Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zniszczone cmentarze w Gdańsku. Czy zrobiliśmy wszystko, aby je uratować?

Marek Adamkowicz
Cmentarz Emaus
Cmentarz Emaus Marek Adamkowicz
Deklaracje są, konkretne działania też. A jednak pozostaje uczucie niedosytu i pytanie, czy rzeczywiście robiliśmy wszystko, co można, by chronić stare gdańskie cmentarze? Być może tylko udajemy, że naprawdę zależy nam na dziedzictwie miasta.

Po cmentarzu w Brzeźnie w zasadzie nie ma już śladu. Teren, na którym on się znajdował, zagrodzono, groby zostały zlikwidowane. Stało się to pod koniec ubiegłego roku. Przeprowadzono wówczas ekshumację obejmującą około 900 pochówków, zaś szczątki zmarłych trafiły na cmentarz przy ul. Łostowickiej. Zakrojona na szeroką skalę operacja sprawiła, że teraz firma deweloperska, do której należy teren, może spokojnie rozpocząć swoją inwestycję - bez obaw o społeczne protesty czy głosy niezadowolenia ze strony miejscowej parafii. Dodatkowo inwestor zapowiedział, że upamiętni nekropolię, fundując stosowną tablicą.

Takie postępowanie to - w porównaniu ze sposobem likwidacji innych gdańskich cmentarzy - rzecz wyjątkowa. Większość unicestwiono bez oglądania się na godność zmarłych...

Nieboszczyk wyskakuje z trumny

Pan Mirek [nazwisko do wiadomości redakcji] pamięta ekshumacje prowadzone na cmentarzu przy Politechnice Gdańskiej. W dzieciństwie mieszkał w pobliżu uczelni, nic więc dziwnego, że zdarzało mu się buszować z kolegami pośród nagrobków.
- Na dzieciach cmentarze robiły duże wrażenie, baliśmy się ich - przyznaje. - A jako że były pozbawione opieki, zarastały chwastami. W niektórych miejscach zielsko było większe od nas.

Zdaniem pana Mirka, cmentarze wzbudzały niepokój również u części dorosłych, tych, którzy trafili do Gdańska zaraz po jego zdobyciu przez Armię Czerwoną. Po obu stronach Wielkiej Alei widzieli przecież morze nagrobków, nad sobą zaś wiszące na drzewach zwłoki niemieckich dezerterów. Gdańsk był miastem trupów.

O ile zabitych żołnierzy pogrzebano szybko, o tyle cmentarze ostały się dłużej. Do czasu kiedy między mogiłami pojawiły się koparki i ciężarówki. Robotnicy zabrali się z werwą za "porządkowanie" terenu.

- Widziałem, jak łyżka koparki zagłębiła się w ziemię i wyciągnęła z niej trumnę - wspomina pan Mirek. - Zanim się spostrzegłem, trumna zsunęła się z łyżki. Wieko odpadło, a z wnętrza wypadł nieboszczyk. W czarnym garniturze. Uciekłem od razu.
Podobnych opowieści można usłyszeć więcej. Do kanonu należą historie o dzieciach bawiących się ludzkimi kośćmi albo wchodzących do wspaniałych grobowców. Jedyną różnicą w tych historiach jest miejsce, którego dotyczą. Tyle że tak naprawdę nie ma to znaczenia. Makabra pozostaje makabrą, niezależnie od tego czy doszło do niej na cmentarzu Zbawiciela, Świętego Bartłomieja czy też Bożego Ciała.

Barbarzyńcy to my

Powojenną likwidację cmentarzy tłumaczy się na różne sposoby. Są opowieści o braku opieki i pieniędzy na ich utrzymanie (wszak krewni osób pochowanych w Gdańsku do 1945 r. w większości albo zginęli w czasie wojny, albo zostali po niej wysiedleni za Odrę). Mówi się również o konieczności pozyskania gruntów pod inwestycje. Najlepiej jednak... nie szukać wyjaśnienia. Mogłoby się wtedy okazać, że chodziło o zacieranie pamięci.

Na ten właśnie element zwraca uwagę Aleksander Masłowski, przewodnik i znawca dawnego Gdańska.
- To, co zrobiono po wojnie z gdańskimi cmentarzami, było czynem niegodnym. Likwidując je, usunięto ze społecznej świadomości nie tylko pojedyncze osoby, ale wręcz całe rody, które się zapisały w dziejach miasta.

Skutkiem było zafałszowanie historii, polegające na minimalizacji wkładu Niemców (ale nie tylko ich!) w rozwój nadmotławskiego grodu. Co gorsza, akcji niszczenia cmentarzy towarzyszyła masowa dewastacja pomników nagrobnych, z których niemała część powstała w XVIII i na początku XIX w. To dlatego zachwycając się dzisiaj wspaniałymi pomnikami Powązek, Rossy czy Łyczakowa, stwierdzamy w przypływie refleksji, że w Gdańsku tego rodzaju dzieł sztuki nie ma! A przecież były, znaczone modą klasycyzmu, secesji, moderny.

Żeby wyobrazić sobie skalę poczynionych po wojnie zniszczeń, wystarczy powiedzieć, że niegdyś było w mieście około 90 nekropolii, z czego przez drugą wojną światową niemal 70. Ocalało zaledwie kilka.
Obraz cmentarza rozjeżdżanego stalińcami działa na wyobraźnię równie mocno jak zdjęcia z Mosulu w Iraku, którymi nie tak dawno epatowała telewizja. Tam islamscy ekstremiści (czytaj: barbarzyńcy) zniszczyli obiekty muzealne, liczące nawet kilka tysięcy lat. Te, które unicestwiono u nas, tak stare nie były, jednak osiągnięto taki sam skutek. Pozbyliśmy się sporego fragmentu przeszłości, a tego cofnąć się już nie da. Pozostała pustka, znaczona niekiedy poczuciem winy, z której rozgrzeszyć się jest bardzo trudno. Jak choćby w przypadku kirkutu na Chełmie.

- Dewastacji tego cmentarza nie da się zrzucić na hitlerowców - wskazuje Aleksander Masłowski. - Niemcy dotrzymali umowy z Gminą Żydowską, która przewidywała zachowanie nekropolii do roku 1948.
To, co przetrwało rok 1945, unicestwiono później. Dlatego pojawia się już tylko retoryczne pytanie: skoro to nie Niemcy zniszczyli cmentarz, to kto to zrobił...?

Rekreacja na kościach

Patrząc na likwidację cmentarzy od strony etycznej, najważniejszą sprawą jest zawsze uszanowanie godności zmarłego. To miara naszego człowieczeństwa. W wymiarze historycznym i materialnym problem jest bardziej zniuansowany. Trudno bowiem nie zauważyć, że obok nekropolii z długą tradycją i przepięknymi grobowcami, były cmentarze i cmentarzyki, które istniały stosunkowo krótko i nie miały wspaniałych pomników. Przykładem może być Brzeźno. Tutejszy cmentarz założono w 1923 roku, a funkcjonował on zaledwie ćwierć wieku. Ostatnie pochówki odbyły się w roku 1948, dwa lata po oficjalnym zamknięciu cmentarza.

- Nie jest tak, że cmentarze pozostają nienaruszalne - przyznaje Aleksander Masłowski. - Zdarza się, że pojawiają się obiektywne powody, dla których zostają one zlikwidowane, tyle tylko że sposób, w jaki robiono to u nas, jest nie do przyjęcia.
Antoni Pawlak, rzecznik prezydenta Gdańska, zwraca uwagę na to, że władze samorządowe podjęły kroki mające na celu utrwalenie pamięci o dawnych miejscach pochówków.

- Gdańsk to miasto, które przejechał walec historii. Miasto zrujnowane, miasto, w którym nastąpiła prawie stuprocentowa wymiana ludności - mówi Antoni Pawlak. - Zniknęli ludzie, którzy opiekowali się swoimi zmarłymi, zniknęło wiele cmentarzy. I stąd naprawdę piękna idea Cmentarza Nieistniejących Cmentarzy.

Chodzi tu o miejsce przy kościele Bożego Ciała, gdzie upamiętniono nie tylko zlikwidowane nekropolie, ale też pokazano wielokulturowość dawnego Gdańska. W czas Wszystkich Świętych duchowni różnych wyznań odmawiają tu modlitwy za zmarłych, przychodzą turyści, ludzie palą znicze.

- Samorząd stara się, w miarę możliwości, otaczać opieką miejsca ważne dla tkanki miasta - dodaje Antoni Pawlak. - Dotyczy to również reliktów dawnych cmentarzy. Jeżeli chcielibyśmy je chronić w sposób szczególny, to rolą wojewódzkiego konserwatora zabytków jest wpisanie tych miejsc do rejestru zabytków. Pytanie - czy wszystkie te miejsca wymagają ochrony? Nie wiem, czy wielu niedzielnych spacerowiczów, którzy wyjątkowo nie trafili do galerii handlowych, a w okolice alei Zwycięstwa, pamięta, że wzdłuż niej ciągnął się niegdyś wielki cmentarz. Nie ma go - jest w tym miejscu fajne miejsce rekreacyjne.

Akurat z rekreacją to bywa różnie. Wystarczy odwiedzić Emaus, gdzie w okolicach kościoła św. Franciszka znajdował się cmentarz od około 1781 do 1956 roku. Upamiętniono go kamieniem z inskrypcją, obok zaś zamontowano siłownię plenerową. Ćwicząc, faktycznie można myśleć o przemijaniu, tyle że refleksja ta dotyczy... kalorii.

Siła trzeciego pokolenia

W ostatnim ćwierćwieczu daje się zauważyć zmianę społecznego podejścia do dziedzictwa Gdańska. Jest coraz mniej uprzedzeń do niepolskiej historii miasta. Naukowcy nie są tym zaskoczeni. W czasie odbywającego się w maju 2002 roku I Światowego Zjazdu Gdańszczan prof. Andrzej Zbierski zauważył, że tożsamość nowych mieszkańców miasta ukształtuje się w trzecim, a może nawet czwartym pokoleniu. Dopiero ta generacje będą mieć głębokie poczucie zakorzenienia. Dla nich Gdańsk będzie - posługując się określeniem przywołanym przez prof. Marka Szczepańskiego z Uniwersytetu Śląskiego - "małym niebem". Albo jak kto woli - "ojczyzną prywatną". Przewidywania sprzed kilkunastu lat spełniają się na naszych oczach.

Nieprzypadkowo tak głośno dyskutowane są wyburzenia historycznych obiektów na terenie miasta, w internecie powstają strony i fora podejmujące tematykę lokalną, ludzi integruje los pojedynczych obiektów. Także miejsc pochówku. Przykładem może być profil na Facebooku "Cmentarz Katolicki Parafii pw. Św. Antoniego Padewskiego w Gdańsku Brzeźnie", na którym relacjonowano wydarzenia związane z nekropolią. Umieszczane były doniesienia mediów, ale też publikowane zdjęcia i dokumenty. Widać, że komuś sprawa nie była obojętna. Przejawem zmiany w podejściu do spraw związanych ze starymi gdańskimi cmentarzami jest prowadzona przez miasto akcja stawiania pamiątkowych kamieni. Tam, gdzie niegdyś były nekropolie, pojawia się pomnik z wyjaśnieniem, jak nazywał się dawny cmentarz, w których latach dokonywano pochówków i na jakim obszarze.

Do tego na przełomie 2005 i 2006 roku w parku Akademickim we Wrzeszczu, czyli terenie historycznego cmentarza pw. św. Mikołaja, powstało lapidarium, gdzie są gromadzone nagrobki i inne formy małej architektury pochodzące z nieistniejących nekropolii.

Za sukces społeczników i dziennikarzy uznać należy rozwiązanie problemu tzw. schodów hańby, czyli wykonanego z nagrobków podejścia na wzgórze przy Jaśkowej Dolinie. Po latach przypominania przez media o sprawie Zarząd Dróg i Zieleni zrobił wreszcie nowe stopnie, tym razem z drewna, a kamienie nagrobne zostały zabezpieczone. Okazało się, że wystarczy 74 tys. zł, by zamknąć wstydliwy temat. Nie znaczy to jednak, że w Gdańsku nie ma już spraw do wyjaśnienia. Dobrze by było np., gdyby ZDiZ zdradził, jakie ma plany w stosunku do resztek cmentarza na Górze Szubieniczej czy kirkutu przy Traugutta. Są bowiem gdańszczanie, którym los tych miejsc nie jest obojętny.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki