Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żukowo: Wielodzietna rodzina z chorym synkiem potrzebuje pomocy

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Najlepiej wyposażony, sterylny szpital z fachowym personelem nie jest w stanie zastąpić Dominikowi rodzinnego domu
Najlepiej wyposażony, sterylny szpital z fachowym personelem nie jest w stanie zastąpić Dominikowi rodzinnego domu Tomasz Bołt
O tym, że ich piąte dziecko urodzi się z zespołem Downa i ciężką wadą serca - Iwona dowiedziała się już w trakcie ciąży. Do dziś nie potrafi jednak pojąć, jak lekarka mogła, tak bez ogródek, prosto z mostu, oznajmić jej, że powinna "pozbyć się kłopotu".

Takiej opcji w ogóle nie brali pod uwagę, oboje z mężem wierzyli zresztą, że medycyna potrafi czynić cuda i serduszko ich synka uda się naprawić.

Dominik urodził się w lipcu ub. roku - w grudniu, w Pomorskim Centrum Traumatologii w Gdańsku przeszedł pierwszą z zaplanowanych operacji serca. Dr Ireneusz Haponiuk, ordynator oddziału kardiochirurgii dziecięcej, nie ukrywa - wada była bardzo skomplikowana, jej korekcja konieczna, ale obarczona olbrzymim ryzykiem. Po zabiegu serce dziecka nagle stanęło. Uratowała go reanimacja. Oddech i krążenie udało się przywrócić, natomiast mózg został uszkodzony. Dominik egzystuje teraz w swoim świecie i nie ma z nim kontaktu.

Jeśli chcesz pomóc rodzinie Dominika zadzwoń do dziecięcego hospicjum pod nr 501 608 564 (w godz. 8-15)

O tym, że wyczerpano już wszystkie metody terapii ich synka, Iwona i Olgierd Kamińscy dowiedzieli się od pediatry, dr Iwony Raczkowskiej-Kozak. O pani doktor mówią, że w każdym chorym widzi najpierw człowieka, następnie pacjenta, którego trzeba leczyć, a potem potrafi ocenić, że przyszedł moment, kiedy leczenie szpitalne się zakończyło i trzeba dać dziecku szansę pobyć w domu.

W połowie stycznia br. telefon od niej odebrała dr Anna Jędrzejczyk z Pomorskiego Hospicjum dla Dzieci. Po kwalifikacji medycznej dr Jędrzejczyk musiała jeszcze uzyskać zgodę rodziców, by hospicjum objęło opieką Dominika i ich rodzinę. Zwykle są to najtrudniejsze rozmowy.

- Reakcja rodziców nie zależy od ich statusu ekonomicznego czy wykształcenia, a bardziej od tego, co wiedzą o hospicjum, z czym się im ono kojarzy - tłumaczy dr Anna Jędrzejczyk. Jeśli myślą, że hospicjum to umieralnia, są bardzo źle nastawieni. Czasem nie są informowani o złym stanie dziecka i niepomyślnym rokowaniu - wówczas przeżywają szok. Postawa Iwony i Olgierda Kamińskich zaskoczyła pracowników dziecięcego hospicjum. - To rodzice bardzo dojrzali emocjonalnie, mądrze kochający swoje dziecko, cały czas umiejący się kierować jego dobrem - twierdzi dr Jędrzejczyk. - To takie nasze ludzkie, że jak kogoś kochamy, to chcemy, by z nami był. A tu trzeba zmienić nastawienie - ważniejsze od tego, by z nami był, jest to, by było mu dobrze, by nie cierpiał. Nie walczymy za wszelką cenę o liczbę dni, a walczymy o to, by były cudowne. W momencie, gdy zaczyna się odchodzenie, pozwalamy dziecku odejść.
Rodzice Dominika od początku rozumieli tę ideę hospicjum.
W połowie stycznia chłopczyk wrócił do domu. Karetka przywiozła medyczną aparaturę - ssak, koncentrator tlenu. Z hospicjum przyjechał lekarz, pielęgniarka, pracownik socjalny. Mają zwykle pod opieką blisko trzydzieścioro dzieci, odwiedzają różne domy, jednak to, co zobaczyli na obrzeżach Żukowa, głęboko ich poruszyło. Iwona i Olgierd Kamińscy zajmują dwa niewielkie pokoiki na piętrze rozsypującego się ze starości budynku.

- Mieszkają w warunkach, w których nie powinni mieszkać ludzie, a już na pewno nie chore dziecko - przekonuje Małgosia Kiciak, pracownik socjalny pomorskiego hospicjum. - W jednym pokoju - najstarsza, 13-letnia Paulinka, 12-letni Kamil, 9-letnia Klaudia i 3-letnia Ola. W drugim - mama, tata i 7-miesięczny Dominik. Grzyb, wilgoć i półmrok, mimo lampy wiszącej na środku sufitu.

Jeśli chcesz pomóc rodzinie Dominika zadzwoń do dziecięcego hospicjum pod nr 501 608 564 (w godz. 8-15)

Doktor Jędrzejczyk przyznaje, że bardzo trudno było jej wówczas ocenić stan Dominika. Na zawsze zapamięta jednak kolorowe balony i namalowane przez rodzeństwo plakaty na powitanie Dominika.

- I choć chłopczyk już się nie uśmiecha, nie reaguje, oni go kochają i akceptują bez zastrzeżeń - mówi dr Jędrzejczyk. - Przed nami trudno coś ukryć, mamy kontakt z wieloma rodzinami, po pewnym czasie widać, czy rodzina próbuje stworzyć pozory, czy też jest autentyczna.

W tym przypadku cały personel Pomorskiego Hospicjum dla Dzieci jest tego samego zdania - trudna sytuacja materialna w domu Kamińskich nie jest wynikiem jakiejkolwiek patologii czy braku zaradności. Od początku choroby najmłodszego dziecka na utrzymanie rodziny pracuje tylko ojciec. Razem z dodatkiem opiekuńczym na niepełnosprawne dziecko (153 zł) i rodzinnym (ok. 250 zł) ich miesięczny budżet nie przekracza 2 tys. zł. Nie stać ich na wiele rzeczy, o których marzą ich dzieci.
Z trudem wystarcza na jedzenie, lekarstwa, pampersy dla Dominika. Pani Iwona praktycznie nie odchodzi od jego łóżeczka. Przez sondę założoną do żołądka podaje mu jedzenie i lekarstwa. Odsysa zalegającą wydzielinę, podaje tlen, gdy chłopiec robi się niespokojny. Odmierza każdy milimetr mleka, którym go karmi, waży każdego pampersa. Fachowo nazywa się to bilansem płynów. Tego wszystkiego, jak i obsługi ssaka, inhalatora i koncentratora tlenu Iwona nauczyła się w szpitalu, zanim jeszcze zabrała synka do domu. Raz w tygodniu odwiedza ich dr Jędrzejczyk, pielęgniarka jest tu co kilka dni, Małgosia Kiciak -jako pracownik socjalny robi co może, by rodzinie pomóc.

Jeśli chcesz pomóc rodzinie Dominika zadzwoń do dziecięcego hospicjum pod nr 501 608 564 (w godz. 8-15)

Od dwóch lat pan Olgierd z 12-letnim Kamilem starają się zaadaptować na mieszkanie - stojący na ich podwórku - budynek gospodarczy. W Urzędzie Gminy Żukowo dostali pozwolenie. Ich nowy dom ma już okna, instalację elektryczną, ścianki działowe. Na tym jednak prace stanęły. Problemem jest nie tylko brak pieniędzy na zakup materiałów do wykończenia pokoi, kuchni i łazienki, ale również pokryty eternitem dach. Złożony przez pana Olgierda w gminie wniosek o jego zdjęcie i utylizację ze środków unijnych ma szansę na realizację najwcześniej za rok. Gminni urzędnicy tłumaczą, że można to zrobić szybciej, ale na własny koszt.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki