Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zimy dziś już nie są takie straszne

Joanna Surażyńska, Edyta Okoniewska
Nie kursowały autobusy, zamykano szkoły, a pociągi i samochody tonęły w metrowych zaspach. Do walki ze śniegiem wysłano nawet wojsko, a radochę miały tylko dzieciaki, które mogły do woli zjeżdżać na sankach. Bywały lata, gdy o tej porze roku, zamiast obserwować spadające z drzew liście, walczyliśmy ze śniegiem i mrozem.

Zima, do dziś dnia nazywana “zimą stulecia”, nawiedziła kraj na przełomie 1978 i 1979 roku. Śnieg zaczął padać w sylwestra i sprawił, że wielu mieszkańców także naszego regionu nie dojechało na zabawę.

Dawne zimy wspominają mieszkańcy pow. kościerskiego.

Andrzej Gierszewski, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Wspólny Dom w Kościerzynie
- Mam takie zimowe wspomnienie, kiedy w Sylwestra musieliśmy walczyć z ogromną ilością awarii centralnego ogrzewania. Z powodu braku energii doszło do wyłączenia kotłowni, która wówczas nie była wyposażona w agregat. Grzejniki na klatkach schodowych na parterze zamarzały, musieliśmy je wszędzie zdejmować. To był prawdziwy horror. Ludzie szli na Sylwestra do jednej z kościerskich restauracji, a tam na nich czekały mrożone tatary. W tej sytuacji rozgrzewali się w różne sposoby. Następnego dnia wróciła energia. Po tej awarii kotłownia została wyposażona w agregat prądotwórczy.

Marian Pick, wójt Starej Kiszewy
- To były lata siedemdziesiąte - wspomina Marian Pick, wójt Starej Kiszewy. - Studiowałem wówczas w Olsztynie. Rankiem trzeba było dojechać z hotelu do uczelni, gdzie mieliśmy egzamin. Kiedy wyjrzałem przez hotelowe okno okazało się, że moje auto zniknęło. Oczywiście to było tylko złudzenie, bo wszystko zostało pokryte śniegiem. Normalną drogą nigdzie nie można było się dostać, więc po odkopaniu auta trzeba było jechać kawałek chodnikiem, schodami i dotarliśmy na czas. Powrotna droga z Olsztyna do Starogardu upłynęła w miarę dobrze, jednak pokonanie 12 km odcinka ze Starogardu do Skarszew zajęło już ponad cztery godziny.

Leszek Pobłocki, wójt Dziemian

- Pamiętam taką sytuację, która miała miejsce w latach 70. Dojeżdżałem wówczas do mojej pierwszej pracy w Tuszkowach. Od Lipusza trasę pokonywałem pieszo. Było to ok. 5 km. Zwykle ten odcinek pokonywałem w ciągu ok. 50 minut. Pewnego dnia spadło tyle śniegu, że nie było widać drogi. Śnieg sięgał mi na wysokość klatki piersiowej. Przedzierałem się przez te zaspy, że dojść do pracy. Za mną jechał samochód z chlebem. Jak się okazało byłem tym, który przecierał szlak. Kierowca powiedział później, że dzięki mnie nie zabłądzili. Pamiętam też drugą sytuację. Była zima stulecia. Byłem wówczas w wojsku i miałem przepustkę, chciałem wrócić na sylwestra do domu. Jechałem z Braniewa, jednak już po kilku przystankach, pociąg wjechał w zaspę. Sylwestra spędziłem w pociągu. Dziś już nie ma takich zim. Czasami trzeba było odwoływać zajęcia szkolne, bo uczniowie nie byli w stanie dostać się do szkoły.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki