Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zmarnowana szansa gdańskiego żużla

Waldemar Gabis
Waldemar Gabis
Waldemar Gabis
Żużel to jeden z najbardziej popularnych sportów w Polsce. Kibice w naszym kraju szczególnie w tym roku mieli wiele powodów do radości. Tomasz Gollob po wielu latach starań został w końcu indywidualnym mistrzem świata.

Srebrny medal zdobył od lat uważany za nieprzeciętny talent Jarosław Hampel, który wielkiego speedwaya uczył się jeszcze jako nastolatek od mistrza nad mistrze - Hansa Nielsena. Polscy żużlowcy z Gollobem i Hampelem w składzie zdobyli jeszcze Drużynowy Puchar Świata. Roku, z takimi sukcesami w krajowym speedwayu, jeszcze nie mieliśmy.

W Gdańsku niestety takiej radości czy choćby nawet jej namiastki nie było. To zresztą nic nowego, bo marazm i przeciętność towarzyszą naszemu klubowi od lat. Co najwyżej ekscytujemy się balansowaniem między ekstraligą a pierwszą ligą.

SERWIS SPORT

W tym roku nikt po jeździe gdańszczan fajerwerków nie oczekiwał. Przekonał nas o tym już prezes Lotosu Wybrzeże Maciej Polny, który u progu sezonu zapowiedział, że celem drużyny po zakończeniu sezonu zasadniczego jest miejsce w czołowej czwórce pierwszej ligi, a awans do ekstraligi to kwestia drugorzędna. Czy po takiej deklaracji można osiągnąć coś więcej? Czy takie słowa nie mogą wpłynąć demobilizująco na samych zawodników?

Zapowiedzi prezesa Polnego były z pewnością racjonalne, oparte na możliwościach finansowych klubu, które - jak wiadomo - szczególnie w żużlu mają niezwykle ważne znaczenie. Ale prezesowi Polnemu w swej racjonalności zabrakło sportowej odwagi, która cechuje najlepszych. Mam nieodparte wrażenie, że szef Lotosu Wybrzeże po prostu nie chciał awansu, choć ten był na wyciągnięcie ręki bodaj dwukrotnie. Raz po serii zwycięstw z najsilniejszymi rywalami, powtórnie już w barażach z Włókniarzem Częstochowa. Awans skomplikowałby mocno sytuację finansową. Nie byłoby z czego zapłacić zawodnikom za dodatkowe zdobycze punktowe, a nad klubem wiszą ciągle zaległości z poprzedniego sezonu. Lepiej więc było pozostać przy celu minimum, czyli wspomnianym miejscu w czwórce pierwszej ligi.

Być może racjonalizm prezesa Polnego był uzasadniony, ale świadczy też o czym innym. Pan Maciej nie jest najlepszym menedżerem, bo przez lata jego rządów do klubu nie przyszedł żaden możny sponsor (Grupa Lotos wspierała żużel w Gdańsku już wcześniej), taki, który w sponsorowaniu gdańskiego speedwaya widziałby dobry interes. A takie firmy - zapewniam - istnieją.

Szkoda, że najlepszy sezon polskiego żużla w naszym mieście w ogóle nie został skonsumowany. Za rok znowu będziemy się "ekscytować" jazdą z przeciętniakami i wspominać stare dobre czasy, gdy sukcesy indywidualne i drużynowe były udziałem Mariana Kaisera, Zbigniewa Podleckiego czy Zenona Plecha. Jak długo jeszcze, panie prezesie Polny?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki