Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zrobieni w wyszukiwarkę. Felieton Wojciecha Wężyka

Wojciech Wężyk
123rf.com - zdjęcie ilustracyjne
Dokumenty w sprawie Lotosu z 2011 r., to zaledwie jeden z kilku przykładów potwierdzających prosty fakt: w internecie nic nie ginie. Wydaje się, że politycy zapominają o czymś, co dla większości z nas jest po prostu oczywiste.

Od kilkunastu miesięcy można zaobserwować prosty schemat: oto Donald Tusk lub którykolwiek inny lider opozycji, zwoławszy konferencję prasową, obwieszcza jakąś przełomową deklarację. Czasem dotyczy ona gospodarki (podwyższymy pensje w budżetówce), czasem sytuacji międzynarodowej (dorżniemy Rosję prawdziwymi sankcjami), znowu tam, jakiegoś innego, niemal dowolnego tematu. Dzień bez ostrej opinii, która ma w założeniu przewrócić scenę polityczną do góry nogami, to dzień stracony.

Problem polega na tym, że kilkadziesiąt sekund po takim wystąpieniu, strona przeciwna klika w Googla, i wyciąga archiwalne przemówienia tego czy tamtego polityka. I nagle okazuje się, że jeszcze nie tak dawno, deklarował on zupełnie co innego. Dzisiejsze „jastrzębie” w relacjach z Rosją, raptem kilka sezonów politycznych wcześniej, jawiły się niczym gołąbki pokoju chcące cywilizować Putina. Oburzeni decyzjami rządu w sprawie Lotosu, nie widzieli „żadnej ideologicznej przesłanki, by mówić kategoryczne – nie – inwestorom z Rosji”.

Ten sam mechanizm odkryją Państwo w sprawach związanych z niemal każdym zakątkiem politycznej dysputy od infrastruktury po kulturę.

Z czego wynika taka postawa? Część z nas odpowie: z czystej hipokryzji. Wszak polityka to królowa elastyczności i każdy biorący w niej udział musi mniej lub bardziej, dostosowywać się do zmieniającego otoczenia w tempie nastrojów społecznych. Przywykliśmy, że wczorajsi liberałowie, dziś stają na barykadach socjalnych aksjomatów. I na odwrót.

Zresztą podobnie funkcjonują media. Jednego dnia rozrywają szaty nad marną jakością polskich produktów zbrojeniowych, żeby kolejnego – pod wpływem chwalących je Ukraińców – zmienić zdanie i zachwycić się skutecznością jakiegoś karabinka czy działka.

A to tylko pierwszy z brzegu przykład. Wierność zasadom? Tak, ale tylko wtedy, kiedy można je dopasować do politycznego kalendarza wyborczego.

Obserwując to wszystko, można dojść do wniosku, że polityką opozycji kierują dziś ludzie nierozumiejący tego, jak funkcjonuje internet, a właściwie jedna, czołowa wyszukiwarka. Wciąż wierzą w mechanizmy, które działały skutecznie jeszcze nie tak dawno – w narzucanie narracji za pomocą nagłych zwrotów przy udziale zaprzyjaźnionych mediów. Tymczasem nowa rzeczywistość weryfikuje ich działania dosyć brutalnie. Wystarczy jedno kliknięcie. Miliony ludzi natychmiast widzą, że to, co jest głoszone dziś, ma się nijak do tego, co było powiedziane wczoraj. I liderzy pozostają jak „Himilsbach z angielskim”.

A może jest zupełnie odwrotnie, dobrze o tym wiedząc, niespecjalnie przejmują się faktem robienia nas w konia. Pozostaje pytanie, na ile my wyborcy, przywaleni milionami takich pseudoprawd, potrafimy je ignorować. Być może właśnie na brak tej umiejętności to liczą wspomniani polityki?

od 12 lat
Wideo

Protest w obronie Parku Śląskiego i drzew w Chorzowie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki