Trudno zrozumieć podejście do sytuacji delegata PZPN oraz sędziego Wojciecha Krztonia z Olsztyna. Chuligani Gryfa, wśród których byli fani zaprzyjaźnionej Arki Gdynia, urządzili polowanie na piłkarzy biało-zielonych.
Z rakietnic poleciały race w kierunku piłkarzy biało-zielonych, a jedna przeleciała o centymetry od bramkarza Lechii, Zlatana Alomerovicia. Mogło dojść do tragedii!
I inne ujęcie tego samego momentu.
Dopiero wtedy sędzia przerwał mecz, a delegata można było zobaczyć z telefonem przy uchu. Ostatecznie zapadła decyzja, dziwna i kontrowersyjna, o kontynuowaniu meczu. Trener Piotr Stokowiec był mocno zdenerwowany i pytał delegata czy bierze na siebie pełną odpowiedzialność jeśli coś się wydarzy i czy pozwoliłby na kontynuowanie meczu gdyby na boisku był jego syn.
Ostatecznie mecz został wznowiony po ponad 20 minutach z zastrzeżeniem, że kolejny incydent będzie oznaczał zakończenie spotkania i zwycięstwo Lechii walkowerem. W tym czasie Gryf prowadził 2:0. Groźba poskutkowała, bo do końca spotkania był spokój. Nie zmienia to faktu, że piłkarze Lechii mieli pełne prawo poczuć się zagrożeni na boisku i mecz nie powinien być kontynuowany.
- Nie chciałbym ustosunkowywać do tej sytuacji, bo to nie należy do mnie. Zdenerwowałem się, bo to nie jest zwykła rzecz jeśli ktoś strzela z rakietnic do piłkarzy. Pierwszy raz coś takiego widziałem, ale nie zamierzam się na ten temat wypowiadać i wolę cedzić słowa, bo nasuwają się różne myśli. Na boisku było sportowo, obie drużyny grały twardo, ale fair i z tego należy się cieszyć - powiedział po meczu trener Stokowiec.
CZYTAJ TAKŻE: Zobaczcie piękne partnerki piłkarzy Lechii Gdańsk
Do całej sytuacji odniósł się także bramkarz Lechii, który znalazł się pod ostrzałem z rakietnic.
- To jest dla mnie niemożliwe, że jedziemy na mecz, jest 20 samochodów policji, nie ma kibiców Lechii, a fani miejscowi robią fajerwerki i strzelają w naszym kierunku. Pierwszy raz spotkałem się z czymś takim. Raca przeleciała na wysokości biodra w odległości około pół metra ode mnie. Gdybym nie odskoczył, to nie wiem, co by było. W czasie przerwy pytałem sędziego tylko o to, czy jest w stanie nam, zawodnikom, zagwarantować bezpieczeństwo i zdrowie. Nie mam problemu ze sportową walką i można było mecz kontynuować następnego dnia albo po usunięciu kibiców z trybun. Chciałem grać i wygrać sportowo mecz, ale musi być pewne bezpieczeństwo. Sędzia powiedział, że będzie decydował delegat, który nakazał grać dalej, a do pilnowania bezpieczeństwa wysłano trzech ludzi. Nie rozumiem tego - powiedział Alomerović.
CZYTAJ TAKŻE: Piekne polskie cheerleaderki
Sprawą meczu powinien zająć się PZPN i Gryf zapewne czekać będzie kara. Delegat PZPN nie chciał rozmawiać z dziennikarzami po zakończeniu meczu.
Lechia Gdańsk wygrała z Koroną Kielce 2:0 po golach Macieja Gajosa i Lukasa Haraslina
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?