycznie wywodzi się przecież z tradycji Grudnia '70 i Sierpnia '80. Z pewnością działania, które doprowadzą do zachowania tego krajobrazu, będą wspierane przez pana prezydenta. W wymiarze administracyjnym to raczej Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego jest właściwym partnerem dla miasta, aby poważnie rozmawiać o przyszłości tych terenów, a także o wsparciu merytorycznym i może finansowym.

No właśnie. Bo na końcu trzeba zadać pytanie, skąd miałyby pochodzić pieniądze na zachowanie i konserwację nieczynnych żurawi? Z kasy miasta? Czy może państwa?
Powołaliśmy Europejskie Centrum Solidarności. Instytucję, która ma przypominać światu, gdzie zaczął się upadek komunizmu. ECS to wielkie przedsięwzięcie organizacyjne i finansowe. Myślę, że centrum w sposób naturalny powinno stać się operatorem przedsięwzięcia, które by łączyło wystawy z opieką nad historycznymi obiektami, takimi właśnie jak pomnik Poległych Stoczniowców, sala BHP, czy stoczniowe dźwigi, o których rozmawiamy. Mam nadzieję, że wspólnie uratujemy je dla pamięci tego unikatowego miejsca i dla przyszłych pokoleń.

[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki