Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żona Nikosia w pierwszym wywiadzie po 24 latach od zabójstwa męża: „Niektóre osoby chciały wykreować jego nieprawdziwy wizerunek”.

Agnieszka Kostuch
Agnieszka Kostuch
Edyta Skotarczak jest czwartą żoną Nikodema „Nikosia” Skotarczaka. O jej mężu zrobiło się ostatnio głośno przy okazji premiery nowego filmu Macieja Kawulskiego, „Jak pokochałam gangstera?”. Chociaż produkcja odbiła się szerokim echem w mediach, to okazało się, że żona „Nikosia”, nie miała na nią żadnego wpływu. Zarówno scenarzysta, jak i reżyser oraz osoby z produkcji nie konsultowali z nią scenariusza. Jak ujawniła nam Skotarczak, nie jest to pierwszy raz, gdy jej głos jest ignorowany. Mimo iż przez wiele lat trzymała się z boku, postanowiła przerwać milczenie i zabrać głos. Tylko u nas czwarta żona „Nikosia” opowiedziała nam m.in., jak poznała męża, jak wyglądał ich ślub, a także czy wiedziała, czym zajmuje się Nikodem.

Czwarta żona „Nikosia” Edyta Skotarczak przerywa milczenie. Pierwszy wywiad po 24 latach od zabójstwa męża

Z uwagi na ostatnie doniesienia medialne dotyczące Nikodema Skotarczaka, znanego lepiej pod pseudonimem ”Nikoś”, postanowiła Pani przerwać milczenie i stanąć w obronie zmarłego męża. W jednym z postów w mediach społecznościowym napisała Pani, że Nikodem „nie był uzależniony od alkoholu, narkotyków, hazardu – jak nieprawdziwie i prześmiewczo przedstawił to scenarzysta i reżyser” w ostatnim filmie. Jak poczuła się Pani w momencie, gdy taki zakrzywiony obraz Pani ukochanego obiegł świat?

Byłam tym „sztucznie wykreowanym obrazem” zaskoczona i bardzo rozczarowana. Obraz szczególnie lat 90., jaki został przedstawiony w filmie, nie ma nic wspólnego z życiem rodzinnym Nikodema, jego prawdziwym wizerunkiem oraz historią. „Nikoś” był kochającym mężem i ojcem, ale także człowiekiem z charakterem i wielką charyzmą - i na pewno nie kierował się ku upadkowi, jak niektóre osoby chciałyby obecnie wykreować taki jego nieprawdziwy wizerunek. Nie wiem, dlaczego to robią, ale nie tylko mi, nie wydaje się to przypadkowym działaniem.

Zobacz też:Ruszyła przedsprzedaż książki o "Nikosiu". Data premiery, fragment, gdzie kupić? To jedna z najbardziej wyczekiwanych książek tego roku

Nie sądzi Pani, że większość osób może Pani słowa odebrać jako próbę ocieplenia wizerunku „Nikosia”?

Postanowiłam publicznie zabrać głos, ponieważ jest to skandaliczne i niedopuszczalne, aby w tak bezczelny sposób, osoby trzecie wykorzystywały postać i dane osobowe mojego męża oraz zmarłej osoby – do tego w tak wyjątkowo prześmiewczy i nieprawdziwy sposób, próbując na nowo i negatywnie wykreować jego wizerunek wchodząc przy tym z przysłowiowymi „butami” w nasze życie rodzinne i pamięć po osobie zmarłej.

Nie jest moim zamiarem ocieplanie wizerunku lub wybielanie Nikodema, ale pokazanie jakim naprawdę był człowiekiem na co dzień dla swojej rodziny. Uważam, że mam prawo się wypowiedzieć, bo znałam go dobrze z tej strony.

Myślę, że każdy człowiek, a przede wszystkim każda kobieta i wdowa, którą spotkałaby taka sama sytuacja, byłaby tym także zbulwersowana i żądała wyjaśnień – kto był pomysłodawcą akurat takiej nieprawdziwej wizji, która nie zgadza się z faktami, i czemu lub komu taki kłamliwy obraz ma służyć.

Zważywszy na to co przeżyłam, będąc naocznym świadkiem zabójstwa własnego męża, obecna sytuacja związana z tak negatywną formą i w dużej mierze nieprawdziwą historią zawartą w filmie jest dla mnie druzgocąca, ponieważ wróciły wspomnienia tamtego tragicznego zdarzenia. To nie jest tak, że można o tym nagle zapomnieć.

Po zabójstwie, pomimo że byłam młodą i szczupłą dziewczyną, w przeciągu tygodnia czasu schudłam ze stresu 10 kg. Tylko osoby, które były naocznymi świadkami i przeżyły również tak tragiczne zdarzenia są w stanie zrozumieć, co w tamtym czasie człowiek czuje i jaki to wywiera wpływ na całym organizm. W ciągu kilku sekund zawalił mi się cały świat...

A obecnie przychodzi ktoś obcy, tworzy jakąś swoją chorą wizję, bawi się czyimś życiem nie patrząc na czyjeś przeżycia, uczucia i perfidnie udaje, że to “lekka ballada”. Przekroczono wszelkie normy etyki, godności i smaku.

Najsmutniejsze w tym wszystkim jest niestety to, że do próby wykreowania takiego nowego, nieprawdziwego wizerunku Nikodema przyłożyli rękę jego niby „przyjaciele” oraz jego własne dzieci z poprzednich związków. Każdy kto ma przyjaciół, ale przede wszystkim każdy rodzic zapewne rozumie jak strasznie haniebny jest to policzek ze strony, wydawać by się mogło, najbliższych osób – tylko po to, by osiągnąć jakiś zysk, przy okazji wątpliwą ,,sławę’’ i nie wiadomo, z jakich powodów jeszcze...

Edyta Skotarczak - pierwszy wywiad po 24 latach od zabójstwa męża

Przejdźmy jednak do historii Pani i męża. Zapytam nieco przewrotnie: Jak wyglądało Państwa pierwsze spotkanie?

Męża poznałam w swoim rodzinnym mieście latem 1991 roku.

Przez kilka dni mijaliśmy się przypadkowo na starym rynku w Krakowie. Kiedy „Nikoś” mnie widział, uśmiechał się szeroko i kłaniał mi się uroczo, ale nie zaczepiał. Zwróciłam na niego uwagę, ponieważ zawsze nosił ze sobą dużo gazet (jak nie pod pachą, to w ręku) – co mnie zaciekawiło.

Któregoś dnia siedziałam z koleżanką w kawiarni na starówce, nagle i niespodziewanie wszedł do środka „Nikoś” ze swoimi kolegami. Kiedy zobaczył mnie, uśmiechnął się szeroko i porozumiewawczo jakby dokładnie wiedział, że tam akurat jestem. Tak się poznaliśmy, ale co nastąpiło później, pozostawmy to na inną rozmowę, gdyż jest to długa i wyjątkowo ciekawa, zabawna wręcz historia…

W jedynej jak dotąd książce poświęconej w całości Pani mężowi, pojawiła się informacja, że wynajmowała Pani dom z Markiem Skotarczakiem, czyli bratem Nikosia. Podobno przedstawiali się Państwo jako małżeństwo, ale jak można wywnioskować ze słów autora, od samego początku mieszkał z Panią Nikodem. Jakby to Pani skomentowała?

Od chwili naszego poznania spotykaliśmy się z Nikodemem już codziennie, a następnie zamieszkaliśmy razem. Nikodem na samym początku przedstawił mi się, że nazywa się „Marek Jankowski” – w co uwierzyłam, gdyż nie miałam żadnego powodu, aby mu nie wierzyć. W tamtym czasie nie miałam takiej świadomości – zapewne jak większość młodych dziewczyn, że może być inaczej niż ktoś mówi. Tym bardziej w tamtych czasach nie było internetu, aby weryfikować informacje na bieżąco. Ta moja nieświadomość trwała przez dłuższy czas, do chwili aż przyjechał jego brat, który miał właśnie na imię Marek…. Wtedy dopiero Nikodem sam się przyznał jak naprawdę ma na imię, dlaczego nie podał mi swoich prawdziwych danych i opowiedział mi historię swojego życia rodzinnego…

Czy autor wspomnianej już przeze mnie książki kontaktował się z Panią i próbował zweryfikować informacje, które podał w publikacji ?

Niestety, ale na żadnym etapie powstawania również i tej książki, jej autor nie kontaktował się ze mną i nie próbował weryfikować posiadanych przez siebie informacji, które następnie opublikował. Jest to już kolejny przykład istniejący w przestrzeni publicznej, kiedy obca osoba opisuje fragmenty życia Nikodema – pomimo, że go nawet osobiście nie znała, ale także próbuje opisać rzekomo moje życie de facto nic o nim nie wiedząc i w ogóle nie próbując sprawdzić posiadanych przez siebie informacji. Coś o mnie, ale beze mnie – czyli ktoś obcy niby dokładniej wiedział, co się działo w moim życiu, co myślałam, co czułam i jakie miałam nastawienie do życia... Wręcz czarodziej albo magik…

W tej książce uderzające jest to, że jeśli chodzi o moją jedną osobę, autor pozwala sobie wysuwać daleko idące swoje nadinterpretacje, insynuacje i kłamstwa, bazując de facto na czym? Przypuszczalnie na tym, co powiedziała mu kobieta, którą Nikodem odtrącił po bardzo krótkiej znajomości, a która zapewne liczyła na związek lub małżeństwo z moim mężem. To ona w swej nikczemności i być może także zazdrości, kłamała na mój temat – np. że miałam rzekomo mieć negatywny wpływ na Nikosia. To jest niedorzeczność i wierutne kłamstwo, które niestety autor rozpowszechnia. Nie wiem, czy słyszał o czymś takim jak zwykła ludzka przyzwoitość i fakt, iż należy wysłuchać drugiej strony.

Nie wiem, co kierowało tym panem lub kto. Być może znowu ,,fałszywy’’ przyjaciel Nikodema, któremu od lat bardzo zależy na budowaniu negatywnego wizerunku mojej osoby i który zaraz po śmierci męża pokazał, ile jest wart jako „przyjaciel”. Ale jest to co najmniej głęboko zastanawiające, z kim współpracował przy realizacji książki. Ten autor również był w posiadaniu akt sprawy policyjnej z 1992 r. z zatrzymania w Krakowie kilku osób przebywających pod danym adresem zamieszkania tzn. w domu, który wynajmowaliśmy z Nikodemem, a która to sprawa nigdy nie zamieniła się w akt oskarżenia, a tym bardziej nie trafiła do sądu. Mimo to, autor w ogóle się ze mną nie skontaktował, chociaż miał taką możliwość. Dlatego powstają pytania: czym się kierował przy realizacji książki i kto udostępnił stare akta sprawy z policji?

Nie sposób nie odnieść wrażenia, że pan pisarz zachowuje się jak „tajny agent”, ponieważ niczego nie można się o nim dowiedzieć albo jakby był „ghostwriterem”, czyli pisarzem duchem.

Te spostrzeżenia podziela ktoś z otoczenia Pani lub męża?

Jeden z bliskich kolegów Nikodema, po przeczytaniu tej książki zadzwonił do mnie i śmiejąc się powiedział, że w niektórych fragmentach autora nieźle poniosła fantazja. Do tego skomentował tytuł książki w ten sposób: jeśli „Nikoś” faktycznie by dokonał spowiedzi zza grobu, to wielu „szanowanych obywateli” nie mogłoby spać po nocach wiedząc, że nigdy nie otrzymaliby żadnego rozgrzeszenia za to, że obarczają jego osobę swoimi biznesami, postępkami i grzechami. Także szkoda czasu na dalsze komentowanie osoby autora, ponieważ swoim brakiem rzetelności i postawą godną pożałowania, sam wystawił o sobie świadectwo, wpływając tym samym na brak wiarygodności niektórych przedstawianych przez niego fragmentów historii.

Wiedziała Pani czym na co dzień zajmuje się Nikodem czy utrzymywał to przed Panią w tajemnicy?

Kiedy poznałam Nikodema powiedział mi, że jest biznesmenem i zajmuje się handlem samochodami, sprowadza je z zagranicy. Mówił mi, że mieszka w Berlinie i w Hamburgu gdzie chodzą do szkoły jego dzieci i gdzie ma z kolegami firmę „SKOTEX”, ale na jakiś czas przeniósł się do Polski w interesach, ponieważ ma tutaj partnerów biznesowych. Jak się poznaliśmy, dla uwiarygodnienia siebie - od razu i chętnie wylegitymował mi się swoim niemieckim paszportem.

Poznając Nikodema nie wiedziałam i nawet się nie domyślałam, że coś w jego interesach może być nielegalnego. „Nikoś” spotykał się w tamtym czasie z różnymi elegancko ubranymi mężczyznami, którzy przywozili mu auta, ale nie miałam pojęcia, że może to być interes nie do końca zgodny z prawem, skoro byli chętni kupcy i kupowali te auta - to dlaczego miałabym podejrzewać, że coś jest nie tak. W końcu samochód to towar jak każdy inny, uważałam, że taki po prostu prowadzi biznes.

Mówi Pani, że nie wiedziała Pani, czym zajmuje się Pani mąż, a o jego działalności już gdy żył, krążyły historie.

Proszę mieć na uwadze, że będąc młodą dziewczyną z zupełnie innej bajki, nie miałam styczności z żadną nielegalną działalnością i nigdy wcześniej nie słyszałam, kto to jest „Nikoś” pomijając już to, że przedstawił się na początku naszej znajomości jako Marek.

Kiedy przeprowadziliśmy się już do Gdańska, Nikodem stale otoczony był kolegami i bliskimi przyjaciółmi – zamożnymi i szanowanymi biznesmenami, z którymi spędzaliśmy każdą wolną chwilę (weekendy, święta, wakacje) - więc nie było powodu, abym mogła podejrzewać go o jakieś nielegalne interesy. No chyba, że oni razem to robili – ale ja o tym nic nie wiedziałam. Uważałam, że po prostu prowadzi swoje zasadniczo legalne biznesy razem z tymi przyjaciółmi - szanowanymi wszak biznesmenami, więc nie miałam powodu zastanawiać się nad takimi kwestiami.

„Nikoś” zawsze uważał, że dom i rodzina to jest jego odskocznia od życia biznesowego i tym się kierował do końca. W domu chciał mieć trochę spokoju od świata zewnętrznego.

Na marginesie warto zauważyć, że zapewne wiele żon nie ma pojęcia, czym poza domem zajmują się ich kochani i „uczciwi” mężowie.

Żona Nikosia w pierwszym wywiadzie po 24 latach od zabójstwa męża: „Niektóre osoby chciały wykreować jego nieprawdziwy wizerunek”.
Archiwum prywatne

Czy kiedykolwiek była Pani świadkiem tego, by Pani mąż był agresywny wobec drugiego człowieka lub stosował przemoc?

Nigdy nie widziałam męża w sytuacji odbiegającej od społecznie przejętych norm. Jedynie raz w Warszawie byłam świadkiem pewnego zdarzenia. Dłużnik mojego męża (dobry kolega Wojtka K. i zarazem jego sąsiad – który również był świadkiem tego zdarzenia), oszukał Nikodema mówiąc, że aktualnie nie ma go w stolicy. Rzekomo miał być w Łodzi. Okazało się, że skłamał, gdy natknęli się na siebie w tym samym hotelu Marriott. Jak mój mąż go zobaczył, to tak się zdenerwował, że przywitał go radosnym „przytuleniem” swojej pięści do twarzy Jakuba M. Tym „ciepłym przywitaniem” Nikodem sprezentował swojemu koledze dodatkową chwilę darmowego snu w hotelu. Jest to jedyna sytuacja, której byłam świadkiem na przestrzeni naszych wspólnych 7 lat. Mój mąż zawsze starał się łagodzić wszelkie spory i rozwiązywać je merytorycznie.

Mówi się, że Nikodem Skotarczak był miłośnikiem Lechii Gdańsk. Zaraził Panią miłością do sportu, a także do Trójmiasta i swoich rodzinnych stron? Często bywaliście Państwo w Trójmieście?

Nikodem kochał Lechię Gdańsk i z tej jego miłości zrodził się niespotykany nigdy wcześniej historyczny sukces, o którym media i kibice wspominają po dziś dzień, tylko wygląda na to jakby włodarze Gdańska i sam klub Lechia Gdańsk przez ostatnie lata chcieliby o tej historii zapomnieć...

Wiedziałam, że „Nikoś” jest mocno związany z klubem, dlatego już po jego śmierci kiedy nasz syn podrósł zapisałam go do sekcji piłki nożnej i przez pewien czas uczęszczał na treningi, trenował i był nawet na obozie z m.in. wnukiem innego znanego kibica Lechii Gdańsk – Lecha Wałęsy. Jeśli chodzi o mnie, to mąż nie musiał mnie zarażać sportem, gdyż zawsze byłam wysportowana i do dziś dbam o aktywność sportową - wychodzę z założenia iż „w zdrowym ciele zdrowy duch”.

Jeśli chodzi o Trójmiasto…

Nikodem mówił, że do Trójmiasta trzeba się przyzwyczaić. Tak jak Kraków jest specyficznym miastem i ludzie tam mieszkający, tak w Trójmieście w pewnych środowiskach panuje nigdzie indziej niespotykany klimat relacji międzyludzkich i Nikodem śmiał się, że jest to taki „Muppet Show” – każdy ma jakąś swoją role do odegrania.

Do Trójmiasta przyjeżdżaliśmy już od 1991 roku, a przeprowadziliśmy się na stałe wiosną 1994 roku. Wtedy – po odbyciu przez Nikodema połowy wyroku, który dostał za posługiwanie się fałszywym dokumentem i ucieczkę z konwoju policyjnego - wyszedł przedterminowo za dobre sprawowanie już po roku czasu. Po wyprostowaniu swoich prawnych spraw postanowił odmienić całkowicie swoje życie, gdyż powiedział że nie chce już tam nigdy wracać i żeby cokolwiek nas rozdzieliło.

Zaraz po wyjściu otworzył kilka autohandli. Pieniądze miał także wcześniej zainwestowane w inne interesy, które jak mówił, już mu procentowały.

W 1994 roku w pałacu ślubów w Gdańsku stanęła Pani na ślubnym kobiercu. Jak wspomina Pani tamten dzień? Co najbardziej utkwiło Pani w pamięci?

Był to dość zabawny czas, ponieważ Nikodem któregoś dnia po powrocie do domu powiedział do mnie, żebym mu dała swój dowód osobisty, bo musi coś pilnego załatwić.

Nie wiedziałam co, gdyż nie chciał mi powiedzieć, ale dowód wziął i gdzieś pojechał. Po jego powrocie do domu oznajmił mi, że za dwa dni bierzemy ślub i już wszystko załatwił w urzędzie stanu cywilnego. Zaśmiałam się do niego mówiąc, cytuję: „ja nie jestem na to gotowa i ja nie wiem czy chce wyjść za ciebie za mąż i nawet oficjalnie nie poprosiłeś mnie o rękę” – a on się tylko szeroko zaśmiał mówiąc – „nie wygłupiaj się, ty jesteś moja na zawsze i ja z tobą wszystkie śluby świata wezmę i to już jest postanowione. Koniec tematu”.

Dziwnym zbiegiem okoliczności tego samego dnia przyjechał do Nikodema dr Michał Antoniszyn w sprawie pożyczenia pieniędzy (na opłacenie zaległości za dzierżawę lokalu „Maxim”) i usłyszawszy, że bierzemy ślub, zaproponował, że w takiej sytuacji on sam wyprawi nam wesele na swój koszt u siebie w lokalu „Maxim” w Gdyni Orłowie - na co się zgodziliśmy.

Atmosfera na ślubie była doniosła, a rozradowanych gości z najbliższego otoczenia Nikodema było sporo. Wszyscy kulturalnie bawili się do wieczora w słynnym „Maximie” w Gdyni.

Wiem też, że mają Państwo dzieci. Jakim ojcem był Nikodem? Angażował się w życie swoich pociech? Czy utrzymywali Państwo kontakt z dziećmi z poprzednich związków Nikodema?

Nikodem był bardzo dobrym ojcem - ciepłym, troskliwym i opiekuńczym. Cieszył się, że może być przy naszych dzieciach od małego i patrzeć jak dorastają. Uwielbiał jak wchodziły mu na głowę, karmił je i bawił się z nimi. Starał się spędzać z nami jak najwięcej czasu, a jak dzieci już trochę podrosły, to zabierał je z chęcią ze sobą na spacery i przejażdżki.

Z dziećmi z poprzednich związków relacje były dobre, ale ograniczone. Piotrek, czyli najstarszy syn Nikodema, mieszkał na stałe w Hamburgu, więc z racji odległości kontakt był sporadyczny (przyjeżdżał przeważnie na kilka dni w święta i wakacje). Natomiast z córką Natalią miał dopiero kontakt jak zamieszkaliśmy w Trójmieście i ten kontakt też był minimalny, ale to wydaje się być normalne, gdyż młodzież zawsze ma swoje życie, znajomych, szkołę i swoje sprawy, a Nikodem żył swoim życiem z nami.

Jak czas pokazał, po śmierci mojego męża nasze dobre relacje z jego dziećmi z poprzednich małżeństw momentalnie się zerwały, jak by ktoś sztucznie chciał i wprowadził w nasze relacje chaos w myśl przysłowia „gdzie dwóch się bije tam trzeci korzysta”. Dzisiaj, z perspektywy lat i różnych sytuacji widzę to dokładnie. Wiadomym jest, iż nic nie trwa wiecznie i niestety dzieci obecnie pokazały jakie mają nastawienie również do własnego ojca, jego faktycznej historii i prawdy.

Edyta Skotarczak: Tworzą nieprawdziwy wizerunek Nikosia

Nie da się ukryć, że Nikodem Skotarczak był postacią bardzo rozpoznawalną, o której uwagę zabiegało sporo osób, chociaż jak zdradziła mi Pani ostatnio, on sam nie miał „parcia na szkło”. Trudno było być jego żoną?

Nikodem był człowiekiem bardzo zaradnym i nietypowym – to fakt. Wychodząc za niego za mąż, musiałam mieć to na względzie, że biorę również w jakimś sensie wszystko, co go otacza z tzw. dobrodziejstwem inwentarza - rodziną, przyjaciółmi, wielbicielkami, jak również jego przeszłością. Byliśmy w sobie bardzo zakochani. Jako młoda dziewczyna myślałam, że ta nasza idylla będzie trwać wiecznie. Kiedy miał już dosyć tych wszystkich ludzi dookoła siebie, wracał do domu i najlepiej czuł się właśnie w domu z rodziną. Mąż był „starej daty”, dbał o nas jak tylko potrafił. Nigdy niczego nam nie brakowało. Do tego bardzo lubił mnie rozpieszczać. Chociaż z perspektywy czasu widzę, że nie wszystkim się to podobało – żony wielu zamożnych przyjaciół Nikodema nie były przez nich tak samo traktowane. Przez to patrzyły na mnie zazdrosnymi oczami.

Nie było to jednak życie w pełni usłane różami – bo przecież czyje życie takie jest… Wiedziałam i akceptowałam, że nie mam Nikodema na wyłączność.

Wokół Nikosia narosło wiele legend i opowieści i z pewnością także i kłamstw. Które najbardziej było dla Pani dotkliwe? A może jakieś z tych legend były prawdziwe?

Trudno byłoby mi teraz wskazać w tym krótkim wywiadzie, kilka konkretnych kwestii jego wieloletniej legendy czy kilka ciekawych opowieści, które rzeczywiście miały miejsce, nie mówiąc już o wielu pojawiających się kłamstwach – gdyż musiałby być poświęcony temu cały osobny artykuł, ale powiem o pierwszym z brzegu przykładzie, chociażby dotyczącym pogrzebu „Nikosia”.

W przestrzeni publicznej są nieprawdziwe informacje o tym, że pogrzeb rzekomo budził kontrowersje i proboszcz odmawiał ceremonii pożegnania Nikodema ze względu na jego kryminalną przeszłość. Sprawa z pogrzebem wyglądała tak: proboszcz powiedział, że Nikodem nie chodził co tydzień do kościoła na msze i nigdy go nie zastał w domu, kiedy chodził po kolędzie, a proboszcz w takiej sytuacji nie jest władny do podejmowania takiej decyzji i trzeba iść w tej sprawie do kurii gdańskiej do arcybiskupa metropolity gdańskiego Tadeusza Gocłowskiego, który podejmuje decyzję w takich sprawach. Dobry znajomy Nikodema znany gdański kantorowiec Piotr Z. umówił bezpośrednio spotkanie i wspólnie pojechaliśmy do kurii. Po osobistej rozmowie z arcybiskupem, zgoda na pogrzeb od razu została wydana, ale okazało się, że arcybiskup Tadeusz Gocłowski był po prostu bardzo ciekawy przebiegu całego zdarzenia, jak zginął Nikodem, i chciał żebym mu osobiście opowiedziała tamto tragiczne wydarzenie.

Na zakończenie chciałabym zapytać, dlaczego akurat teraz przerwała Pani milczenie i zdecydowała się zabrać głos?

Postanowiłam przerwać milczenie, ponieważ to, co się obecnie wydarzyło w zakresie jeszcze dalej idących kłamstw i oszczerstw rozpowszechnianych w przestrzeni publicznej jest ogromnym nadużyciem i w mojej ocenie skandalicznym postępowaniem obcych osób i po części również dzieci Nikodema z poprzednich związków.

Myślę, że istotną kwestią, na którą warto zwrócić uwagę w zakresie ostatnich wydarzeń jest prawo do prywatności i jej granice w przestrzeni publicznej, jak również rzetelność dziennikarska – którą jak widzę, Pani się kieruje, ale czego nie można niestety powiedzieć nadal o wielu innych dziennikarzach.

Od siebie chciałabym dodać tylko tyle, iż cenię sobie prywatność, zawsze żyłam i żyję swoim życiem prywatnym. Nie ingerowałam i nie ingeruję w życie innych ludzi. Nie interesuję się, co kto robi, z kim i gdzie. Nie obchodzi mnie że np. stateczni mężowie i zarazem prezesi spółek prawa handlowego podróżują ze swoim kolegami i niektórymi np. cheerleaderkami, piosenkarkami czy też aktorkami - zwiedzając świat i roztaczając nad nimi prawie „ojcowską opiekę”, dbając przy tym o rozkwit ich karier, a w tym czasie ich kochane żony i stateczne matki ich dzieci pobierają prywatne lekcje tenisa w pokojach hotelowych. Tak jak nie interesuje mnie, czy np. pewni gdańscy dżentelmeni w ramach odskoczni od swoich żon spotykają się z młodymi wysportowanymi mężczyznami. Mnie to nie interesowało i nie interesuje. To jest każdego prywatna sprawa, co robi ze swoim życiem i nikomu nic do tego.

Zabieram głos nie tylko w obronie mojego nieżyjącego męża Nikodema Skotarczaka, ale również chcę dodatkowo odpowiedzieć na bezpodstawne ataki, które już od kilku lat są wymierzane we mnie. Dotyczy to książek, czy licznych wypowiedzi pewnego byłego skorumpowanego policjanta stalkera, który w przeszłości zastraszał mnie przy użyciu swojej służbowej broni palnej (co zostało zgłoszone do prokuratury) i namawiał do składania fałszywych zeznań (a obecnie bazujący na pomieszaniu faktów z kłamstwami chce za wszelką cenę uchodzić za specjalistę ds. wojskowości, policji, służb specjalnych i być celebrytą) czy wreszcie, co najbardziej aktualne, tego zakłamanego filmu, który ostatnio wyszedł, a który zawiera o „Nikosiu” bardzo dużo kłamstw, a pomija z kolei wiele istotnych i ciekawych wątków jego życia, w tym rodzinnego i towarzyskiego.

To, że przez lata nie zabierałam publicznie głosu doprowadziło do takiej sytuacji, iż niektórym osobom wydaje się, że są ponad prawem, moralnością i że mogą bezczelnie o mnie czy Nikodemie kłamać oraz nas oczerniać…. Nie wiem, czy to ich mylne poczucie bezkarności wynika z ich prywatnych relacji z niektórymi przedstawicielami organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, czy może nie przyjrzeli się zbyt dobrze swoim życiorysom - ale takie sytuacje nie powinny w ogóle mieć miejsca. To niedopuszczalne, aby tak ingerować w czyjeś życie prywatne i do tego jeszcze zmyślać historie i zdarzenia.

Do dzisiaj jest to dla mnie zastanawiające – czemu i komu ma służyć ten haniebny atak na jedną kobietę i wdowę.

Myślę, że gdyby śledczy z południa Polski faktycznie zajęli się sprawą zabójstwa mojego męża – mogliby tę kwestię dokładnie i bardzo szybko wyjaśnić, gdyż w dzisiejszych czasach technika operacyjna jest już tak zaawansowana, że nie stanowi to problemu, aby sprawdzić, kto z kim jest powiązany i jakie ma zależności finansowe oraz osobiste, z kim robi różnego rodzaju interesy – a przede wszystkim, kto wzbogacił się i zyskał na śmierci mojego męża Nikodema.

Żona Nikosia w pierwszym wywiadzie po 24 latach od zabójstwa...

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co włożyć, a czego unikać w koszyku wielkanocnym?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki