Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zofia Cudny wydała książkę kucharską. "Wolę gotować niż zwalniać ludzi z pracy" [ROZMOWA]

rozm. Ryszarda Wojciechowska
Zofia Cudny: Pomysł na zebranie przepisów w książce podsunęli mi czytelnicy bloga
Zofia Cudny: Pomysł na zebranie przepisów w książce podsunęli mi czytelnicy bloga Materiały promocyjne
Z Zofią Cudny, autorką książki i bloga Make Cooking Easier, o tym, z jakiego powodu zamieniła pracę w korporacji na gotowanie i dlaczego nie odpowiada na pytania o swoją przyjaźń z Kasią Tusk, rozmawia Ryszarda Wojciechowska.

To ciekawe, że z banku uciekła Pani do... kuchni.
Praca w banku na początku wydawała mi się cudowna. Jestem z wykształcenia psychologiem, ale studiowałam też zarządzanie zasobami ludzkimi. Pracowałam więc jako specjalista do spraw rekrutacji w jednej z instytucji bankowych. Zatrudniłam około 400 osób. Odbyłam ponad tysiąc rozmów rekrutacyjnych i byłam przekonana, że mam pracę marzeń.

I co się stało?
Po czterech latach, kiedy nastał kryzys, pracodawca postanowił zlikwidować również moje stanowisko. Przeszłam do innej pracy i już po pierwszym dniu powiedziałam: - Dziękuję, odchodzę.

Spodziewała się Pani po tej pracy czegoś innego?
Już pierwszego dnia okazało się, że najpierw muszę kilkaset osób zwolnić, żeby innych móc przyjąć do pracy. Nie tak się umawialiśmy podczas rozmowy kwalifikacyjnej. Zwłaszcza że miałam zwalniać głównie ludzi w wieku moich rodziców. Straciłam serce i entuzjazm do tej pracy. Pomyślałam wtedy, że wystarczą cztery lata życia w korporacji i odeszłam. Bloga założyłam za namową Kasi, która zaczynała swoją przygodę z modą.

Kasi Tusk, Pani przyjaciółki.
Stworzyłyśmy jednocześnie dwie strony: Make Life Easier i Make Cooking Easier. Ja zajmuję się tylko kulinariami, a Kasia modą i stylem. To tak naprawdę dzięki niej zdecydowałam się na zmianę życia. Tego pierwszego dnia przyjechała po mnie do pracy, mówiąc:- Chodź Zosia, wracamy, będziemy robić zdjęcia do bloga. I tak się zaczęło.

Trzeba być pewnym tego, że się umie gotować, tworząc takiego bloga, a może nie trzeba?
Zawsze lubiłam gotować. W naszym domu wspólne gotowanie i rodzinne celebrowanie posiłków to już tradycja. Wszystkie najważniejsze sprawy zawsze są omawiane przy stole. Ale kiedy zakładałam bloga, nie zastanawiałam się nad tym, czy potrafię gotować, czy nie... Wiedziałam tylko tyle, że gotowanie zawsze sprawiało mi ogromną przyjemność. A do tego kochałam robić zdjęcia. Wymyśliłam więc, że mój blog będzie się charakteryzować tym, że krok po kroku zdokumentuję fotografiami etapy przygotowywania potraw. Pierwsze zdjęcia robiłam pożyczonym aparatem, przemalowałam kuchnię i na dzień dobry dla czytelników bloga przygotowałam tartę cytrynową. To był mój debiut blogowy. A potem pojawiły się pierwsze komentarze.

Taki blog to pasja czy też źródło utrzymania?
Pasja, która pozwala się utrzymać, dzięki udostępnianiu miejsca na reklamy, a także dzięki polecaniu przeze mnie pewnych sprawdzonych produktów.

Pani sama wszystko fotografuje. I zdjęcia są rzeczywiście wysmakowane.
Latem jest piękne światło o poranku. Na przykład ten cocktail brzoskwiniowy był fotografowany przed szóstą rano. Wtedy jest najlepsze światło. Nawet cocktailowi trzeba poświęcić sporo czasu, jak modelce. Każde zdjęcie w książce ma też swoją historię. To ze słonecznikami zrobione jest w starej, zapomnianej szklarni w Kolibkach. Tu są zimowe zdjęcia mola w Orłowie, gdzie mieszkam. Są też kadry z Paryża, Amsterdamu czy Rzymu.

Ale blog to za mało. Pani zrobiła krok dalej i wydała książkę kulinarną.
Ten pomysł podsunęli mi czytelnicy bloga. Moją stronę odwiedza codziennie około 11-15 tysięcy osób. Nieraz czytałam w komentarzach, że może bym książkę wydała. 2 stycznia tego roku obudziłam się z myślą, że zaczynam. Był jeszcze świt. Zaniosłam córeczkę do mamy z prośbą, żeby się nią na chwilę zaopiekowała. A sama pobiegłam z aparatem na molo w Orłowie. Był nieprawdopodobny mróz i fantastyczne widoki. Projekt książki wysłałam do kilkunastu wydawnictw i już na drugi dzień skrzynka była pełna ofert.

Może zadziałała magia nazwiska Cudny? Wiąże się je z nazwiskiem Tusk. Pani brat Staszek Cudny jest narzeczonym Katarzyny Tusk. Więc to nazwisko pojawia się często na plotkarskich portalach.
Rzadko zaglądam na portale plotkarskie. Czytam głównie komentarze i maile moich czytelników, a jest ich codziennie bardzo dużo. To opinie osób, których słucham. Podpowiadają mi, co poprawić, zmienić. Kiedy byłam w ciąży, pojawiły się przepisy ciążowe, potem - kiedy Hanusia się urodziła - był cykl "kuchnia dla dzieci" itd.

Ale napisano też o Pani ślubie. I pewnie tylko dlatego, że pojawiła się tam Kasia Tusk z Pani bratem. Przez brata i jego narzeczoną przestała być Pani anonimowa. To dobrze czy źle?
W dzisiejszym świecie anonimowość nie zawsze jest atutem. Jednak gdy jesteśmy kojarzeni z ważnymi osobami w państwie, staje się to dla nas pewnym wyzwaniem. Jeżeli temu nie sprostamy, to jeszcze większa jest nasza przegrana. Więc może być i dobrze, i bardzo źle.

Ale to pomaga.
Możliwe. Mam jednak nadzieję, że moje zaangażowanie i to, że prowadzę tego bloga z sercem, procentuje. Zobaczymy po sprzedaży książki, jak bardzo procentuje. Przedsprzedaż już była bardzo obiecująca. Świadomość, że cząstka mnie może być u kogoś w domu, jest ekscytująca. Dla mnie najważniejszy jest kontakt z czytelnikami. Teraz miałam takie spotkanie w Warszawie. I nikt mnie nie pytał o Kasię czy brata, tylko rozmawialiśmy o gotowaniu. Po spotkaniu młoda dziewczyna podeszła do mnie, mówiąc, że dzięki moim przepisom jej obecny mąż oświadczył się jej. Żartowała, że do jego serca dotarła przez żołądek. Starsza pani z kolei powiedziała, że bez przerwy piecze jakieś ciasta przy pomocy moich przepisów i zanosi je do pracy, gdzie stały się hitem.

To blogowanie z gotowaniem to już pomysł na całe życie?
Nie wiem. Jestem psychologiem klinicznym, ale teraz żyję z gotowania. Za tydzień będę prowadziła warsztaty kulinarne w Warszawie, jest też książka. Mam kilka pomysłów, ale za wcześnie, żeby się nimi dzielić.

Bardzo oszczędnie mówi Pani o przyjaźni z Kasią Tusk. O bracie Staszku też krótko...
Tylko tyle, że był pierwszym testerem moich potraw, za co mu bardzo dziękuję (śmiech). O Kasi mówię też dlatego oszczędnie, że jest mi bardzo bliska. I takim opowiadaniem o niej mogłabym nadwyrężyć naszą przyjaźń. Nie wszystko na sprzedaż.

Czy Kasia Tusk będzie dobrą szwagierką?
Na pewno.

Wygraj książkę

Dla naszych Czytelników mamy prezent - trzy egzemplarze książki Zofii Cudny "Make cooking easier. Przepisy na cztery pory roku" .
Aby otrzymać książkę, trzeba odpowiedzieć na pytanie: jak nazywa się potrawa, której przepis Zofia Cudny jako pierwszy umieściła na swoim blogu?
Wyślij SMS pod numer 72355 o treści: DBKSIAZKA (odpowiedź na pytanie, imię i nazwisko).
Koszt każdego SMS-a to 2,46 zł z VAT. Na SMS-y czekamy do niedzieli, do godz. 24. Laureatów powiadomimy telefonicznie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki